„Super Express”: - Trzy porażki z rzędu w polskiej lidze starczą – jak się okazuje – by pożegnać trenera siódmej drużyny w tabeli. Przykra niespodzianka?
Jan Urban: - Już wcześniej brałem pod uwagę, że mogą mi nie pozwolić dokończyć sezonu, choć… starałem się tę myśl odsuwać od siebie. I jednak się nie pomyliłem. Tylko forma tego rozstania trochę słaba jest, gdy działacze wparowują do pokoju trenerskiego. Można to zrobić bardziej elegancko, gdzieś w biurze, normalnie porozmawiać.
- Mówi pan: „wparowują”...
- No ci, którzy są na co dzień w klubie.
Jan Urban zabrał głos w sprawie prywatyzacji Górnika. Na wesoło i na bardzo poważnie. „Czasem się zastanawiam”
- Czyli dwóch członków zarządu i dyrektor?
- Tak jest, więcej nie ma.
- Ponoć to pan jako pierwszy zakomunikował działaczom, że nie przedłuży pan kontraktu…
- Owszem, powiedziałem w ten sposób, natomiast nie zamknąłem tematu, bo w końcu dostałem ofertę z klubu i proszono mnie, żebym rzucił na nią okiem.
- Przecież o nowym kontrakcie ponoć rozmawialiście od trzech miesięcy?
- Ale tę ofertę tak naprawdę dostałem dopiero teraz. A przecież pan doskonale zna zasady i zwyczaje w środowisku obowiązujące. Jeśli chcesz przedłużyć umowę z piłkarzem, na którym ci zależy, robisz to rok wcześniej. Jeśli zależy ci na trenerze , z którego jesteś zadowolony, też dopinasz formalności co najmniej pół roku wcześniej…
- Z panem tak nie było?
- Do końca sezonu zostawało przecież osiem meczów, potem siedem… Czasowo to były niecałe dwa miesiące. „Spokojnie, spokojnie” – słyszałem. Ale ja nie muszę być spokojny; chcę wiedzieć wcześniej, na czym stoję. Tym bardziej, gdy dostaję sygnały – i mam poczucie – że druga strona tego kontraktu tak naprawdę przedłużać nie chce. Miałem wrażenie, że stale daje mi się to w różny sposób do zrozumienia. Nawet tą ofertą.
Górnik coraz bliżej nowego właściciela? Podolski skomentował proces prywatyzacji klubu
- Nie sprawiała wrażenia takiej „do przyjęcia”?
- Powiedzmy… Choć może jej autorom – ludziom bez wielkiego doświadczenia w piłce, specjalistom od finansów i od marketingu - wydawało się, że jest super? W każdym razie na środę umówiony byłem z dyrektorem Łukaszem Milikiem i potwierdziłbym, że tak sformułowanej oferty przyjąć nie mogę. Ale nie zdążyłem...
- A rozmawialiście na przykład o kształcie drużyny na kolejny sezon?
- Tak naprawdę na takie tematy się rozmawia cały czas, bo musisz przygotowywać drużynę nieustająco. Były z Łukaszem rozmowy na temat tego czy innego zawodnika, tej czy innej pozycji. Ten odejdzie, ten jest wypożyczony, tu trzeba będzie szukać – w trakcie rundy to są normalne rozmowy, niezależnie od tego, jaka ostatecznie zapadnie decyzja odnośnie trenera. Ale też nigdy nie doszły te rozmowy do etapu: „tego piłkarza bierzemy”.
- Rozmawiamy ledwie parę godzin po pańskim zwolnieniu, ale pytanie jest zasadne: co dalej?
- Jak to co? Święta, święta!
- Wie pan, o co pytam... Te medialne pogłoski o Legii... Podjąłby się pan takiego wyzwania?
- A wie pan, że chciałbym mieć jeszcze jakieś wyzwanie?! Najlepiej w Górniku: montujemy paczkę i gramy rzeczywiście o coś porządnego, mając podstawę do tego, by myśleć o sukcesie. Niestety, doskonale pan wie, w jakich warunkach się w Zabrzu obracaliśmy… Już nie będę powtarzać tego, co mówiłem wielokrotnie podczas spotkań z mediami: że graliśmy dobrze, tylko brakowało jakości poszczególnych zawodników, by z tej dobrej gry było więcej goli i punktów.
- Legia pewnie ma te warunki, by myśleć o sukcesie.
- Na razie lecę do Hiszpanii. I tak bym poleciał, teraz mam okazję zrobić to nieco wcześniej. Wszystkiego dobrego dla kibiców na święta.
