Charakterystyka drużyny
Hiszpania po mundialu w 2014 roku miała przejść rewolucję. Słyszeliśmy to. Coś się skończyło, czas pewnych bohaterów przeminął, czas na nowe otwarcie. Porażka ze Słowacją na otwarcie eliminacji do Euro 2016 tylko te przypuszczenia potwierdziła. A później poszło już łatwo. Vicente Del Bosque utrzymał stanowisko, piłkarze pozostali niemal ci sami, a zespół wygrał wszystkie kolejne spotkania w kwalifikacjach, dorzucając - chyba w ramach puenty - triumf nad Anglią w starciu towarzyskim.
Hiszpańskie słowo klucz? Hierarchia. Klasa piłkarza to jedno. Zasługi to drugie. Del Bosque ma pewne przyzwyczajenia i jeśli może, nie zmienia ich. Widać to w bramce. Numer jeden? Wciąż 33-letni Iker Casillas, rekordzista reprezentacji (165 meczów w barwach narodowych), którego sytuacji nie zmienił nawet transfer do FC Porto. 25-letni David de Gea mógłby pewnie w Manchesterze United zamieniać wodę w wino, przenosić góry, ale turniej rozpocznie niemal na pewno na ławce rezerwowych. W barwach Realu Madryt argumentów miałby więcej, ale jak pamiętamy, na Bernabeu zapomniano zaktualizować Windowsa i do jednej z najgorętszych transakcji letniego okienka ostatecznie nie doszło.
Podobnie ma się rzecz w obronie. Żelazna para stoperów to dalej Gerard Pique oraz Sergio Ramos. Obaj panowie nie wyglądają w ostatnich miesiącach solidnie, ale na środku obrony wielu alternatyw akurat nie ma. Sporo minut zaliczył w eliminacjach 25-letni Marc Bartra z Barcelony, trochę mniej 30-letni Raul Albiol z Napoli, a jeden mecz rozegrał również 26-letni Nacho Fernandez z Realu Madryt. Tyle że on sam już pewnie nie wie, czy jest wciąż solidnym stoperem, czy przeciętnym bocznym defensorem.
Boczne sektory to natomiast wymienne trio. Z prawej strony 31-letni Juanfran z Atletico oraz 24-letni Daniel Carvajal z Realu Madryt, z lewej absolutny dominator, 26-letni, szybki jak wiatr, Jordi Alba z Barcelony. W obwodzie pozostają 26-letni Cesar Azpilicueta z Chelsea Londyn oraz 22-letni Juan Bernat, kiedyś gracz Valencii, dzisiaj uniwersalny element układanki Pepa Guardioli. Spore nadzieje wiązać można też z 24-letnim Aleixem Vidalem. Warunek jest jednak jeden. Były gracz Sevilli musi przebić się do wyjściowej jedenastki Barcy. Czyli, inaczej rzecz ujmując, wysłać na emeryturę Daniego Alvesa.
Prawdziwa kopalnia talentów to natomiast linia środkowa. Patrząc czysto teoretycznie, Del Bosque mógłby się uprzeć i wystawić pewnie jedenastu piłkarzy środka pola. O dziwo jednak, pewniakiem do gry jest tylko 27-letni Sergio Busquets, z tego grona najmniej utalentowany. To on stanowi oś drużyny, jako pivot, wokół którego dobudowywane są kolejne elementy. Obok niego mocną pozycję ma David Silva, 30-letni czarodziej z Manchesteru City. Podobna charakterystyka zawodnika, co działa na jego niekorzyść, to też 23-letni Isco, as atutowy Realu Madryt. Miejsce w składzie traci natomiast powoli 31-letni Andres Iniesta, jeden z główych autorów dwóch tytułów mistrza Europy i jednego tytułu mistrza świata. Zamiast niego, Del Bosque woli dynamiczniejszego Koke z Atletico Madryt. 24-latek często w eliminacjach operował nawet na skrzydle. Czyli tam, gdzie wciąż pałeczkę pierwszeństwa ma 28-letni Pedro, obecnie gracz Chelsea Londyn.
Z Londynu na kadrę dojeżdżają też 28-letni Cesc Fabregas oraz 31-letni Santi Cazorla. Pierwszy, by wreszcie zastępować emerytowanego już Xaviego - a nie biegać na szpicy ataku - drugi, by stanowić alternatywę dla Pedro. W obwodzie pozostają też jeszcze dwaj inni magicy, z których pewnie przynajmniej jednego we Francji zabraknie. 27-letni Juan Mata to w tym sezonie najjaśniejsza bodaj postać okaleczonego Manchesteru United, a 24-letni Thiago Alcantara ma tylko jedną poważną wadę. Kryształowe zdrowie. Gdyby nie to, być może to od niego rozpoczynałoby się ustalanie wyjściowej jedenastki "La Roja".
Blado, w porównaniu do linii środkowej, wygląda natomiast atak. Podstawowy snajper w kwalifikacjach? Paco Alcacer, 22-letni napastnik Valencii. W kadrze imponująco skuteczny, w klubie co najwyżej przeciętny. Odwrotnie jak Diego Costa, 27-letnia szpica Chelsea Londyn. Naturalizowany Brazylijczyk jeszcze dwanaście miesięcy temu mógł być nawet poważnym kandydatem do korony króla strzelców turnieju. Tyle że to było rok temu, a obecnie były gracz Atletico Madryt wyróżnia się głównie tym, co kiedyś było tylko dodatkiem, a obecnie stanowi sens jego gry - bezsensownymi przepychankami. Ciekawiej, z piłkarskiego punktu widzenia, wygląda natomiast Nolito, 29-letni napastnik Celty Vigo, ale najpierw musiałby zdobyć w ogóle powołanie do kadry na Euro. A o to może być ciężko, tym bardziej, że coraz mocniejszą pozycję w kadrze zyskuje Alvaro Morata, piłkarz Juventusu Turyn. 23-latek ma też ten specyficzny dar, charakteryzujący piłkarzy wielkich. Strzela w ważnych meczach, chociaż akurat w tym sezonie dorzucić jeszcze warto słowo "TYLKO". W meczach towarzyskich szansę dostał też 35-letni Aritz Aduriz z Athletiku Bilbao. Z tego grona na pewno największy specjalista od gry głową.
Finaliści Euro 2016: Słowacja, czyli Marek Hamsik jak Diego Maradona [SYLWETKA]
Prawdopodobny skład:
Iker Casillas (FC Porto, 33 lata) - Daniel Carvajal (Real Madryt, 24), Gerard Pique (FC Barcelona, 29), Sergio Ramos (Real Madryt, 29), Jordi Alba (FC Barcelona, 26) - Sergio Busquets (FC Barcelona, 27), Cesc Fabregas (Chelsea Londyn, 28), David Silva (Manchester City, 30), Koke (Atletico Madryt, 24), Pedro (Chelsea Londyn, 28) - Paco Alcacer (Valencia CF, 22)
Ustawienia nie podejmujemy się typować. Hiszpanie grali właściwie w każdym. Począwszy od pięciu środkowych pomocników, przez wycofanie napastnika, po wystawienie dwójki snajperów lub dwóch szeroko ustawionych skrzydłowych. Na turnieju najpewniej podobnych eksperymentów - tak jak na wcześniejszych imprezach pod wodzą Vicente Del Bosque - już nie będzie.
Eliminacje do mistrzostw Europy 2016
Porażka ze Słowacją i seria ośmiu kolejnych zwycięstw, aż do efektownego finiszu kampanii. Eliminacje do Euro 2016 przypominały trochę wyczyny "La Roja" w kampanii kwalifikacyjnej rozegranej szesnaście lat wcześniej. Walkę o bilety na Euro 2000 zespół Jose Antonio Camacho też rozpoczął tragicznie. Ulegając już w pierwszej kolejce Cyprowi 2:3. Ale później odbił sobie wpadkę z nawiązką, miażdżąc zespoły Austrii i San Marino różnicą dziewięciu bramek, a Cypryjczyków odprawiając z bagażem zaledwie ośmiu.
Tym razem zabrakło tylko skuteczności. Bo potencjał na podobne fajerwerki był. Hiszpania odzyskała równowagę. Znowu, jak przed nieszczęsnym mundialem w Brazylii, potrafiła przejmować inicjatywę na boisku, ale też nie miała problemu, by przewagę tę w odpowiedni sposób wykorzystać. Na dodatek w całym 2015 roku nie straciła w starciu o punkty nawet jednego gola.
Bilans reprezentacji Hiszpanii w eliminacjach Euro 2016
Zespół | Mecze | Zwycięstwa | Remisy | Porażki | Gole strzelone |
Gole stracone |
Punkty |
1. Hiszpania | 10 | 9 | 0 | 1 | 23 | 3 | 27 |
Najlepszym strzelcem kwalifikacji został Paco Alcacer, autor pięciu trafień. Trzy dorzucił David Silva, a po dwie bramki zapisali na swoim koncie Pedro oraz Santi Cazorla. Jeśli chodzi o asysty, bezkonkurencyjny okazał się wspomniany Silva (triumfator punktacji kanadyjskiej), ale sporo udanych wejść na połowę rywala zanotowali również boczni obrońcy: Juanfran oraz Jordi Alba.
Grupa D Euro 2016
1 | Hiszpania |
2 | Czechy |
3 | Chorwacja |
4 | Turcja |
Finaliści Euro 2016: Walia, czyli o tym jak Gareth Bale przebił Ryana Giggsa słów kilka [SYLWETKA]
Gwiazda drużyny: Sergio Ramos (Real Madryt, 29 lat, 130A-10 goli)
Tyle gwiazd w środku pola, że aż... przyszło nam do głowy, że żadna z nich nie jest niezastąpiona. I stąd wybór stopera, bo też akurat w środku obrony Vicente Del Bosque pola manewru nie ma. I jakiekolwiek problemy kadrowe w tej części boiska mogą się okazać dla Hiszpanów zwyczajnie zabójcze.
Sergio Ramos - od czego tu zacząć? Wychowanek Sevilli, debiutował w jej barwach w wieku zaledwie siedemnastu lat. Wówczas klub z Andaluzji był po prostu słaby. Zbyt mały dla kogoś tak utalentowanego. Tym bardziej, że już po kilkunastu miesiącach z propozycją zgłosił się Florentino Perez. Dyskusji nie było. Kibice protestowali, ale pieniądze wyłożone przez Real Madryt mogły zawrócić w głowie. 27 milionów euro i miejsce w składzie "Galacticos". Marzenie każdego hiszpańskiego nastolatka.
Spłacił się. Szybko stał się symbolem drużyny. Wędrował po pozycjach - biegał na stoperze, na boku obrony, szukano dla niego alternatywy w strefie środkowej - momentami nie wytrzymywał presji, ale rósł z każdym sezonem. Wreszcie wyrósł ponad wszystkich, ale spuentował wszystko dopiero końcówką sezonu 2013/2014. Gdy najpierw dwa razy wpakował piłkę do bramki Manuela Neuera w półfinale Ligi Mistrzów, a później w finale, przeciwko Atletico, w doliczonym czasie uratował marzenia o "Decimie". To był idealny nokaut. Podbródkowy po długiej kombinacji na odwiecznym rywalu z Madrytu. I uzupełnienie kolekcji z trofeami. O te jeszcze brakujące.
Krótki opis? Obrońca doskonały. Kiedy akurat mu się chce i nie gubi krycia. Szybki, zwrotny, dobrze czytający grę. Znakomicie grający w powietrzu. Czy to na poziomie piętra trzeciego, czy na wysokości kolan. Szybki. Dysponujący celnym dośrodkowaniem i precyzyjnym podaniem na kilkadziesiąt metrów. Potrafiący wyprowadzać piłkę ze strefy obrony. Dobrze czujący się w rozegraniu, a nawet w roli archaicznego już libero. Skuteczny w polu karnym przeciwnika. Celnie bijący stałe fragmenty gry: czy to rzuty wolne, czy to rzuty karne. Doprawdy, nie sposób znaleźć piłkarskiej wady. Co najwyżej jedna, wspomniana na początku. Czasem mu się nie chce.
Ot, taka natura. Ramos na sumieniu miewa bowiem sporo. Lubi dyskutować. Lubi się kłócić. Wymierzać sprawiedliwość. Co najzabawniejsze, nasłynniejsze sprzeczki miewał z Pique, reprezentacyjnym partnerem ze środka defensywy. Ale nie tylko. Z Diego Costą, też kolegą ze zgrupowań, w najlepszych latach urządzał sobie na murawie małe pojedynki MMA. Tu łokieć, tam kolano, a gdzieś w tym wszystkim również małe splunięcie i wymiana zdań.
Ot, rzeczywistość Ramosa. Gościa, który w w trakcie swojej kariery już dwadzieścia razy wylatywał z boiska z czerwoną kartką. Co też jest pewnym rekordem, bo Hiszpan zdążył już zdystansować w tym względzie chociażby Paulo Montero, szalonego Urugwajczyka, znanego z występów w Juventusie Turyn i z tego, że w Serie A częściej z boiska nie wylatywał nikt.
Selekcjoner: Vicente Del Bosque
Nie sposób opisać fenomenem tego człowieka. Piłkarska osobowość. Wybitny piłkarz, jeszcze lepszy trener. Legenda Realu Madryt. Historia hiszpańskiego futbolu. To chyba najkrótsze możliwe CV. Chociaż zabrakło nam miejsca na sukcesy. A wymieniać wszystkich tak po prostu nie ma sensu. Zebrać, opracować, później wystawić i kazać deklamować z pamięci. Tyle można chyba zrobić.
W barwach Królewskich rozegrał niemal pół tysiąca spotkań. Wystąpił na Euro 1980. Później został trenerem. Oczywiście w Madrycie, oczywiście w Realu. Przez dekadę obserwował wydarzenia z boku. Widział chaos wokół ławki trenerskiej i czekał. Od marca 1994 roku do listopada 1999 na Santiago Bernabeu pracowało formalnie... dziewięciu szkoleniowców. I to nazwiska z najwyższej półki. Fabio Capello, Jupp Heynckes, Jose Antonio Camacho, Guus Hiddink oraz John Toshack wywalczyli razem jeden tytuł mistrzowski oraz jeden triumf w Lidze Mistrzów.
Aż nadszedł on. Śmieszny facet z wąsem. W pierwszym sezonie wygrał Champions League. W kolejnym dostał Luisa Figo i poprawił tytułem mistrza Hiszpanii. A później, już po transferach Zinedine'a Zidane'a oraz Ronaldo, powtórzył cykl. Stworzył przy tym bodaj najbardziej ekscytujący team w dziejach. Słynnych Galaktycznych, o których sir Alex Ferguson mawiał, że wygrać z nimi można tylko przypadkiem. Byle tylko nie rozdrażnić lwa.
Legendę budował też Del Bosque. Między innymi słynnym stwierdzeniem, że on za wiele do roboty na Bernabeu nie ma, bo jego piłkarze sami wiedzą najlepiej, jak mają grać. Pan "nie wtrącać się" ostatecznie za swoje słowa zapłacił. Perez uznał, że skoro trener nic nie robi, to lepiej go wyrzucić i ostatecznie dymisję wręczył mu na korytarzu. - Poczułem się jak śmieć - wspominał później. Po latach historia przyznała mu rację. Kolejni trenerzy obrywali obuchem po głowie, a pożar ugasił dopiero Fabio Capello. Ten sam, który tytuł świętował też dekadę wcześniej.
Cierpliwie czekał. Przejął na chwilę Besiktas, ale został zwolniony. Wreszcie do dymisji podał się Luis Aragones, selekcjoner mistrzów Europy z 2008 roku. W jego miejsce hiszpańska federacja wzięła właśnie Del Bosque. A ten ponownie... przede wszystkim postanowił niczego nie zepsuć. Zostawił więc szkielet zespołu poprzednika, utrzymał poprzednie ustawienie, poprzekładał kilka klocków i cztery lata później został najbardziej utytułowanym szkoleniowcem w dziejach futbolu.
Mistrz świata. Mistrz Europy. Dwukrotny zwycięzca Ligi Mistrzów. Dwukrotny mistrz Hiszpanii. Hiszpański Paweł Janas.
Finaliści Euro 2016: Anglia, czy ojcowie futbolu znowu napompowali balonik [SYLWETKA]
Historia
Przez lata grali jak nigdy i przegrywali jak zawsze. Kto futbolem zaczął interesować się na dobre w roku 2006, może nie uwierzyć. Na Półwyspie Iberyjskim nie zawsze posiadano patent na wygrywanie. Ba! Większych przegranych historia futbolu chyba nie widziała. Był Real Madryt, wielka tylko w kraju Barcelona (jedna Liga Mistrzów, do 2006 roku mniej niż angielskie Nottingham Forrest!) i pełne tomiska klęsk oraz niepowodzeń. Klubowych - choćby dwa przegrane finały Ligi Mistrzów Valencii z rzędu - a także reprezentacyjnych.
Zaczęło się bodaj w 1960 roku. Złoty okres iberyjskiego futbolu. W Portugalii błyszczał Eusebio, w Madrycie rządził Alfredo Di Stefano, a w Barcelonie Luis Suarez. Drugi i trzeci stanowili też o sile hiszpańskiej armady, przygotowującej się do pierwszych w historii finałów mistrzostw Europy. "La Roja" była faworytem. Praktycznie jedynym. W eliminacjach wyeliminowała Polskę i kolejne spotkanie rozegrać miała w Związku Radzieckim. Tyle że weto postawił generał Franco, przywódca Hiszpanii, który uznał, że jego krajanie w kraju komunistycznym się zwyczajnie nie pokażą. Nie, bo nie. I ostatecznie Hiszpania z turnieju wyleciała walkowerem. Dwa lata później, w Chile do Di Stefano dołączył jeszcze Ferenc Puskas. Legendarny Węgier, a wtedy już snajper Realu Madryt. Piłkarz wybitny. Na dodatek na ławce rezerwowych ponownie zasiadł Helenio Herrera, słynny "mag futbolu". Zdało się to na niewiele, a klęska w fazie grupowej była prawdziwą kompromitacją.
Nastrojów nie poprawił specjalnie nawet sukces podczas kolejnego Euro, tym razem rozgrywanego już w Hiszpanii. Tym bardziej, że w kolejnych latach piłkarze z Półwyspu Iberyjskiego kontynuowali marsz żałobny. Tło dla najlepszych stanowili nawet podczas mundialu rozgrywanego u siebie. W 1982 roku. Tego samego, podczas którego biało-czerwoni zdobyli brązowy medal.
Decydowały podziały i idiotyczna selekcja. Raz wylatywał gracz Realu Madryt, raz Barcelony. Na dodatek piłkarze "La Roja" nie wytrzymywali presji wielkiego turnieju. No i najważniejsze. Mimo nieograniczonego ponoć potencjału, piłkarzy absolutnie wybitnych brakowało. Utarło się wręcz, że Hiszpanie to świetne uzupełnienia dla największych gwiazd Realu Madryt oraz FC Barcelony. Dla Hugo Sancheza, Bernda Schustera, Michaela Laudrupa, Romario, Hristo Stoichkova, Ivana Zamorano, Ronalda Koemana czy wreszcie dla Luisa Figo, Zinedine'a Zidane'a czy Ronaldo.
I zdarzył się cud. Nieoczekiwanie, bez racjonalnych przesłanek. Narodziło się pokolenie graczy absolutnie wybitnych. Iker Casillas, Raul, Carles Puyol, Xavi, a później jeszcze Andres Iniesta, Xabi Alonso, Fernando Torres, David Villa, Cesc Fabregas czy Sergio Ramos. To właśnie oni wprowadzili hiszpański futbol na szczyt. W ciągu sześciu lat odbijając sobie to, co przez lata wydawało się dla nich niezdobywalne. Dwa razy wygrywając mistrzostwa Europy i sięgając po upragnione złoto mistrzostw świata.
I tylko tego ofensywnego stylu żal. Stylu pełnego hiszpańskiego temperamentu. Nieskutecznego, ale niezapomnianego. W myśl wspomnianego już starego przysłowia: "gramy jak nigdy, przegrywamy jak zawsze".
Starty | Sukcesy | |
Mistrzostwa Świata | 14 | Złoto (2014) IV miejsce (1950) |
Mistrzostwa Europy | 9 | Złoto (1964, 2008, 2012) Srebro (1984) |