Dwa gole Laty w 1976 roku dały nam w październikowy wietrzny wieczór zwycięstwo 2:0. - Dwa razy mi zeszło i dwa razy wpadło do siatki – wspomina ze śmiechem w rozmowie z „Super Expressem” król strzelców mundialu 1974 w RFN. Mecz w Porto był pierwszą w dziejach konfrontacją portugalsko-polską. Brązowi medaliści MŚ sprzed dwóch lat nie spodziewali się tego, co ich spotkało na Półwyspie Iberyjskim.
Grzegorz Lato wspomina niezwykłe okoliczności zwycięstwa w Porto
- Gospodarze nie fair się zachowywali – zaznacza, wciąż z emocjami, Lato. - Dzień przed meczem przecież nam trening na arenie spotkania przysługiwał, prawda? No to pojechaliśmy na stadion. A tam: „Nie wolno, deszcz pada”. No i co zrobisz na taką gadkę? - nasz rozmówca przywołuje zaskakujący obrazek sprzed pół wieku. - Wróciliśmy do hotelu i na trawniku przed nim trenowaliśmy! - zaskakuje nas wspomnieniem.
Marek Koźmiński mocno zafrasowany polską reprezentacją. Jest konkretny wniosek do Michała Probierza [ROZMOWA SE]
Jak się okazuje, nie był to jeszcze koniec zadziwiających wydarzeń. Relacja Grzegorza Laty jest coraz bardziej niespodziewana. - Już przed samym meczem rozebraliśmy się i idziemy na rozgrzewkę na płytę. Portugalczycy już tam byli. Podchodzimy bliżej, a tu... brama na boisko zamknięta. Krata, powiem panu, wielka kłódka. A faceta, co miał do niej klucze, nie ma i znaleźć go nie można! - dziś były prezes PZPN już śmieje się na wspomnienie tamtych chwil.
Ale wtedy Polakom do śmiechu nie było. - Popatrzyliśmy chwilę na rywali przez te kraty, i poszliśmy gdzieś za trybunę się grzać. Przy świetle ulicznych latarni! Oficjalna rozgrzewka przedmeczowa na klepisku! - aż wierzyć się nie chce, że można było stosować takie „zagrywki” wobec jakiegokolwiek rywala.
Gospodarze źle jednak na nich wyszli. - Jak Polaka się zdenerwuje, to on na głowie stanie, a nie popuści. A oni tego nie wiedzieli, że lepiej nas nie wkurzać – wybucha śmiechem Grzegorz Lato. - Nasi działacze chcieli jakieś protesty do FIFA pisać, o karę wnioskować. Ale jak wygraliśmy, to im przeszło. Machnęli ręką – przypomina.
Jacek Krzynówek przed batalią z Portugalią w Lidze Narodów. Tak określił kadrę pod rządami trenera Michał Probierza [ROZMOWA SE]
Poza Latą, autorem dwóch trafień, polski zespół miał jeszcze jednego bohatera. Nieoczywistego, bo debiutował on w zespole narodowym. - I w tym debiucie, tam w Porto, jeden ze swoich najlepszych meczów w reprezentacji zagrał Stanisław Terlecki – komplementuje nieżyjącego już kolegę Grzegorza Lato. - Stasiu kręcił tymi portugalskimi obrońcami, powiem panu, jak najęty – zaznacza.
Mecz w Porto był także debiutem w roli selekcjonera Jacka Gmocha. Długoletni członek sztabu Kazimierza Górskiego, który przejął po nim schedę kilka tygodni przed spotkaniem z Portugalczykami, bardzo chciał pokazać, że różni się od swego niedawnego pryncypała. Stąd zaskakujący pomysł ustawienia Henryka Kasperczaka na... stoperze!
Wybitnemu reprezentantowi za tymi czasami i tym człowiekiem bardzo się zatęskniło. Dla Michała Probierza ma też istotne przypomnienie
- Nie straciliśmy w Porto bramki, więc niby wszystko było OK. Gorzej, że potem trener Gmoch ten sam pomysł postanowił powtórzyć na mundialu, w meczu z Argentyną. Zupełnie wbrew zasadzie, że zwycięskiego składu – a przecież z grupy w pierwszej fazie mistrzostw wyszliśmy z pierwszego miejsca – się nie tyka. Jak to się skończyło, wszyscy wiemy – wzdycha nasz rozmówca. A my dodajmy, że owo mundialowe starcie w Rosario, w którym Kasperczak zagrał na środku obrony, gospodarze wygrali 2:0.
Początek meczu Portugalia - Polska w 5. kolejce Ligi Narodów w Porto w piątek o godz. 20.45. Transmisja w TVP 1 i TVP Sport. Relacja tekstowa w serwisie sport.se.pl.