"Super Express": - Legia wygrała pięć meczów z rzędu, ale wcześniej dołowała. Co się zmieniło?
Manu: - Potrzebowaliśmy trochę czasu, nic więcej. Wiadomo było, że mamy dobrych piłkarzy. Ale nas, tych nowych, było aż tylu, że musiało trochę potrwać, aż się zgramy. Do tego dochodził nowy trener. Na szczęście wszystko już się ułożyło. Jesteśmy mocni i mamy tego świadomość. Ostatnie wygrane dodały nam pewności siebie. Nie ma się co czaić - gramy o tytuł.
Patrz też: Manu: Dla Legii będę walczył jak Davids
Więcej
https://sport.se.pl/pilka-nozna/ekstraklasa/dla-legii-bede-walczy-jak-davids-aa-13dq-JiZD-V1cY.html
- Już dziś mecz z Wisłą w Krakowie. To test prawdy dla Legii.
- Wiem, że te mecze to takie polskie "El clasico". Wcześniej grałem w Benfice Lizbona i myślę, że Wisła - Legia to polski odpowiednik spotkań Benfica - Porto. Gramy na wyjeździe, ale jako że Legia to wielki klub, właśnie taka polska Benfica, to uważam, że to my jesteśmy faworytami.
- Ostatnio jest pan bardzo chwalony, brakuje tylko gola
- Właśnie. Kibice i działacze też mówią, że gram tak jak tego oczekiwali. Tylko ta bramka by mi się przydała. Kiedyś, grając w Maritimo, strzeliłem gola, dzięki któremu zremisowaliśmy ze Sportingiem Lizbona 1:1. To była piękna i ważna bramka. Gdyby to się udało powtórzyć w Krakowie, byłaby pełnia szczęścia.
- Na Wiśle będzie komplet ludzi. Legia nie pęknie przy ogłuszającym dopingu dla rywala?
- Nie. Jako piłkarz Benfiki, Maritimo czy AEK grałem w meczach, gdzie bywało ponad 40 tysięcy ludzi, więc do presji się przyzwyczaiłem. Dużo pomógł mi wielki Rivaldo, z którym grałem w AEK Ateny. Kiedyś był najlepszym piłkarzem na świecie, ale pozostał skromnym, normalnym chłopakiem. Od niego nauczyłem się najwięcej, między innymi, jak radzić sobie z ogromną presją.
- W Polsce się panu podoba?
- Moja rodzina jest waszym krajem oczarowana, a jej ulubione miejsce to Stare Miasto w Warszawie. Ja też na nic nie narzekam, no może poza ligowymi obrońcami. Często grają zdecydowanie za ostro. Tak twardo grających piłkarzy spotkałem wcześniej tylko we Włoszech.
- Ma pan bardzo charakterystyczną fryzurę a la pański idol Edgar Davids. Nie myśli pan o nowej?
- Trudno byłoby mi rozstać się z tą, bo noszę ją już osiem lat. Ale Gdybyśmy zdobyli mistrzostwo Polski, to z radości ściąłbym albo porządnie skrócił włosy. Jeszcze nigdy nie byłem mistrzem kraju, dlatego tak bardzo mi na tym zależy