Tydzień temu, w trakcie meczu z Piastem Gliwice, Zbigniew Zakrzewski (27 l.) otrzymał potężne uderzenie, stracił przytomność i omal nie umarł na murawie. Na szczęście "Zaki" szybko wrócił z zaświatów i dogonił już Pawła Brożka, najlepszego strzelca ekstraklasy! Obaj mają już na koncie po cztery gole.
Arka wypożyczyła Zakrzewskiego bezpłatnie ze szwajcarskiego FC Sion i wygląda na to, że gdynianie zrobili świetny interes. Piłkarz przyznaje, że polski morski klimat służy mu bardziej niż górski w Szwajcarii.
- Na szczęście wypadek w meczu z Piastem nie pozostawił śladów na mojej psychice - zapewnia Zakrzewski. - Nie zamierzam odstawiać głowy ani nogi.
Potwierdził to zresztą w meczu z Lechem (2:1), strzelając gola głową, w trudnej pozycji.
- Pokonanie Lecha dodało nam pewności siebie - mówi "Zaki". - Ale nie będziemy krzyczeć, że walczymy o mistrzostwo Polski albo start w pucharach. Czesław Michniewicz dba o to, żebyśmy skoncentrowani podchodzili do każdego meczu, a po nich studzi nam głowy. Powtarza, że historię trzeba znać, ale nie należy nią żyć - zdradza Zakrzewski i chwali pana Czesia, z którym zna się jeszcze z Poznania.
- Trener cały czas wprowadza innowacje. Na przykład oglądamy na wideo fragmenty meczów Liverpoolu i Manchesteru United. Analizujemy rozegranie stałych fragmentów gry i ćwiczymy na treningach. Trener kilkakrotnie puszczał nam mecz Liverpoolu, w którym "The Reds" strzelili gola w 94. min, i wpaja nam, że trzeba grać do ostatniej sekundy - opowiada. Po czterech kolejkach Arka jest niespodziewanie na drugim miejscu w tabeli. W dużej mierze dzięki "Zakiemu".