Niekiedy dla otuchy mówi się zmartwionej osobie, że gorzej być już nie może. Kibice i piłkarze Legii powtarzali sobie tę frazę po fatalnym występie w eliminacjach Ligi Mistrzów i Ligi Europy niemal równo rok temu. Jedną z najbardziej kompromitujących porażek było wyeliminowanie zespołu z Warszawy z tych drugich rozgrywek przez luksemburskie Dudelange.
W klubie każdy wówczas powtarzał, że zostanie zrobione wszystko, aby taka sytuacja nie miała powtórnie miejsca. Zapowiedzi i obietnice znów zdały się na nic, bo dwanaście miesięcy po blamażu z drużyną z Luksemburga, Legia zbłaźniła się w Europie raz jeszcze. Tym razem w Gibraltarze.
Rywalem wicemistrzów Polski w I rundzie eliminacji Ligi Europy był zespół Europa FC. Po losowaniu nie przyjmowano innego scenariusza niż dwie wysokie wygrane stołecznej drużyny. Ale już po pierwszym meczu scenariusze można wyrzucić do kosza. Legia zagrała katastrofalnie, beznadziejnie, fatalnie, tragicznie.
W pierwszej połowie piłkarze prowadzeni przez Aleksandara Vukovicia nie stworzyli sobie nawet pół sytuacji. Nie lepiej było w drugiej odsłonie. Ostatecznie Legia bezbramkowo zremisowała z amatorami. Nie można się dziwić, że kibice znów mieli powody do wyśmiania klubu z Warszawy, a niektórym puściły nerwy.