Przy pierwszym trafieniu Ronaldo znakomicie znalazł się w polu karnym. Oderwał się od Stefana Savicia i strzałem z głowy pokonał bramkarza rywali. Na 2:0 podwyższył już w drugiej połowie. Wtedy popisał się atomowym uderzeniem z woleja, którego nie obroniłby chyba żaden bramkarz na świecie. Dzieła zniszczenia dokończył Ronaldo w 86. minucie. Rozprowadził szybki atak, podał do Lucasa Vazqueza, a ten najpierw ograł obrońców, a później oddał piłkę Cristiano Ronaldo, który wiedział, co należy zrobić. Z łatwością zdobył trzeciego gola.
Real wysoko wygrał z Atletico i udziału w finale może być niemal pewny. Trudno sobie wyobrazić, by „Los Conchoneros” potrafili pokonać swoich lokalnych rywali różnicą czterech goli. Nie ferujmy jednak wyroków. W piłce wszystko jest możliwe, więc poczekajmy z werdyktami do 10 maja, kiedy to zostanie rozegrany rewanż.