Mistrzowie Polski szybko musieli się pozbierać po bolesnej porażce z Legią Warszawa (1:2). Już dziś bowiem arcyważny mecz z Salzburgiem. Będzie to pierwsze spotkanie, które Lech rozegra na skończonym, nowym stadionie przy Bułgarskiej.
- O tej Legii staramy się jak najszybciej zapomnieć - mówi "Super Expressowi" Injac. - Zresztą nie ma sensu rozpamiętywanie tego, co stało się w Warszawie. Przed nami przecież kolejne ważne wyzwania. I nie mówię tu tylko o Salzburgu, ale również o Ekstraklasie. Musimy w niej zdobywać punkty, bo trochę ich nam brakuje - podkreśla.
Przeczytaj koniecznie: Clijsters ma kłopoty z chodzeniem
Przed meczem z Juventusem poznaniacy mieli być w grupie A Ligi Europejskiej chłopcami do bicia.
Jednak punkt przywieziony z Turynu sprawił, że w stolicy Wielkopolski coraz głośniej mówi się o... wyjściu z grupy (czwartym zespołem w tym gronie jest Manchester City).
- W Turynie pokazaliśmy, że nie taki diabeł straszny, jak go malują. Jeśli więc postawiliśmy się wielkiemu Juventusowi, to czemu mamy pęknąć przed Salzburgiem? Wszystko jest możliwe i ja wierzę w sukces. Jeśli zagramy na sto procent naszych możliwości, to zgarniemy trzy punkty. A wtedy wyjście z grupy śmierci będzie coraz bliżej - mówi pomocnik "Kolejorza".