Austria uległa u siebie Athletic Bilbao 0:3 w meczu 5. kolejki Ligi Europejskiej i straciła szansę na wyjście z grupy. Negatywnym bohaterem był norweski sędzia Svein Oddvar Moen.
- W Lidze Europejskiej mecz prowadzi pięciu sędziów, ale wciąż popełniane są takie błędy, że ręce opadają - denerwuje się Bąk. - Chyba już najwyższy czas wprowadzić zapis wideo, tak jak w hokeju. Hiszpanie strzelili dwa gole ze spalonego i właśnie to tak rozjuszyło naszych kibiców. Gdy fani wpadli na boisko, to piłkarze z Bilbao tak szybko zaczęli uciekać do szatni, że każdy z nich chyba pobił rekord życiowy na sto metrów. Ale ja się im nie dziwię, bo gdybym to ja grał na wyjeździe, to uciekałbym równie szybko - przyznaje Bąk, który jako jeden z nielicznych piłkarzy Austrii został na boisku i walczył z własnymi kibicami. Mecz został przerwany na kilkadziesiąt minut.
- We czterech staraliśmy się ich powstrzymać, bo gdyby dorwali sędziego, to by się dopiero narobiło. Na szczęście nie zdążyli nikogo uderzyć, choć stadion i tak nam pewnie zamkną za te burdy. A że odpadliśmy z pucharów? Tego akurat można się było spodziewać, już dawno mówiłem, że nie mamy wystarczająco szerokiej kadry, żeby poradzić sobie i w lidze austriackiej, i w Lidze Europejskiej. Dwóch naszych najlepszych napastników jest kontuzjowanych, więc nie ma kto strzelać goli. W obronie też różnie bywa, sam trochę błędów popełniłem... - nie ukrywa były reprezentant Polski. - Szkoda tej poraż-ki, ale naprawdę nie tylko my się do niej przyczyniliśmy. Sędzia miał wyjątkowo kiepski dzień - kończy Bąk.