„Super Express”: - „Gra się tak jak przeciwnik pozwala” - przypomniał pan w czwartek w telewizyjnym studiu starą piłkarską maksymę.
Waldemar Fornalik: - Tak. Nawet jak pewne rzeczy robi się według ściśle opracowanego schematu, zawsze dochodzi obecność przeciwnika na boisku i jego umiejętności indywidualne.
- Ale jeżeli mamy świadomość tego, że nas nimi przewyższa, trzeba znaleźć jakiś sposób, by się do takiego meczu odpowiednio przygotować – bo zapewne z podobną sytuacją spotkamy się na mundialu, na przykład z Argentyną...
- To prawda. A odpowiedzią niech będzie tych kilka-kilkanaście minut po przerwie meczu z Holandią. Mówię o tych momentach, w których wyszliśmy nieco odważniej na rywala, spróbowaliśmy wyższego pressingu.
- Zbyt bojaźliwie wychodzimy na przeciwnika, który z założenia nas przerasta umiejętnościami?
- Pytanie, o ile nas przerasta... Ale przecież pamiętamy nasz mecz z Niemcami w Warszawie, w którym potrafiliśmy ich ograć. Oczywiście, było wiele wspaniałych interwencji w defensywie, mieliśmy wiele szczęścia, ale najważniejsze dla końcowego wyniku było to, że na murawę wyszła biało-czerwona drużyna przekonana o tym, że może wygrać! Dlatego po meczu z Holandią najbardziej podobała mi się wypowiedź Piotra Zielińskiego, szukającego – mimo niekorzystnego wyniku – pozytywów. Najłatwiej jeść spuścić głowę i powiedzieć: „To się nie uda”.
- Ale po tym, co zobaczyliśmy w czwartek, kibicom niełatwo uwierzyć, że się uda...
- Na szczęście Meksyk to nie Holandia, i Arabia Saudyjska też nie.
- Tak naprawdę o Meksyku wiemy niewiele.
… ale trudno mi wyobrazić sobie, żeby Meksykanie na mundialu byli zdolni zagrać taką piłkę, jaką pokazali w czwartek w Holendrzy.
- Owszem. Ale lepiej byłoby opierać nasze nadzieje na dobry wynik na naszych własnych umiejętnościach.
- Trzeba jednak wziąć pod uwagę ubytki kadrowe, jakie ma w tej chwili nasza drużyna. Zwłaszcza w środku pola mamy problem, bo przecież brakuje Kuby Modera czy Krystiana Bielika. Myślę, że z tego powodu selekcjoner ma sporą łamigłówkę, jaki system docelowo wybrać, które ustawienie ćwiczyć. Trzeba wybrać ten najlepiej pasujący do określonej grupy zawodników, jakich trener będzie mieć do dyspozycji na mundialu. Sądzę zresztą, że – wiedząc, kogo powoła na turniej w Katarze – ma już go w głowie. No, może są to dwa rozwiązania: zależne od tego, kogo będzie mieć do dyspozycji, ale i pod kątem konkretnego przeciwnika.
- Czasu na szlifowanie tych wyborów jest mało.
- Tak. I mało gier, w których można sprawdzać konkretne pomysły. To trudna walka z czasem, również w kontekście leczenia kontuzji. Wspomniałem o Moderze – jego nie będzie na pewno. Ale w tym momencie brakuje Matty'ego Casha, brakuje Pawła Dawidowicza. Jest parę osób, które – będąc zdrowymi i w formie – podniosłoby wartość tej drużyny.
- Mówił pan o konieczności większej odwagi. Ale może jej nie ma, bo wszyscy zapatrzeni są w Roberta Lewandowskiego?
- Wiele w tym jest racji. Tak, Robert uznawany jest za najlepszego napastnika świata. Ale – niestety – w piłkę gra jedenastu zawodników...