Wojciechowski zarzucił "Świrowi" na łamach prasy, że nie rozliczył się z klubem z 200 tys. zł pożyczki (na kaucję sądową po aferze w Mielnie) i daje młodzieży zły przykład, grając w kasynach.
- To zniesławienie! - oburza się Świerczewski. - Pozywam pana Wojciechowskiego do sądu, bo nie odwiedzam kasyn, natomiast jego postępowanie wobec mojej osoby to oszustwo.
- Mocne słowa...
- Mam podpisany kontrakt z Polonią, a pan Wojciechowski jako właściciel klubu nie wywiązuje się z niego. Płaci mi tylko 1200 zł miesięcznie i uważa, że wszystko jest w porządku. A ja płacę 5000 zł za samo mieszkanie. Wystąpiłem już do PZPN o rozwiązanie umowy z Polonią z winy klubu. Natomiast o zwrot zaległych pieniędzy będę dochodził w sądzie powszechnym.
- A co z tą 200-tysięczną pożyczką, oddał ją pan?
- Zamierzam oddać, ale niech najpierw pan Wojciechowski rozliczy się ze mną. A kwota zaległości wobec mnie przekracza już 200 tysięcy złotych.
- Podobno poprzedni prezes Polonii, pan Ślak, zawarł z panem tylko ustną umowę o pożyczkę?
- Nie, to była formalna umowa na piśmie, o której pan Wojciechowski wiedział. Niech teraz nie kłamie. Pożyczka jest oprocentowana, pieniądze zostały legalnie wypłacone z kasy klubu. Ja chcę być elegancki i dogadać się z panem Wojciechowskim, ale z nim się nie da.
- Podobno złożył pan też pozew przeciwko Lechowi w sprawie zaległości płatniczych.
- Tak, wierzę, że odzyskam pieniądze z Lecha, bo mi się należą. Jeśli będzie taka konieczność, to odzyskam je przez komornika.
- Czyli nie musi pan sprzedawać porsche, żeby spłacić pożyczkę panu Wojciechowskiemu?
- Niech pan nie żartuje! Powtórzę raz jeszcze, niech najpierw pan Wojciechowski rozliczy się z zobowiązań wobec mnie.