Super Express: - Naprawdę wybrałeś ofertę Legii zamiast propozycji z klubów Bundesligi? A może informacje o zainteresowaniu Niemców były tylko grą medialną menedżerów, by podbić za ciebie cenę?
Michał Pazdan: - Od Tomka Hajty dowiedziałem się, że pytał go o mnie dyrektor Schalke. Potem Niemcy przyjechali oglądać mnie w meczach reprezentacji. Bardzo konkretna była też oferta HSV, z którym dogadałem już warunki kontraktu indywidualnego, ale zamiast deklaracji – tego i tego dnia finalizujemy temat, kazali mi czekać, aż wybiorą albo mnie, albo innego obrońcę, którego obserwowali. Miałem dosyć niepewności, a oferta Legii była bardzo konkretna. Dostałem dwa dni na podjęcie decyzji. Od razu byłem na tak, bo chce wyjechać z kadrą na Euro, a dobra gra w Legii, to przepustka do reprezentacji. Poza tym na moim transferze bardzo zależało trenerowi Bergowi.
- Rok temu Norweg mocno zabiegał o sprowadzenie do swojej drużyny Arkadiusza Piecha, a potem bez wahania odstawił go na boczny tor. Występom przy Łazienkowskiej towarzyszy wielka presja, a popełnionych błędów w Legii się nie wybacza.
- Zawsze lubiłem grać przy pełnych trybunach. Z presją sobie poradzę. W reprezentacji była większa, a nie pękłem. Gdybym się bał, że nie podołam, to bym tu nie przyszedł. Wierzę w swoje możliwości i w to, że pomogę drużynie odzyskać mistrzostwo Polski.
Zobacz: Michał Pazdan: Legia Warszawa była bardzo zdeterminowana [WIDEO]
- Przez przejście na Łazienkowską pewnie narobiłeś sobie wrogów w Białystoku.
- Takie jest życie piłkarza. W Białymstoku zostawiałem na boisku serce i w Warszawie będzie tak samo. Kibice powinni to zrozumieć. A co do kolegów i szefów „Jagi” to rozstaliśmy się w zgodzie. Pożegnałem się z chłopakami i prezesem Kuleszą, który cały czas był wobec mnie fair. Podziękowałem też za wszystko trenerowi Probierzowi, który jako pierwszy poinformował mnie o zainteresowaniu Legii. Potem ja relacjonowałem mu, jak wygląda sytuacja w sprawie transferu. Podaliśmy sobie ręce i życzył mi powodzenia. Na pewno nie spaliłem za sobą mostów.
- Wyobraźmy sobie następującą sytuację. Mecz Jaga – Legia. 90 minuta i rzut karny dla warszawian. Podejdziesz do wykonywania „jedenastki”?
- Gdy będę musiał, to nie stchórzę. Ale w Legii jest kilku chłopaków wyznaczonych do karnych, a dwa, że to nie moja robota. Ja mam dbać, żeby w obronie był spokój i nic nie wpadało do naszej bramki.