Sprawa jest skomplikowana. Santos otrzymał bowiem pierwotnie tylko 17,1 miliona euro za swojego piłkarza. Reszta trafiła na konta innych podmiotów - ojciec zawodnika, jego firma, sam futbolista - które miały być właścicielem praw do sportowca. Tyle że wszystkie wyliczenia opracowane były w oparciu o kwotę 57 milionów euro. Kwotę, która miała być ostateczną wysokością transferu.
Finał Pucharu Króla: FC Barcelona - Athletic Bilbao! Zapraszamy!
Po dwóch latach okazało się jednak, że Barca wydała zdecydowanie więcej. Oficjalnie - 83 miliony. Nieoficjalnie - ponad sto. Stąd też decyzja prawników Santosu, którzy wnieśli sprawę do sądu. Uzasadnienie? Zostali oszukani. Za swoje udziały powinni otrzymać więcej.
- Ta akcja nie jest wymierzona przeciwko klubowemu idolowi, ale została zorganizowana dla Santosu. Nie możemy milczeć w obliczu takiej sytuacji. Szanujemy każdego, ale żądamy zadośćuczynienia za wyrządzone szkody - brzmi oficjalnie stanowisko klubu.
Czy przed Barceloną kolejne wydatki? Prawdopodobnie. W Hiszpanii toczy się przecież już inne postępowanie. Podatkowe. Na ławie oskarżonych siedzą w nim dwaj prezesi Barcelony: obecny, Jose Maria Barthomeu, oraz poprzedni, Sandro Rosell.
KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail