"Super Express": - Czemu zawdzięczasz taką eksplozję formy? Ostatnio grasz rewelacyjnie...
Donald Guerrier: - "Wyczyściłem" głowę. Długo miałem mentalną blokadę, bałem się, że uraz, który wcześniej mi dokuczał, może się odnowić. Raz tak zresztą było. Kiedy myślałem, że wszystko już OK, odniosłem kolejną kontuzję. I siedziało to we mnie. Na szczęście uwolniłem się od złych myśli, ze zdrowiem wszystko w porządku i pokazuję, na co mnie stać.
- Pomogła ci też zmiana trenera. Smudy to się chyba bałeś? Często krzyczał na ciebie i Sarkiego.
- Trochę prawdy w tym jest. O Smudzie można powiedzieć dużo, ale nie to, że jest uosobieniem spokoju. Ja rozumiem, że czasem trzeba kogoś opieprzyć, ale gdy ktoś ciągle na ciebie krzyczy, to tracisz pewność siebie i boisz się cokolwiek zrobić... Smuda chciał dobrze dla drużyny, jednak nie każdy jest w stanie znieść ciągłą presję. Trener mówił też, że przeze mnie czy Sarkiego wyląduje w domu wariatów. Dziwne słowa, przecież błędy na boisku się zdarzają. Przy Moskalu jest spokojniej. Też krzyknie, ale motywuje w pozytywny sposób.
Robert Lewandowski goni polską legendę: Niech dalej strzela, ja się nie obrażę [WIDEO]
- Rozkręcasz się nie tylko na boisku, ale i w biznesie. Jak idzie sprzedaż ubrań twojej marki DG77?
- Niedawno otworzyłem sklep w Krakowie, na Haiti mam dwa, sprzedaję też ubrania w USA. No i w Internecie. Mam umowę z fabryką w Krakowie, to oni szyją moją kolekcję, którą posyłam w świat. Od małego byłem zaradny. Jeśli miałem 5 dolarów, to starałem się chociaż dolara zaoszczędzić i coś z nim zrobić, żeby przyniósł korzyści. Teraz zarabiam na piłce, ale nie wydaję bez sensu. Wolę zainwestować.
- Działasz też charytatywnie...
- Otworzyłem na Haiti szkółkę piłkarską. Pomagam głównie sierotom, których w moim kraju jest wiele po tragicznym trzęsieniu ziemi z 2010 roku. Ale spotykam się też z poszkodowanymi przez los dziećmi w Oświęcimiu. Zawożę im prezenty, spędzam z nimi czas...
- A tak w ogóle, to jak się w Polsce czujesz?
- Bardzo dobrze, choć tęsknię za rodziną. Piłkarz jest jak żołnierz wysłany na wojnę. Jest długo poza domem, tęskni, ale wie, że tak trzeba. Dzięki temu, że tu gram i zarabiam, mam spokojną głowę. Wiem, że jak mama będzie potrzebować na leki, to będę w stanie pomóc. A kiedyś, jak ten żołnierz, wrócę po prostu do domu...