"Super Express": - Łatwiej umówić się na wywiad z prezydentem Komorowskim niż z panem. To normalne?
Maciej Skorża: - Trochę pan przesadził, ale rzeczywiście koncentruję się przede wszystkim na pracy z drużyną i powierzonym mi zadaniu, a nie błyszczeniu w mediach. Chcę, żeby za mnie przemawiały wyniki.
Przeczytaj koniecznie: Legia Warszawa. Dwa miliony euro za Ariela Borysiuka?
- Ale wyniki na razie za panem nie przemawiają. W tym sezonie na 19 meczów Legia przegrała aż 8. Tak słabego bilansu nie miała nigdy, od kiedy w 1995 roku wprowadzono 3 punkty za zwycięstwo...
- Ten sezon jest bardzo specyficzny. Po 8 porażkach nadal jesteśmy na 3. miejscu w lidze. Dla mnie najważniejsza statystyka to pozycja w tabeli i ile punktów tracimy do lidera. Zgadzam się, że dla drużyny tej klasy co Legia przegranie 8 meczów jest sytuacją niecodzienną. Graliśmy na zasadzie: wszystko albo nic. Wolimy jednak zaryzykować i zgarnąć całą pulę, niż zadowolić się remisem.
- Największym problemem wydaje się gra defensywna i obsada bramki. W 19 meczach Legia straciła aż 26 goli...
- Ciężko nam zastąpić Jana Muchę. Wojtek Skaba, Marijan Antolović i Kuba Szumski to ciekawi zawodnicy, ale żaden z nich nie potrafił zdominować rywalizacji o pozycję numer 1. W obronie słabiej gra środek, co odbija się na ocenie całej formacji, choć Rzeźniczak i Wawrzyniak wiosną spisują się bardzo dobrze.
- Jesienią, po serii słabych występów, wstrząsnął pan zespołem, odsyłając do Młodej Ekstraklasy Iwańskiego, Wawrzyniaka i Gizę. Może pora na podobny ruch?
- Jeżeli będzie potrzeba ostrych posunięć, to je zastosuję. Nie dlatego żeby się przypodobać kibicom i mediom, żeby powiedzieli: "O, uderzył w stół! Skorża ma charakter!". Nie o to chodzi, ja chcę jak najlepiej pomóc zespołowi.
- Po meczu ze Śląskiem (1:2) zamyślony samotnie siedzi pan na ławce. Myślał pan, że mistrzostwo już stracone?
- Za wcześnie, by myśleć, że przegraliśmy mistrzostwo Polski! Jestem przekonany, że w 11 kolejkach, które pozostały do końca sezonu, wiele się wydarzy.
- Zarzuca się panu forowanie Manu, który gra beznadziejnie. Kiedy go pan popędzi do rezerw?
- W czasie przerwy na mecze reprezentacji będę szukał rozwiązań optymalnych dla drużyny. Również na prawej stronie pomocy.
Patrz też: Maciej Skorża: Drpić, wracaj do domu!
- Spodziewał się pan, że taka presja będzie towarzyszyć pracy w Legii?
- Co innego się spodziewać, a co innego doświadczyć na własnej skórze. Myślałem, że większej presji, jak w Wiśle i reprezentacji Polski, kiedy byłem asystentem Pawła Janasa, już nie będzie. Myliłem się. Tu presja jest jeszcze większa. Szczególnie kiedy zespół przegrywa. Człowiek szuka przyczyn, zastanawia się, gdzie został popełniony błąd... No i niestety to się przenosi na dom, rodzinę. Te pierwsze dni po porażce to po prostu piekło.
- Dobrze pan sypia?
- Bywało lepiej (śmiech).
- Bukmacherzy przyjmują zakłady, czy po zakończeniu sezonu będzie pan jeszcze trenerem Legii. Postawiłby pan na siebie?
- Postawiłbym! Wierzę w zespół oraz moich współpracowników.
- Czyli Legia nadal gra o mistrzostwo Polski?
- Uważam, że nawet drużyny znajdujące się za nami mają szansę na tytuł. Wisła też gubi punkty. Podobnie Jagiellonia. Dlatego nie tracę nadziei. Teraz najważniejszy jest mecz z Ruchem. Wszystko podporządkowujemy temu, aby go wygrać.