- Odkąd pamiętam, zawsze wolałem pograć, niż siąść przed telewizorem albo na ławce pod sklepem i pić piwo - mówi "Super Expressowi" Zbozień. - W dzieciństwie chodziłem na szkolne kółko, na którym nauczyłem się gry na skrzypcach. Po drodze na jakiś czas zapałałem też miłością do pianina. I nawet nieźle mi szło, ale kiedy zacząłem grać Bacha, to jego muzyka mi się nie spodobała i przestałem grać. Teraz żałuję i chcę do tego wrócić - dodaje.
Piłkarz Piasta bardzo dobrze wspomina czasy, kiedy grał w zespole Ciupaga.
- Pochodzę z góralskiej wioski Łącka, więc kiedyś z kolegami wpadliśmy na pomysł, by stworzyć kapelę. Graliśmy na weselach i na koncertach. Kokosów z tego nie było, ale niezłe kieszonkowe byłem w stanie zarobić. Chłopaki z Ciupagi nadal koncertują, ostatnio nawet w Warszawie - opowiada.
Zbozień po transferze do Piasta Gliwice przeprowadził się do pobliskiego Zabrza, ale nie zapomniał zabrać ze sobą gitary.
- Uwielbiam grać piosenki Beatlesów, a ostatnio ciągle brzdąkam piękny utwór Barry'ego Manilowa "Mandy". Kiedy tylko jest okazja wyskoczyć ze znajomymi na ognisko, biorę gitarę i przygrywam - wyjaśnia.
Na weekend Zbozień odstawił gitarę i przygotowuje się do arcyważnego poniedziałkowego meczu z Wisłą Kraków.
- Cieszymy się, że w lidze idzie nam dobrze, ale w poniedziałek chcemy to potwierdzić. Wisła to polski top, więc darzymy ją szacunkiem. Ale na pewno się nie przestraszymy - zapowiada Zbozień.