Nie byłoby jednak pewnie tych wszystkich znakomitych interwencji i komplementów spływających na 27-letniego bramkarza po potyczce z ekipą spod Jasnej Góry, gdyby nie pewien czerwcowy letni dzień. To były trudne chwile dla Kevina Brolla. Właśnie z Dynamem Drezno spadł z 2. Bundesligi i zastanawiał się, jak potoczy się jego futbolowa przyszłość, gdy nagle odezwał się jego telefon i... pozwolił mu wrócić do polskich korzeni.
Tak Górnik zdobył zwycięskiego gola z Rakowem
Bramkarz Górnika jest wnukiem Artura Janusa, nieżyjącego już mistrza kraju z roku 1973 w barwach mieleckiej Stali. - Mama czasem opowiadała o swoim ojcu, wyciągając przy okazji z szuflady stare zdjęcia. To dzięki niej poznałem nazwiska Grzegorza Laty czy Henryka Kasperczaka, z którymi dziadek grał w jednej drużynie – mówi „Super Expressowi” Kevin Broll. Geny futbolowe ma zresztą i z drugiej strony: przed wyjazdem do Niemiec – rodzice zresztą poznali się dopiero tam – ojciec kopał piłkę między innymi w Gwarku Tarnowskie Góry. I zaszczepił miłość do niej u synów, którzy co prawda jeszcze niezbyt pewnie stawiali kroki, ale już piłkę w rękach mieli. Obaj zostali bramkarzami. Starszy o dwa lata Dennis łapał futbolówkę m.in. w barwach IV-ligowego Waldhof Mannheim, Kevin dotarł z kolei do 2. Bundesligi, do wspomnianego Dynama Drezno.
Tak się bawią ligowcy po zwycięstwie – film prosto z szatni! A trenerowi aż brakuje słów z emocji
- Mój agent szukał mi klubu, i wtedy pojawiło się zainteresowanie z Zabrza. Zatelefonował do mnie trener Bartosch Gaul, którego nie znałem wcześniej. Po rozmowie odłożyłem telefon, ale po dwóch minutach odezwał się ponownie. Kiedy usłyszałem „mówi Lukas Podolski”, w pierwszej chwili pomyślałem, że... to jakiś żart. Ale to był on. Opowiedział mi klubie, o mieście, o atmosferze na trybunach – wspomina nieoczekiwane, ale toczące się błyskawicznie wydarzenia Kevin Broll. Parę dni później był już na zgrupowaniu zabrzan w Opalenicy, podpisał roczny (z opcją przedłużenia) kontrakt.
Rozkręca się przy Poldim. Choć dzieli ich osiemnaście lat, Górnik będzie mieć pociechę z tego duetu!
- Tato był bardzo szczęśliwy z tego powodu. „Mój klub!” - krzyknął. A potem opowiadał, choć do takich wspomnień wcale nie jest skory, że chodził regularnie chodził na mecze w latach 80., kiedy Górnik był cztery razy mistrzem Polski. To chyba od niego „zaraziłem się” tym kibicowaniem, bo ja też z szalikiem wspierałem Waldhof! - dodaje Broll. I zaczyna nucić po cichu: „Jesteśmy Górnik Zabrze, na dobre i na złe”... - Chłopaki na obozie mnie nauczyły – wyjaśnia z uśmiechem.
Od tamtej pory już dwukrotnie usłyszał tę piosenkę na stadionie w Zabrzu - zza pleców, z sektorów Torcidy, wypełnionych po brzegi. Żyjące przez cały mecz trybuny Kevina jednak nie stresują, bo nie są dla niego żadną nowością. - Na mecze Dynama chodziło ponad 20 tysięcy widzów. A kiedy w Pucharze Niemiec graliśmy z Herthą w Berlinie, na Stadion Olimpijski przyszło 70 tysięcy fanów! - wspomina.
Do poniedziałku – niczym w filmie – Kevin w domu był sam. Tego dnia jednak dołączyła doń jego dziewczyna Maria. – Jest w ciąży, dziecka spodziewamy się w styczniu. Bardzo chciałbym syna! – zdradza rozpromieniony przyszły tatuś, który z dumą opublikował na swym Instagramowym profilu poniższe zdjęcie, opatrując je wzruszającymi słowami „Nasz mały cud”. – Czekam jeszcze tylko na moment, kiedy mój tata dostanie w pracy urlop i będzie mógł po wielu latach przyjechać na stadion Górnika – dodaje Broll. Jeżeli syn będzie bronić tak, jak w dwóch ostatnich meczach, z pewnością sprawi ojcu wielką frajdę!