Zostawił na ławce Michała Pazdana czy Michała Kucharczyka. Gdy Legia przegrywała i straciła za czerwoną kartkę Lewczuka, posłał na boisko niedoświadczonego Kopczyńskiego czy nieogranego Bereszyńskiego. W Chorzowie Piast pokonał Ruch 3:0 i ma znów tyle samo punktów, co Legia, z którą niedawno przegrał 0:4. Wtedy wszyscy chwalili Czerczesowa, teraz wieszaja na nim psy. Co na to Rosjanin? - Zawsze jestem spokojny i tego też wam życzę. Jeżeli bym wiedział wszystko zawsze co się zdarzy, to wykonywałbym inną pracę. Wiedziałem, żę to będzie trudny mecz i w takich meczach drużyna, która pierwsza strzeli bramkę ma później łatwiej. Tak się zdarzyło, że pierwsza strzeliła Lechia i dalej tak to się potoczyło - powiedział. - Michała Pazdana nie było w składzie, ponieważ trochę boli go kolano i miał trzy żółte kartki. Nigdy nie wpuszczam na boisko zawodnika, który ma problem zdrowotny. Daliśmy mu trochę odpocząć. Mam do czynienia ze swoimi zawodnikami i wiem lepiej kogo mogę wystawić a kogo nie - tłumaczył, dodając, że Kopczyńskiego wpuścił, bo tak chciał...
Teraz ma piłkę meczową. Wygra, z Pogonią, wszyscy zapomną o spotkaniu z Lechią. Wyprzedzi go Piast, może pożegnać się ze stanowiskiem. Gdyby o tytule decydowała pewność siebie, już dawno byłby mistrzem. Nie tylko Polski.