Marcin Żewłakow: Niech Nemanja Nikolić pójdzie w moje ślady [GALERIA]

2015-11-05 7:52

W ciągu dziesięciu lat występów w Belgii Marcin Żewłakow (39 l.) wielokrotnie mierzył się z Club Brugge. Strzelił im kilka goli. Jest przekonany, że w jego ślady pójdzie dziś Nemanja Nikolić i w wyjazdowym starciu z belgijskim zespołem zdobędzie pierwszą bramkę w fazie grupowej Ligi Europy.

"Super Express": - Jaki jest pana strzelecki dorobek przeciwko Brugge?

Marcin Żewłakow: - Strzeliłem im pięć goli. W pierwszym moim sezonie w Moeskroen wygraliśmy w Brugii, a ja otworzyłem wynik. Najbardziej bolesne wspomnienie to przegrany 1:3 finał Pucharu Belgii 2002. To był pierwszy finał w historii Moeskroen.

- Nemanja Nikolić pójdzie w pana ślady i też pokona bramkarza Brugge?

- To dla niego odpowiedni mecz i rywal. To gospodarze bedą prowadzili grę, a to dobry moment, aby ich skontrować. A w tym Nikolić jest dobry, umie się w takiej sytuacji znaleźć. Czuję, że to spotkanie może mu dać pierwszą bramkę w fazie grupowej Ligi Europy. Najlepszym przykładem jest wynik zespołu Midtjylland, który zagrał z kontry i wygrał z Belgami na ich terenie 3:1.

- Dlaczego Nikolić, który zachwyca w Ekstraklasie, nie jest tak skuteczny w Lidze Europy?

- Błyszczy wtedy, gdy jego drużyna prowadzi grę. To się sprawdza w polskiej lidze, bo Legia jest często na połowie rywali, a Nikolić bliżej bramki przeciwnika. W Lidze Europy w żadnym spotkaniu Legia nie dyktowała warunków gry. Najbliżej tego była z Midtjylland, ale nie na tyle, aby Nikolić mógł poczuć się swobodnie na boisku.

Czytaj: Club Brugge - Legia Warszawa NA ŻYWO. Relacja LIVE w INTERNECIE

- Belgowie stracili w tym sezonie w Lidze Europy dziewięć goli. To najsłabsza formacja tego zespołu?

- Żadna ich linia nie jest ani bardzo słaba, ani wybitna. Jeśli grają zespołowo i zdyscyplinowanie to są skuteczni. Prowadząc z nimi 1:0 można się oszukać. Może nie jest to wielka siła jeśli chodzi o Ligę Europy, ale solidnością zepchnęli Legię w pierwszej połowie do głębokiej defensywy. Brugge nie gra nieosiągalnego futbolu dla polskiej drużyny. Nie ma wielkiej indywidualności, która zdominuje cały zespół. Są wybiegani, zdeterminowani i dążą do tego, aby jako pierwsi strzelić gola.

- Dla którego z klubów remis w Warszawie stanowi większy zawód?

- Dla Legii, bo remis zmniejszył jej szanse na awans. Ze strony warszawskiej drużyny był zryw na początku drugiej połowy, a później gra się wyrównała. Remis bardziej pasował Belgom. Dlatego z ich strony po przerwie nie było już tak śmiałych ataków.

- Czy w przypadku braku awansu do fazy pucharowej trener Michel Preud'homme może stracić pracę?

- Trudne pytanie. Dla nich ważniejsza jest liga belgijska niż europejskie puchary. Dużo bardziej będą przykładać się do krajowych rozgrywek niż do Ligi Europy. I być może w tym jest odrobina szansy dla Legii.

- Brugge wygrało ostatnio w lidze dwa mecze z rzędu, ale z rywalami z końca tabeli. Czy to ma znaczenie przed starciem z Legią?

- To była formalność. Jeśli cokolwiek chcą osiągnać w lidze to mecze ze słabszymi rywalami muszą wygrywać. Pokonane kluby nie byłyby problemem dla warszawskiej drużyny. Wyjazdowe zwycięstwo Legii nad Lechią jest bardziej wartościowe od ostatnich dwóch triumfów Belgów.

Zobacz: Club Brugge - Legia Warszawa NA ŻYWO w INTERNECIE i TV. STREAM ONLINE

- Ostatnio skutecznością ponownie imponuje Abdoulay Diaby. Czy będzie zagrożeniem dla Legii?

- Zarówno Diaby, jak i Jose Izquierdo, są w mojej ocenie nieobliczalni. Mogą im wyjść wielkie rzeczy lub wielkie nieporozumienie. Na tę chwilę nie są to piłkarze wybitni. Bazują na ruchliwości i szybkości. Dla mnie Brugge to jest "mannschaft". Jeśli cała drużyna gra dobrze, to wspomniany duet jest w stanie zrobić coś dobrego.

- Dla Brugge, jak i dla Legii, to mecz o życie. Komu daje pan więcej szans na zwycięstwo?

- Oceniam je po równo, ale uważam, że Legia może wygrać w Belgii. Tylko potrzebna jest osobowość drużyny, której tak zabrakło w Warszawie. Pierwsza połowa została przez Legię oddana, inicjatywa była po stronie Belgów. A powinno być na odwrót.

- Dla zawodnika Legii transfer do Belgii to krok do przodu?

- Dla polskiego gracza to krok do tego, aby poznać profesjonalizm, który obowiązuje w Europie i przygotowuje do gry w silnej lidze. Uważam, że piłkarz wyjeżdżając z Ekstraklasy nie jest od razu gotowy "na coś więcej" w nowym otoczeniu. w Belgii okrzepnie, przekona się czy ma predyspozycje, nauczy się podejścia, nowych systemów gry, postrzegania zawodu. Takie kluby, jak Brugge czy Anderlecht są do tego odpowiednie.

- Był kiedyś temat pana przenosin do Brugge?

- Nie, ale za to negocjowałem warunki kontraktu ze Standardem Liege, którego dyrektorem sportowym był Michel Preud'homme, obecny trener Brugge.

Najnowsze