"Super Express": - Ostatnio nie byłeś w najlepszej formie. Kamień spadł ci z serca?
Artur Sobiech: - Zdecydowanie. Już w Poznaniu powinienem strzelić gola, ale nie trafiłem do pustej bramki. Ale otrząsnąłem się, a o tej wpadce nie pamiętałem już 30 minut po meczu.
- Była satysfakcja z bramek strzelonych Ruchowi?
- W Ruchu spędziłem miłe chwile, ale teraz gram w Polonii i sentymenty zeszły na bok. Nie zakładałem sobie, żeby na przykład spokojniej cieszyć się po golach, wręcz przeciwnie. Z obu trafień mam ogromną satysfakcję.
- Pomógł fakt, że znasz swoją byłą drużynę na wylot?
- Oczywiście, bo wiedziałem choćby, jak poruszają się obrońcy. Rozpracowującemu rywali Piotrowi Stokowcowi podpowiadałem nawet, jak powinniśmy zagrać.
- Prezes Wojciechowski zawiesił wam pensje, a potem spotkał się z drużyną...
- Rozmowa z prezesem dała nam wszystkim "kopa" do walki i było to widać na boisku. Zwłaszcza w drugiej połowie pokazaliśmy charakter i klasę.
- Koledzy żartowali po zwycięstwie, że dzięki tobie dostaną wypłaty?
- Nie żartowali, gratulowali. Jeśli chodzi o pensje, to nie wiem, czy od razu je dostaniemy. O to trzeba zapytać prezesa.