"Super Express": - Jest pan zadowolony z transferów?
Maciej Skorża: - Tak. Choć nie udało się... (Skorża ma zapewne na myśli odejście Kamila Kosowskiego, ale głośno tego nie mówi - red.). Zresztą nie będę narzekał. Junior Diaz, Wojciech Łobodziński i Radosław Matusiak to znakomici piłkarze.
- Przyjście którego z nich ucieszyło pana najbardziej?
- Wszystkich. Każdy z nich jest obecnie na innym etapie przygotowań. Najlepiej prezentuje się Łobodziński - grał regularnie i to widać na boisku. Radek w ubiegłym sezonie występował sporadycznie i trochę potrwa, zanim wróci do swojej optymalnej dyspozycji.To samo dotyczy Diaza. Ale to bardzo dobry zawodnik - typowy lewy obrońca.
- Jak daleko od Wisły są Łukasz Garguła i Jacek Krzynówek?
- Nie chcę się na ten temat wypowiadać. Jak dojdą, będę się cieszył.
- Stresuje się pan, trenując najdroższych zawodników w Polsce?
- Na treningach muszą swoje zrobić. Pracują jak wszyscy, nie może być taryfy ulgowej. Oczywiście doceniam, że są to najlepsi i najdrożsi zawodnicy w kraju, ale nie paraliżuje mnie to w najmniejszym stopniu.
- W tabeli macie dziesięć punktów przewagi nad Legią Warszawa. Niektórzy już koronowali Wisłę...
- Wystarczająco długo pracuję w tym zawodzie, by wiedzieć, że piłka uczy pokory. Byłbym skończonym idiotą, gdybym powiedział piłkarzom: mamy mistrza Polski i teraz czekamy na losowanie Ligi Mistrzów.
- Czyli dopuszcza pan myśl, że możecie nie zdobyć mistrza Polski?
- Nie układam w głowie scenariuszy typu: już jestem mistrzem, lub - nie będę mistrzem. Interesuje mnie najbliższy mecz i zwycięstwo. Na tym się koncentruję.
- Obawia się pan porównań do byłego trenera Wisły, Henryka Kasperczaka?
- Przychodząc do Krakowa, powiedziałem, że każdy trener, który tu przyjdzie, musi zmierzyć się z legendą trenera Kasperczaka. Ja nie lubię takich porównań... Choć gdzieś w Internecie wyczytałem, że od chwili jego odejścia z Wisły jestem najdłużej pracującym tu szkoleniowcem.
- Jednak pojawiają się głosy, że on dawał piłkarzy do reprezentacji, a pan dostaje reprezentantów.
- Proszę zobaczyć, jakich Wisła miała reprezentantów, gdy tu przychodziłem. A jak wygląda to teraz.
- Mówi się o panu najzdolniejszy trener młodego pokolenia. Czeka pan na tekst typu: "Skorża na selekcjonera"?
- Gdyby z jakichś powodów nie mógł pracować Leo Beenhakker, to obecnie jedynym szkoleniowcem, jaki mógłby go zastąpić na tym stanowisku, jest Kasperczak. Oczywiście, że dla mnie taka praca byłaby zaszczytem, ale w tej chwili moje plany są inne.
- Nie jest pan za skromny. Kiedy usłyszymy: Skorża to debeściak?
- (śmiech) To nie w moim stylu. Nie jestem typem człowieka, który stawia się na piedestale. To nie leży w mojej naturze - bycie debeściakiem.
- Oceniając pół roku pracy w Krakowie, myśli pan niekiedy: widzisz, wszystko idzie super, a obawiałeś się tu przychodzić.
- To nie był strach. Może kiedyś, jak nie będę już tu pracował, to siądę z lampką wina przed telewizorem i oglądając stare mecze Wisły, pomyślę, ile to było nerwów (śmiech). A poważnie - to, co było jesienią jest niczym w porównaniu z tym, co nas dopiero czeka. Teraz zacznie się zabawa. Bo nie my gonimy, ale nas gonią, i nie tylko Legia.