Leszek Ojrzyński

i

Autor: archiwum se.pl

Trener Korony Kielce Leszek Ojrzyński specjalnie dla Gwizdek24.pl: Nie jesteśmy mięczakami!

2012-08-30 17:36

- Nie ma co panikować. Owszem, przegraliśmy dwa pierwsze mecze, ale trzeba pamiętać z kim graliśmy – z mistrzem i zdobywcą Pucharu Polski. Najbliższy rywal, Lechia Gdańsk jest jak najbardziej w naszym zasięgu i wierzę, że wygramy – twierdzi w rozmowie z Gwizdek24.pl szkoleniowiec kieleckiej Korony Leszek Ojrzyński.

Gwizdek24.pl: - W poprzednim sezonie piłkarze Korony byli jak pitbule, rzucali się rywalom do gardeł i wyrywali wygrane. W przegranych spotkaniach z Legią (0:4) i Śląskiem (0:2) po słynnej kieleckiej agresji nie pozostało śladu, a pańscy zawodnicy zamiast wojowników przypominają ratlerki...

Leszek Ojrzyński: - Nie przesadzajmy. Nie można oceniać drużyny zaledwie po dwóch meczach. Na pewno nagle nie zapomnieliśmy na czym polega walka i nie staliśmy się mięczakami. Przegraliśmy, trudno. Trzeba wyciągnąć wnioski, zacisnąć zęby i iść do przodu. W szatni jest złość. Chłopaki chcą pokazać, że wciąż są mocni. Oceniając Koronę przez pryzmat dwóch pierwszych spotkań trzeba pamiętać, że zabrakło nam w nich Kamila Kuzery i Macieja Korzyma, tych przysłowiowych pitbuli, graczy którzy w trudnych chwilach potrafili pociągnąć ten zespół. Ale nie zmienia to faktu, że kiedy ich nie ma, to powinni walczyć zmiennicy.

- W poprzednim sezonie dla ligowych rywali byliście zagadką. Może teraz przegrywacie, bo przeciwnicy rozpracowali już wasz agresywny styl i potrafią mu się przeciwstawić?

- Słyszałem opinie, że drugi sezon zawsze jest trudniejszy, ale my już pokazaliśmy, że potarfimy przełamywac stereotypy. Kiedyś mówiło się, że Korona słabo spisuje się wiosną. Udało nam się to zmienić. Dlatego jestem pewien, że i z tzw. syndromem drugiego sezonu sobie poradzimy. Nie ma co siedzieć i łamać sobie głowę nad tym co się stało. Bo tak naprawdę jeszcze nie stało się nic. To początek sezonu. Wiadomo, każda przegrana jest przykra, ale na tym etapie rozgrywek straty są do odrobienia. Sposób na przełamanie jest jeden: trzeba wyjść i walczyć!

- Do Korony doszli doświadczeni Marcin Żewłakow i wciąż uznawani za wielkie talenty Tomasz Foszmańczyk i Michał Janota. Wygląda więc na to, że ma pan silniejszy zespół, niż w poporzednim sezonie. Szkoda, że na razie tylko na papierze...

- Rzeczywiście jeśli rozmawiamy o szerokiej kadrze, drużyna jest mocniejsza, niż w minionych rozgrywkach. Tyle tylko, że przetrzebiły nas kontuzje i potrzeba czasu, bym mógł ten nasz potencjał w pełni wykorzystać. Na pewno Korona to nie jest zespół, który będzie się pałętać w dole tabeli. Stać nas na walkę o górną półkę. Jeszcze to pokażemy!

- W poprzednim sezonie Korona była rewelacją ligi. Do przedostatniej kolejki walczyliście o mistrzostwo Polski. Po dwóch ostatnich porażkach ktoś w klubie może nie wytrzymać i zdecydowac się na nerwowe ruchy personalne...

- Ciśnienie jest zawsze. Graliśmy dwa mecze, a nie mamy żadnego punktu. W piłce nikt nie zna dnia ani godziny. Wszystkiego trzeba się spodziewać. Także najgorszego. Takie jest życie. Na pewno nie siądę i nie będę płakał. Jestem tu po to, by z tą drużyna wygrywać. Udowodnimy to w meczu z Lechią.

Rozmawiał: Piotr Dobrowolski

Najnowsze