„Super Express”: - Po przegranym 0:2 meczu z Włochami w mediach społecznościowych zamieściłeś zdjęcie Lewandowskiego z Brzęczkiem, które skomentowałeś słowami „Houston, mamy problem”. Co miałeś na myśli?
Jerzy Dudek: - Włosi obnażyli nas kompletnie. I to mimo że grali w niepełnym składzie. I znowu wyszło „Houston, mamy problem”. Po tym występie piłkarze największe pretensje powinni mieć do siebie. Było mało pozytywnej reakcji na słabą dyspozycję. Wydawało mi się, że zachowanie i wypowiedź kapitana po spotkaniu dobitnie pokazały, że jest bardzo duży problem w relacji ze szkoleniowcem. Jednak przez poprzednie mecze ten brak komunikacji był zamiatany.
- Jest napięta sytuacja na linii Brzęczek - Lewandowski?
- Wydaje się, że jest jakiś zgrzyt. Skoro trener mówi, że ma dobre relacje z Lewandowskim, to znaczy, że coś jest na rzeczy. „Lewy” z Bayernem wygrywa wszystko co się da, gdzie wszystko pracuje. Przyjeżdżając na kadrę może czuć się lekko sfrustrowany, że tu nie wszystko wychodzi tak dobrze jak w niemieckim klubie. Ale to przecież nie trwa od trzech dni.
- Innym piłkarzom też nie jest po drodze z trenerem?
- To byłoby niepoważne, gdyby teraz pokazywali swoją wyższość. Dopóki wygrywamy to atmosfera jest super i wszystkie ułomności są przykrywane. Wszystko wychodzi po przegranych meczach. Każdy powinien spojrzeć w lustro i powiedzieć, że mógłby dać z siebie więcej. Czerwona kartka dla Góralskiego w meczu z Włochami to był efekt frustracji z bezradności i z tego, że zasiadł na ławce. Trzeba go ganić za ten wślizg, ale tak naprawdę, to powinien wylecieć już po pierwszym faulu. Pamiętam, że w podobnej sytuacji był kiedyś Steven Gerrard w Liverpoolu, którego Brendan Rodgers posadził na ławce rezerwowych w meczu z Manchesterem Utd. Po wejściu na boisko był tak nabuzowany, że niebawem dostał czerwoną kartkę.
- Jedni domagają się zwolnienia selekcjonera, inni go bronią. Czy Brzęczek powinien odejść po meczu z Holandią? To będzie jego pożegnanie?
- Wydaje mi się, że to wszystko za szybko się dzieje. Nie wiem, czy ludzie się nudzą i szukają tematów zastępczych, bo koronawirus nas przytłacza i próbujemy odreagować. To taka przesadna reakcja na to, żeby prezes Boniek zadziałał i uratował wizerunek. Tłumaczę to wszystko w ten sposób. Trzeba wziąć na klatę to, że po prostu piłkarsko jesteśmy słabsi w konfrontacji z mocnymi zespołami, które przecież nie grają najsilniejszymi składami. To jest smutna prawda.
Jerzy Brzęczek zostanie ZWOLNIONY? Zbigniew Boniek zabrał głos, wszystko JASNE
- To jakie widzisz rozwiązanie?
- Na pewno potrzebna jest męska rozmowa. Jeśli jest zgrzyt, to piłkarze powinni poprosić trenera i to wyjaśnić z nim. Ale nie tylko w pokojach opowiadać, jaki sztab jest słaby, że nie potrafi przekazać zawodnikom jak mają się grać. Tak to można mówić juniorom. Zawodnicy pewne rzeczy muszą sami korygować w trakcie meczu. W końcu grają na wysokim poziomie. Trudno nagle wszystko zwalić na trenera. Można mieć do niego pretensje za ustawienie czy dobór graczy na dane spotkanie. Jeśli chodzi o taktykę to jesteśmy ograniczeni. W meczach z dobrymi zespołami przeszkadzamy, wyprowadzamy kontry, liczymy na stałe fragmenty. Jak się uda coś ugrać to wtedy jesteśmy wielcy. Jak złapiemy słabeusza i walniemy go wysoko to nasze wielkość jeszcze bardzie wzrasta. To są takie nastroje jak teraz ze zwolnieniem Brzęczka. Nie można panikować.
- Możemy się zrehabilitować za kompromitujący występ z Włochami?
- Nic nie jest w naszych rękach. Jeśli przegramy z Holandią to mamy kilka miesięcy piłkarskiej wojny. I Brzęczek może nie wyjść z tego obronną ręką. Niestety, nie mamy teraz słabego przeciwnika, aby się na nim odkuć. Piłkarsko jesteśmy słabsi od Holendrów. Są o klasę lepsi. Preferuję granie z silnymi rywalami, bo zwycięstwa ze słabszymi nic nam nie dają. Stwarzają tylko pozory. A później w konfrontacji z potentatami wychodzi w którym jesteśmy miejscu. Dzięki porażkom człowiek się uczy. Pozwalają one ściągnąć trenera i zawodników z poziomu chmur na którym przez moment wisieliśmy.
Zieliński obściskiwał się z PÓŁNAGIM kolegą. Wszystko nagrały kamery [ZDJĘCIA]
- Mówisz, że Holandia jest o klasę lepsza. Czyli czekamy na cud w Chorzowie?
- Przegrać można zawsze, ale chodzi w jaki sposób się to stanie. Musi być walka, styl i serducho. Takie jakie prezentuje Kamil Glik po którym wiesz, że nigdy nie odpuści, obojętnie co się będzie działo na boisku. Może brakować umiejętności, ale nie zaangażowania. Wtedy porażkę można wybaczyć. Gorzej, gdy jesteśmy tak bezsilni jak z Włochami. To była bezradność, która z czegoś się wzięła.
- Od niedawna za sterami kadry Holandii stoi Frank de Boer. Dobry wybór?
- Nie byłem tym zaskoczony, bo Holendrzy zawsze stawiają na byłych znanych reprezentantów. Ale są bardzo wymagający. U nich zwycięstwo musi być poparte stylem i jakością. De Boer daje gwarancję, że właśnie tak będzie.
- Chyba nie przepadasz za Frankiem de Boerem? Pamiętam, że pokonał ci w przegranym 1:3 meczu towarzyskim z Holandią przed 20 laty?
- Byłem wtedy graczem Feyenoordu, on grał w Ajaksie, a wiadomo jakie relacje są między kibicami obu klubów. Jeśli mówiło się o Amsterdamie to tylko w kontekście numeru kierunkowego 020 do tego miasta (śmiech).
- W meczu z Bośnią dwa gole strzelił pomocnik Liverpoolu Georginio Wijnaldum. To na niego trzeba uważać?
- Wijnaldum wyróżnia się. Jest doświadczony i w tym okresie musi szczególnie ciągnąć ten wózek. Mnie się za to bardzo podoba Memphis Depay, który też strzelił gola z Bośniakami. Gra trochę podobnie jak kiedyś Arjen Robben. Lubi grać na skrzydle i często schodzi do środka. Holendrzy mają naprawdę interesujących zawodników jak choćby Frenkie i Luuk de Jong. Mają czym nas straszyć, a stylu 4-3-3 można się od nich uczyć. Ale to nie jest tak, że oni nie mają problemów.
Lewandowski OSTRO krytykowany przez byłego kadrowicza. Dostało mu się za ostatni wywiad