Wayne Rooney

i

Autor: AP Wayne Rooney cieszy się ze strzelenia 50 bramki dla reprezentacji Anglii w meczu ze Szwajcarią w eliminacjach piłkarskich mistrzostw Europy 2016

Finaliści Euro 2016: Anglia, czyli ojcowie futbolu znowu napompowali balonik [SYLWETKA]

2016-02-05 14:33

Ojcowie futbolu. Kiedyś absolutni dominatorzy. Od dziesiątek lat najwięksi przegrani. Twórcy zarazem najprężniejszej machiny futbolowej na Starym Kontynencie. Dochodowej i wciąż zagarniającej kolejne rynki, słynnej Premier League, porównywanej już momentami do amerykańskiej NBA. Nie przedłużając dalej. Przedstawiamy sylwetkę kolejnego finalisty Euro 2016! Oto reprezentacja Anglii! Czy Wyspiarze wreszcie zdobędą medal wielkiej międzynarodowej imprezy?

Charakterystyka drużyny

Jak zwykle - tajemnica. Teoretycznie jeden z głównych faworytów. Silna pierwsza jedenastka, jeszcze mocniejsze rezerwy, a także grupa utalentowanych młodzianów, zdolnych w pojedynkę wygrać mecz. No i Wayne Rooney. Strzelecki rekordzista Wyspiarzy, zawodzący w Manchesterze United, ale zawsze skuteczny w drużynie narodowej. Dorzucając do tego komplet zwycięstw w trakcie kampanii kwalifikacyjnej, mamy obraz jednej z mocniejszych angielskich reprezentacji ostatnich lat. Serio!

Finaliści Euro 2016: Szwajcaria, czyli Alpejski Messi i jego kompania [SYLWETKA]

Selekcjoner Roy Hodgson zbudował drużynę w sposób niecodzienny. Nie szukał fundamentów w defensywie. Nie zbudował monolitu w tyłach. Wystawił armaty, pozwolił piłkarzom grać, improwizować i poczekał na efekty. Przypominając sobie misterną strategię Fabio Capello, pamiętając o koszmarnym stylu Anglików z lat poprzednich, wydaje się, że to ciekawa odmiana.

Anglicy grają więc... po angielsku. Bezpośrednio, szybko, wykorzystując całą szerokość boiska. Nie bawią się w kombinacyjne ataki środkiem. Prostopadłe podanie, klepka, centra, uderzenie. To może się podobać. Tym bardziej, że w podobnej taktyce znakomicie czują się gracze ofensywni. Wayne Rooney porusza się po całym boisku, Raheem Sterling szuka miejsca w bocznych sektorach boiska, a odpowiedzialność za bramki spadła w kwalifikcjach na wysuniętego napastnika. Najpierw na piekielnie skutecznego Danny'ego Welbecka z Arsenalu Londyn, a później - na finiszu eliminacji, po tym jak Welbeck doznał rocznej kontuzji kolana - na Harry'ego Kane'a z Tottenhamu Londyn. 22-latek tylko w obecnym sezonie Premier League ustrzelił już 15 goli i ustępuje w tym względzie tylko rewelacyjnemu Jamiemu Vardy'emu z Leicester City. Kolejnemu zresztą reprezentantowi.

Kto jeszcze? Do bram jedenastki pukają też dwaj dynamiczni skrzydłowi. Theo Walcott oraz Alex-Oxlade Chamberlain, obaj z Arsenalu Londyn. Co najzabawniejsze - mocniejsza pozycję w kadrze ma ten drugi, co nie przekłada się na występy klubowe. Zupełnie z radarów selekcjonera zniknął natomiast Daniel Sturridge, ale trudno się dziwić, skoro po fenomenalnym sezonie 2013/14, w dwóch kolejnych 26-letni napastnik Liverpoolu zamieszkał właściwie w szpitalu.

Potencjał w ataku mimo to Anglicy mają potężny. Być może największy obecnie na Starym Kontynencie. Żeby nie było jednak zbyt różowo, w defensywie sytuacja wygląda zdecydowanie gorzej. Pewniakiem w bramce jest Joe Hart. Golkiper Manchesteru City, uznawany przez wielu za jednego z najlepszych w Europie. Zmiennika jednak nie ma. Jack Butland ze Stoke City to spore nieporozumienie.

Podobnie zresztą jak gra całej linii defensywnej. Strzelić gola Wyspiarzom? Najprostsza rzecz na świecie. Wystarczy wyciągnąć stoperów pod linię środkową i zagrać prostopadłe podanie. Cała formacja obronna przesuwa się bowiem w żółwim tempie, a stoperzy Anglików sprawiają wrażenie, jakby biegali z plecakami pełnymi kamieni. Przoduje w tym 30-letni Gary Cahill z Chelsea Londyn. Świetny w powietrzu, koszmarny w kryciu. Jego wartość spada drastycznie z każdym kolejnym metrem od pola karnego. Podobnie wygląda sytuacja z pozostałymi defensorami: z 33-letnim Philem Jagielką, 21-letnim Johnem Stonesem (obaj Everton) czy dwa lata starszym Philem Jonesem. Ten ostatni ma na dodatek permanentne problemy zdrowotne. Inna sprawa, że każdy z nich to wielki atut Wyspiarzy przy stałych fragmentach gry. Jednej z najmocniejszych broni armady Hodgsona.

Boki? Kandydatów wielu, pewniaka żadnego. Z prawej strony najczęściej występował ostatnio Nathaniel Clyne, 24-latek z Liverpoolu. A jeśli nie on, to jeden ze stoperów. Wspomniany już Jones, albo Chris Smalling, kolejny gracz Manchesteru United. Na lewej natomiast plany Hodgsona mocno się posypały. Po kontuzji Luke'a Shawa (Manchester United) na początku rozgrywek, obniżce formy Kierana Gibbsa oraz Leigthona Bainesa - 31-latek stracił całą pierwszą część sezonu przez kontuzję kostki - pewniakiem wydaje się tylko 26-letni Ryan Bertrand. Kiedyś gracz Chelsea Londyn, w zeszłym sezonie najlepszy lewy defensor na Wyspach w barwach Southampton.

Urazy mocno dały się we znaki również w linii środkowej. Kontuzja wyeliminowała bowiem na wiele miesięcy Jacka Wilshere'a, jedynego angielskiego pomocnika klasy światowej. 24-letni pomocnik Arsenalu Londyn na Euro 2016 - o ile wróci do formy - powinien mimo wszystko stanowić o sile kadry Hodgsona. Znakomicie wyszkolony technicznie, obdarzony niezłym uderzeniem - w wielu elementach i stylu gry wręcz do złudzenia przypomina słynnego Paula Gascoigne'a. Pytanie więc tylko, kto zagra obok niego. W eliminacjach sporo występów zaliczyli doświadczeni: 30-letni James Milner (Liverpool) oraz 26-letni Fabian Delph, którego również nie oszczędzają jednak urazy. Być może więc centralna część boiska oddana zostanie piekielnie uzdolnionym młodzianom: 22-letniemu Rossowi Barkleyowi z Evertonu oraz zaledwie 19-letniemu Delle Alliemu, absolutnej rewelacji obecnych rozgrywek z Tottenhamu. Ten pierwszy występował już na mundialu w Brazylii, a drugi przywitał się z kadrą narodową w najlepszy możliwy sposób. W cudowny sposób dziurawiając bramkę Hugo Llorisa w towarzyskim spotkaniu Anglików z Francuzami.

Prawdopodobny skład

Joe Hart (Manchester City, 28 lat) - Nathaniel Clyne (Liverpool, 24), Gary Cahill (Chelsea Londyn, 30), John Stones (Everton, 21), Ryan Bertrand (Southampton, 26) - Jack Wilshere (Arsenal Londyn, 24), James Milner (Liverpool, 30), Ross Barkley (Everton, 22) - Raheem Sterling (Manchester City, 21), Wayne Rooney (Manchester United, 30), Harry Kane (Tottenham, 22)

Skład wytypowany intuicyjnie. Równie dobrze na prawej stronie obrony zagrać może Phil Jones, w środku Phil Jagielka, na lewej doświadczony Leighton Baines. W linii środkowej - zamiast Barkleya - Delle Alli, a w ataku - o ile wróci do formy sprzed kontuzji - Danny Welbeck. Biorąc również pod uwagę okoliczności turnieju, Roy Hodgson może też rotować ustawieniem, cofając w spotkaniach z mocniejszymi rywalami - co robił w trakcie eliminacji - jednego z napastników, a wystawiając w linii środkowej kolejnego skrzydłowego, np. Theo Walcotta.

Finaliści Euro 2016: Francja, czyli historia lubi się powtarzać [SYLWETKA]

Eliminacje do Euro 2016

Spacerek. Anglia ruszyła z impetem w spotkaniu pierwszym, a hamulec zaciągnęła po końcowym gwizdku sędziego w spotkaniu ostatnim. Wyspiarze wygrali wszystkie mecze, strzelili aż 31 goli i stracili zaledwie trzy. Wszystkie, co najzabawniejsze, w starciach ze Słowenią. Na dodatek wyrównali rekord kwalifikacji. Tylko Czesi w eliminacjach do Euro 2000, Francuzi w kampanii rozegranej cztery lata później oraz Niemcy przed mistrzostwami Europy 2012 wygrali wszystkie spotkania.

Mało? To dorzućmy jeszcze znamienną statystykę. Ostatnie spotkanie eliminacyjne Brytyjczycy przegrali... 10 października 2009 roku. W Dniepropietrowsku - w starciu o zerową stawkę - ulegli Ukrainie. Później, w trzech kolejnych eliminacjach, nie znaleźli pogromcy.

Bilans reprezentacji Anglii w eliminacjach Euro 2016

Mecze Zwycięstwa Remisy Porażki Golestrzelone Golestracone Punkty
1. Anglia 10 10 0 0 31 3 30

Gwiazdy morderczej kampanii? Strzelec siedmiu goli - bezbłędny egzekutor rzutów karnych - Wayne Rooney, autor sześciu Danny Welbeck oraz absolutny lider środka pola Jack Wilshere. To oni stanowili o sile drużyny narodowej. Dopiero w ostatnich meczach pojawiła się gwiazda kolejna. Być może największa ze wszystkich. Niesamowity Harry Kane, który w reprezentacji zadebiutował dopiero w marcu 2015 roku.

TABELA grupy B na Euro 2016

1 Anglia
2 Rosja
3 Walia
4 Słowacja

Gwiazdy drużyny: Wayne Rooney Harry Kane (Tottenham Hotspur, 22 lata, 8A - 3 gole)

Zaskoczeni? My trochę też. Długo się wahaliśmy. Czy on, czy może jednak Rooney. Wyszło, że skoro Anglia ma zagrać inaczej niż wcześniej - w sensie, wreszcie wygrać cały turniej - to najjaśniejszego punktu należy szukać wśród młodych. Harry Kane to modelowy egzemplarz nadchodzącej fali angielskich talentów. Piekielnie skuteczny (w Premier League od czterech sezonów, a w dorobku już korona króla strzelców, kolejna w drodze), pozbawiony kompleksów, na dodatek pozostający w orbicie zainteresowań największych zespołów Starego Kontynentu.

No i Rooney to nieciekawy temat na krótką opowieść. Napisano o nim bowiem wszystko. Lubi podstarzałe baby w gumofilcach, strzelił setki goli, pierwszego trafił jako nastolatek, pokonując cudownym uderzeniem Davida Seamana, a na wielkich turniejach do tej pory zawodził na całej linii. Przez kontuzje, przez nieodpowiedzialne decyzje... Aha, zapomnielibyśmy. Przeszczepił sobie przed trzydziestką włosy.

Anglia tymczasem potrzebowała właśnie Kane'a. Snajpera. Egzekutora. Kogoś takiego jak Stan Mortensen, Geoff Hurst, Gary Lineker czy wreszcie Alan Shearer. To te nazwiska zapewniały Wyspiarzom sukcesy. Medale na wielkich imprezach. I teraz to na barkach snajpera Tottenhamu spocznie odpowiedzialność za wynik.

Już dzisiaj jest warty 60 milionów euro. W wieku ośmiu lat uczęszczał do szkółki Arsenalu Londyn, ale trenerzy Kanonierów nie poznali się na jego talencie. Nic w tym zresztą dziwnego. Pamiętamy jego debiutanckie występy w barwach Spurs. Wyglądał... dziwnie. Na pewno nie jak przyszła gwiazda. To przypadek podobny do Niemca Thomasa Mullera. Precyzyjne uderzenie i niewiarygodna boiskowa intuicja. Patrząc na graczy z przeszłości, sposobem poruszania nie przypomina Alana Shearera czy Gary'ego Linekera. Jeśli już, to Karla-Heinza Rummenigge, niemiecką gwiazdę z lat 80.

Kariera błyskawiczna. W 2014 znano go w okolicach stadionu Tottenhamu. Rok później był już gwiazdą światowego formatu. Możliwości transferu badały największe angielskie ekipy. Na czele z Chelsea Londyn, Manchesterem United, ale też hiszpańskie. W styczniu 2016 roku na White Hart Lane przyszło ponoć zapytanie nawet z Madrytu.

- Gdzie on się podziewał? - pytał niedawno Arsene Wenger. Francuz o krótkim epizodzie Kane'a w Arsenalu nie wiedział. - Jak daleko może zajść? Ma wielkie umiejętności, zrobi wspaniała karierę - dodał menedżer Kanonierów. O lepszy komplement trudno. Ten sam facet trenował przecież największych napastników Starego Kontynentu. Thierry Henry, Dennis Bergkamp czy Robin Van Persie nie byliby tymi samymi piłkarzami, gdyby w pewnym momencie nie trafili do po skrzydła słynnego szkoleniowca Arsenalu.

Finaliści Euro 2016: Albania, czyli Popek i największy producent żelazobetonu wchodzi do elity [SYLWETKA]Selekcjoner: Roy Hodgson

Jeden z najbardziej niedocenianych szkoleniowców Starego Kontynentu. Prawdziwy obieżyświat. Zaczynał karierę w Szwecji jeszcze w latach siedemdziesiątych. W Skandynawii zdobył właściwie wszystko. Tylko mistrzem Szwecji został siedem razy. Do światowej czołówki dobijał się jednak kolejnych dwadzieścia wiosen. Zaprocentowała dopiero praca z kadrą Szwajcarii. Dwa kolejne międzynarodowe turnieje z Helwetami otworzyły mu drzwi na San Siro. Był trzecim wyborem Massimo Morattiego, charyzmatycznego prezydenta Interu Mediolan, słynącego z tego, że wydawał miliony na transfery i z tego, że... lubił zwalniać trenerów.

Długo wyborem najlepszym. Wytrzymał na gorącym stołku dwa lata (dłużej niż chociażby Marcello Lippi!). Wprowadził Inter do czołówki Serie i awansował do finału Pucharu UEFA. Dla Morattiego, wyjątkowo opornego ucznia trudnej sztuki zarządzania klubem, to było jednak za mało. Zwolnił Anglika, a do błędu przyznał się - na krótko - dopiero dwa lata później. Ponownie zatrudniając Hodgsona, ale chyba tylko po to, by wyrzucić go z roboty z jeszcze większym hukiem dwa miesiące później. Po sześciu meczach i czterech porażkach.

Z takim CV nie musiał długo szukać pracy. Mimo to chętnych ze światowej czołówki brakowało. Znajdowali się inni. Kluby szwajcarskie, duńskie, kadra Zjednoczonych Emiratów Arabskich i wreszcie zespół Finlandii. Ze spokojnej roboty na uboczu europejskiego futbolu, zrobiła się jednak, po udanych występach Finów w eliminacjach do mistrzostw Europy 2008, nieoczekiwana trampolina. Prosto do Premier League, w której wcześniej Hodgson spędził zaledwie dwa lata. Trenując, ze sporymi sukcesami, upadającą potęgę - Blackburn Rovers.

W Fulham miał być strażakiem, ratować zespół przed spadkiem z ligi, a nieoczekiwanie doprowadził przeciętnych piłkarzy do finału Ligi Europejskiej. To pozwoliło mu wskoczyć do absolutnego top angielskich trenerów. Po sześćdziesiątce dostał wreszcie prawdziwe wyzwania. Najpierw stanowisko menedżera Liverpoolu, a później - po 36 latach burzliwej kariery - najgorętszy stołek na Wyspach Brytyjskich. Fotel selekcjonera reprezentacji Anglii.

I chociaż media jadą po Hodgsonie równo, zarzucając mu absolutny brak charyzmy i pomysłu, ten robi swoje. Szuka, szuka i jeszcze raz szuka. Inaczej pracować zresztą nie mógł. Pokolenie Franka Lamparda, Stevena Gerrarda czy Rio Ferdinanda przeminęło. Został tylko kac po kolejnych niepowodzeniach. Czy następcy okażą się skuteczniejsi? Szkoleniowiec nie ma wątpliwości: - Będziemy na Euro bardzo trudni do pokonania. To dobra wiadomość na przyszłość.

Historia

Na Wyspach Brytyjskich narodził się futbol. To historyczny fakt. Futbol narodził się przypadkowo. To drugi fakt. Dzisiejsze emocje zawdzięczamy bowiem pewnemu niesfornemu brytyjskiemu studentowi, który podczas meczu rugby postanowił piłkę nie łapać, a kopać. I to on rozpoczął piłkarskie szaleństwo. Szaleństwo, które opanowało całą planetę.

Historia angielskiego futbolu to dwie epoki. Przedwojenna i powojenna. Okres absolutnej dominacji i okres absolutnej kompromitacji. W trakcie trwania pierwszej - rządzili. Wygraliby pewnie wszystko, tyle że okazali się zbyt dumni, by w ogóle z resztą świata rywalizować. Woleli bratobójcze pojedynki ze Szkotami i Walijczykami, niż walkę o medale mistrzostw świata. Drugą rozpoczęli w 1950 roku, gdy wreszcie zjawili się na mundialu. I chociaż dysponowali potężnym arsenałem, oberwali obuchem. Stan Mortensen, Sir Stanley Matthews, Billy Wright, Tom Finney - to były nazwiska najlepszych wówczas futbolistów na świecie.

29 czerwca 1950 roku. Bodaj najczarniejszy dzień w historii angielskiej piłki. Amerykanie wystawili amatorów. Haitańczyk Joe Gaetjens w USA tylko studiował. Nie miał nawet obywatelstwa. To on jednak nieoczekiwanie pokonał Berta Williamsa i doprowadził do być może największej sensacji w dziejach futbolu. W którą początkowo nikt nie uwierzył. Takie czasy. Nie istniał Internet, tylko telegramy. W Londynie początkowo uznano, że ktoś się pomylił. USA - Anglia 1:10 - taki wynik uznano za prawdopodobny. Dopiero później okazało się, że wygrali ci "o których nie mieliśmy nawet pojęcia, że potrafią grać w piłkę" - cytując gorzki komentarz Daily Mail.

Pierwszy sukces przyszedł później. Anglia mundial wygrała dopiero po szesnastu latach. Pod wodzą Sir Alfa Ramseya na ławce i Sir Bobby'ego Charltona na boisku. Na swoich stadionach, korzystając z roli gospodarza w najgorszy możliwy sposób. Czego tam nie było. Terminarz? Zmieniony. Bylyby Brytyjczycy nie wyjechali poza Londyn. Sędziowanie? Koszmar. Anglik George McCabe zrobił wszystko, byle tylko wyeliminować głównego faworyta do złota, kadrę Brazylii. Pozwolił więc w spotkaniu fazy grupowej skopać Pelego. Ten doznał kontuzji, obraził się na cały świat, a obrońca tytułu kilka dni później wracał już do Ameryki Południowej. Jeszcze śmieszniej załatwiona została drużyna Argentyny. Antonio Rattin wyleciał w starciu z gospodarzami z boiska po tym, jak obraził arbitra Rudolfa Kreitleina. Było to o tyle dziwne, że Niemiec... nie znał hiszpańskiego. Ale obelgi zrozumiał.

Wreszcie w finale uznany został gol, którego sędzia liniowy, słynny Azer Tofik Bachramow, widzieć nie mógł. Królowa Elżbieta była jednak zachwycona. Anglia wróciła na tron, a puchar do góry wznieść mógł kapitan, legendarny stoper Bobby Moore.

Na chwilę i nigdy więcej podobna sztuka już się Brytyjczykom nie przydarzyła. Osiem lat później wystarczyć musiał telewizor. Z mistrzostw wykolegowała ich bowiem kadra Kazimierza Górskiego. To był początek bolesnych niepowodzeń. Wyspiarze tylko dwa razy dobrnęli jeszcze do strefy medalowej. Dwa razy barierą nie do pokonania okazali się Niemcy. W obu przypadkach o wyniku decydowały rzuty karne. I w obu decydowało najsłabsze ogniwo. Suart Pearce przestrzelił w półfinale mistrzostw świata 1990, a Gareth Southgate sześć lat później pozwolił zostać bohaterem Andreasowi Koepke w półfinale mistrzostw Europy.

Detale. Centymetry. To historia angielskiego futbolu. Zawsze właśnie one decydowały. Zawsze o porażkach. Czy po 50 latach od największego sukcesu angielskiej piłki, passa wreszcie się odwróci? Okoliczności triumfu były wówczas haniebne. Ale ojcowie futbolu swoje chyba odcierpieli.

 StartySukcesyMistrzostwa świata14Złoto (1966)Czwarte miejsce (1990)Mistrzostwa Europy8Brąz (1968)III/IV miejsce (1996)Zobacz SYLWETKI innych finalistów Euro 2016

Najnowsze