- Bardzo lubię muzykę reggae, z Bobem Marleyem na czele. A, że Davidsa zawsze podziwiałem, to wybór fryzury był oczywisty - tłumaczy Manu.
- Te włosy to mój znak charakterystyczny. Myślę, że to przez nie poznają mnie już kibice w Warszawie. A jak ruszy sezon, to na pewno będzie o mnie głośno po każdym meczu, nawet słabszym. Bo niestety z taką fryzurą nie można pozostać niezauważonym - śmieje się Portugalczyk.
Były zawodnik Benfiki Lizbona i AEK Ateny nie obawia się jednak zainteresowania mediów i presji ze strony kibiców.
- Przyzwyczaiłem się, grałem już w wielkich klubach - mówi spokojnie. - Kiedy koledzy dowiedzieli się, że idę do Legii, to powiedzieli, że grałem już w portugalskiej Benfice, a teraz zagram w polskiej. Mieli rację. Bo Legia jest jak Benfica: wielki klub, skazany na walkę o mistrzostwo. Ale to dobrze, ja lubię grać o najwyższą stawkę - tłumaczy.
Manu to jeden z wielu piłkarzy pozyskanych latem przez Legię. Czy tak duża liczba nowych zawodników nie przeszkodzi "wojskowym" w skutecznej walce o tytuł? - Jeszcze kilka treningów i będzie dobrze - zapewnia Portugalczyk.
Pierwsze wrażenia z Polski ma bardzo pozytywne.
- Za wiele jeszcze nie widziałem - zastrzega. - Ale już mogę powiedzieć, że Warszawa mi się podoba. A największym zaskoczeniem, na szczęście takim na plus, jest dla mnie polska... pogoda. Nie wiedziałem, że jest tu tak ciepło jak w Portugalii albo w Grecji - uśmiecha się legionista.
Manu z pewnością poczuje się w Warszawie jeszcze lepiej, kiedy dołączy do niego rodzina. W sierpniu w stolicy pojawią się żona piłkarza Angela i ich 2,5-letni synek Emanuel.
- Synek urodził się w Grecji, teraz jest w Portugalii, trzecie urodziny będzie pewnie świętował w Polsce... Taki mały obieżyświat - opowiada dumny tata.