Wisła gra o życie
Właściciel Wisły, Bogusław Cupiał, jest bliski wybuchu. Po tym, co zobaczył w pierwszym meczu swoich pupili z Beitarem był tak zły, że natychmiast wezwał do siebie dyrektora Jacka Bednarza. Pan Jacek musiał wprost z lotniska ruszyć do pryncypała, gdzie tłumaczył zespół z przegranej 1:2. Cupiał usłyszał zapewnienie, że straty zostaną odrobione w rewanżu i że klub na pewno awansuje do trzeciej rundy. To dla właściciela absolutne minimum, ale i... maksimum, bo nawet porywczy Cupiał wie, że na Barcelonę to jego Wisełka jest za cienka. Puchar UEFA musi jednak być, bo jak nie to "Biała Gwiazda" może mocno przyblaknąć. Nie będzie kasy na transfery, a w Cupiale pewnie wygaśnie resztka nadziei, że jego zespół kiedykolwiek coś jeszcze zdziała w Europie. Finansowy kurek zostanie zakręcony na dobre i Wisła poza średniactwo nie wyjdzie. Miejmy nadzieję, że piłkarze są tego świadomi. Szanse mają większe niż Beitar, ale muszą wyzbyć się kretyńskich zachowaniach w decydujących momentach meczu. Niestety, w trakcie pierwszego starcia z Beitarem, jak przyznał Marek Zieńczuk, szare komórki nie pracowały. Tym razem muszą "zaskoczyć". Bo jak nie, to będzie bardzo źle...
Piotr Koźmiński - szef działu piłkarskiego "Super Expressu"
Krótko ale intensywnie
Jest takie powiedzenie, że wszystko co dobre szybko się kończy. Idealnie pasuje ono – niestety – do występów naszych ligowców w europejskich pucharach. Przygody z elitarną Ligą Mistrzów (a właściwie z eliminacjami), czy mniej elitarnym Pucharem UEFA (a właściwie kwalifikacjami) są najczęściej intensywne ale krótkie. Tegoroczna przygoda Wisły Kraków też niestety zapowiada się na szybką, oby jednak była i intensywna – czyli zakończyła się bojem z FC Barceloną.
Najpierw jednak trzeba przejść Beitar Jerozolimę, a awansu przecież nikt za darmo oddać nie ma zamiaru. W Izraelu „Biała Gwiazda” zagrała dobrze, ale kilka błędów zadecydowało o tym, że do Polski wróciła na tarczy. Jednak dzisiejszy rywal na pewno jest do ogrania i wierzę iż trener Maciej Skorża, mieniący się „polskim Benitezem”, niczym słynny Hiszpan taktycznie poukłada drużynę która ten awans wywalczy. A mecz ze słynną „Dumą Katalonii” i tak będzie wydarzeniem.
Szkoda jedynie, że znów musieliśmy liczyć na szczęście w losowaniu, a gdy to nie przyszło, liczymy na szczęście w meczu z rywalem będącym – nie ma co się oszukiwać – poza naszym zasięgiem. Ale cóż, lepiej wylosować Barcelonę i nie awansować do LM, niż wylosować Steauę Bukareszt i też nie awansować.
Konrad Adamczewski - dziennikarz sportowy "Super Expressu"