Charakterystyka drużyny
Solidni. Podobne określenie nasuwa się natychmiast, gdy przyjrzymy się kadrze zespołu Vladimira Petkovicia. Ze świecą szukać w reprezentacji Szwajcarii gwiazd światowego formatu. Najbliższy podobnego miana był do niedawna Xherdan Shaqiri, w przeszłości skrzydłowy Bayernu Monachium i Interu Mediolan. Tyle że 23-letni piłkarz pochodzenia albańskiego chyba niepotrzebnie porwał się na podbicie Premier League w barwach przeciętnego Stoke City. Anglicy zapłacili za niego latem 17 milionów euro i z pewnością nie uznali nagle, że zrobili biznes życia. W dużym skrócie: Szwajcar jesienią 2015 roku zawiódł na całej linii.
Finaliści Euro 2016: Rumunia, czyli generała Iordanescu podejście trzecie [SYLWETKA]
Mimo to w kadrze narodowej to on jest mózgiem drużyny. To on strzela, to on podaje i to on decyduje o ustawieniu zespołu. Pozostali biegają wokół bardziej utalentowanego kolegi.
A wielu z nich wcale nie przypomina ogórków. Prawdziwe bogactwo znajduje się zwłaszcza w drugiej linii. Wystarczy przywołać nazwiska. Granit Xhaka to podstawowy pomocnik Borussii Moenchengladbach, uczestnika tegorocznej edycji Ligi Mistrzów. Blerim Dzemaili, gdyby nie kontuzje, stanowiłby o sile włoskiej Genoi. Valon Behrami od lipca 2015 roku pozostaje zawodnikiem Watfordu. Wcześniej przez lata budował swoją markę na półwyspie Apenińskim: w Lazio Rzym, Fiorentinie czy Napoli.
Do Premier League przeniósł się też Gokhan Inler, do niedawna mózg kadry narodowej i klubowy kolega Behramiego w Neapolu. Tyle że akurat defensywnemu pomocnikowi zmiana klimatu nie posłużyła. W Leicester City wybiega na murawę mniej więcej równie często co nasz Marcin Wasilewski.
Gorzej wygląda defensywa. Yann Sommer w bramce trzyma poziom. Podobnie jak Stephan Lichtsteiner - prawy defensor Juventusu Turyn, kiedyś najlepszy na swojej pozycji w Serie A - oraz Fabian Schar. Ten drugi, stoper Hoffenheim, posiada na dodatek jeden nieoceniony atut: znakomity refleks w polu karnym rywali. W kwalifikacjach w sześciu spotkaniach dwukrotnie umieścił piłkę w siatce rywali.
Sporo błędów popełnia natomiast Ricardo Rodriguez, lewy defensor VFL Wolfsburg. Nadrabia jednak w ofensywie, czego powiedzieć nie można o Johanie Djourou. Piłkarz Hamburga to prawdziwy ewenement na skalę światową. Wolny, mało zwrotny, nieodpowiedzialny - bardziej, niż na murawę, nadawałby się do tartaku. I właśnie ten gość od dekady stanowi o sile zespołu narodowego, a w swoim czasie również Arsenalu Londyn. Tyle szczęścia szwajcarskich fanów, że selekcjoner ostatecznie zrezygnował już chyba z usług Phillippe'a Senderosa, kolejnego potomka dęba Bartek.
Osobny temat to napastnicy. Wszyscy nieskuteczni, a co jeden, to większy ewenement. Haris Seferović dla przykładu, snajper dopiero 23-letni, zwierdził już w swojej karierze siedem klubów. Głównie dlatego, że chociaż napastnik z niego niemal idealny - wysoki, barczysty, utalentowany - to absurdalnie nieskuteczny. W zawodowej karierze nie przekroczył jeszcze magicznej granicy trzydziestu strzelonych bramek. A meczów ma już grubo ponad sto.
Kto poza nim? Może Josip Drmić, niedawna gwiazda Bayeru Leverkusen? Moenchengladbach zapłaciło za niego milionów euro osiem, tymczasem Szwajcar do tej pory zdobył w tym sezonie zaledwie jednego gola. Lepiej pod tym względem wygląda Admir Mehmedi - zastąpił w Bayerze właśnie Drmicia - ale on w talii Petkovicia spełnia rolę rezerwowego. Podobnie zresztą jak Breel Embolo z FC Basel - pamiętają go kibice Lecha Poznań - oraz Eren Derdiyok, kiedyś pewniak w kadrze narodowej, dzisiaj nieśmiało do niej pukający.
Eliminacje do Euro 2016
Zaczęli wesoło, od dwóch porażek z Anglią i Słowenią, a później mozolnie odrabiali straty. Mieli szczęście. Anglicy jak naprężyli muskuły w pierwszej kolejce, tak trzymali je do kolejki ostatniej. Zbili wszystkich przeciwników, odebrali każdemu solidarnie po sześć punktów, Słowenia straciła jeszcze punkty z Estonią oraz Litwą, więc podopieczni Vladimira Petkovicia w końcowym rozrachunku zapewnili sobie bilety do Francji. Tyle że smród pozostał, a decydujące okazało się spotkanie wrześniowe. Ze Słowenią właśnie, podczas którego Helweci przegrywali już 0:2, ale w ostatnich dziesięciu minutach strzelili trzy razy i pogrzebali nadzieje ekipy Srecko Katanca.
Bilans reprezentacji Szwajcarii w eliminacjach Euro 2016
Mecze | Zwycięstwa | Remisy | Porażki | Bramki strzelone |
Bramki stracone |
Punkty | |
2. Szwajcaria | 10 | 7 | 0 | 3 | 24 | 8 | 21 |
Absolutną gwiazdą eliminacji został rzecz jasna wspomniany wcześniej Shaqiri. Skrzydłowy Stoke City strzelił cztery gole, dorzucił pięć asyst i bez niego Helweci mogliby mieć spory problem. Podobnie rzecz się ma w przypadku Shara, który oprócz dwóch goli, dorzucił też... cztery ostatnie podania. A wciąż wspominamy o nominalnym środkowym obrońcy!
Zespoły w grupie A na Euro 2016:
1 | Francja |
2 | Rumunia |
3 | Albania |
4 | Szwajcaria |
Finaliści Euro 2016: Francja, czyli historia lubi się powtarzać [SYLWETKA]
Gwiazda drużyny: Xherdan Shaqiri (Stoke City, 24 lata, 51A - 17 goli)
To może być największa gwiazda Euro 2016. Bez wątpienia. Talent i umiejętności ma odpowiednie. Podobnie jak zespół. Drugiej równie "monocentrycznej" ekipy na turnieju - obok reprezentacji Portugalii i Cristiano Ronaldo - nie będzie. A Shaqiri na wielkich turniejach już udowodnił, że akurat w centrum uwagi być potrafi. Mundial 2010 zakończył przecież z trzema bramkami, czym otarł się w ogóle o najlepszą jedenastkę całego turnieju.
"Alpejski Messi" - pseudonim zobowiązuje. 24-letni skrzydłowy latem 2015 roku zaskoczył całą Europę. Facet, który ścigać miał najlepszych na świecie, trafił na piłkarską prowincję. Do występującego w Premier League Stoke City. I choć sam tłumaczył, że spełniło się jego marzenie z dzieciństwa, eksperci długo nie mogli się do tego przekonać. Odbił się od gwiazdozbioru Bayernu Monachium, nie porwał fanów Serie A w barwach Interu Mediolan, a wreszcie zaliczył koszmarną rundę na Wyspach Brytyjskich. Pierwszego gola w nowym zespole zdobył dopiero po świętach Bożego Narodzenia.
Kariera klubowa jedno, kariera reprezentacyjna drugie. W Szwajcarii Shaqiri jest idolem. Celebrytą. I mocno pracuje na miano najlepszego w historii. Firmowe zagranie? Zwód rodem z kompilacji dotyczących Brazylijczyka Ronaldinho, tzw. "Flip-flap". Czyli, w dużym skrócie, odbicie na zewnątrz, zejście do środka i zostawienie rywala za plecami. - Uwielbiam to. To dla mnie naturalne. Czuję się pewnie, wybieram moment i robię to - twierdzi sam zainteresowany.
Selekcjoner: Vladimir Petković
Teoretycznie Bośniak, w rzeczywistości od lat obywatel Szwajcarii, dokąd uciekł w trakcie wojny na Bałkanach. Jako piłkarz kariery nie zrobił. Zdobył mistrzostwo i puchar Jugosławii w barwach FK Sarajewo, ale głównie poczynania kolegów obserwował z perspektywy ławki rezerwowych. Być może już wtedy zgłębił tajniki taktyki i strategii, która wiele lat później ujęła nawet charyzmatycznego prezydenta Lazio Rzym Claudio Lotito. Nie tylko zresztą ona. - Nigdy nie spotkałem człowieka w światowym futbolu, który oprócz wykonywania swoich obowiązków, działałby tak długo w Caritasie - opisywał później Włoch powody wyboru nowego szkoleniowca.
Miłość trwała krótko. Puchar Włoch oraz siódme miejsce w Serie A w pierwszym sezonie i szybkie zwolnienie w rozgrywkach następnych. Powody nagłego rozwodu? Oddajmy głos samemu Petkoviciowi: - To było potężne nieporozumienie. Prezydent mówił jedno, zrobił drugie. Bez winy nie był też szkoleniowiec, który dwa tygodnie wcześniej podpisał kontrakt z reprezentacją Szwajcarii.
Wyzwanie było potężne. Miał zastąpić na stanowisku selekcjonera legendarnego Ottmara Hitzfelda. Jego wybór nie był jednak zaskoczeniem. Nie tylko z uwagi na pracę w Lazio. W Szwajcarii Bośniak od lat cieszył się bowiem znakomitą reputacją. W 2009 i 2010 roku sięgnął nawet po wicemistrzostwo kraju z zespołem Young Boys, a dwa lata później uratował od upadku FC Sion, ukarany wcześniej przez UEFA odebraniem od dorobku punktowego... trzydziestu sześciu "oczek".
W iście spektakularnym stylu. 15 maja został trenerem, kilka dni później wygrał baraże o utrzymanie z FC Aarau, a już 2 czerwca ściskał rękę wspomnianego wcześniej Lotito, rozpoczynając karierę na Stadio Olimpico. Czy po Euro 2016 będzie miał równie wiele powodów do radości?
O brak determinacji nie ma sensu go podejrzewać. Sam szkoleniowiec nie ma bowiem wątpliwości. - Jestem zwycięzcą, który nie znosi porażki.
Historia
O ich sukcesach pamięta już niewielu. O największym - pewnie nikt. Od historycznego srebra igrzysk olimpijskich minęły bowiem 92 lata. Potęga szwajcarskiego futbolu trwała jednak dłużej, a jej zwieńczeniem była organizacja mistrzostw świata 1954. Tych samych, na których pierwszy tytuł mistrzowski zdobyli Niemcy i tych samych, na których cały świat mógł zobaczyć potęgę węgierskiej "Złotej Jedenastki".
To był nietypowy turniej. Z dzisiejszej perspektywy - wręcz szalony. Średnia bramek? Ponad pięć na mecz. Faworyci? Pewnie z połowa stawki. Mistrz świata Urugwaj. Wicemistrz Brazylia. Potężna Anglia. Wspomniane wcześniej zespoły Niemiec oraz Węgier. I jeszcze Austriacy, którzy ostatecznie pogrzebali nadzieje gospodarzy, bijąc Szwajcarów 7:5.
Dla Helwetów to był ostatni wielki sukces. Na kolejne, jakiekolwiek, czekać musieli do lat dziewięćdziesiątych. Nowe pokolenie - Ciriaco Sforza, Stephane Chapuisat, Kubilay Turkyilmaz - awansowało na mistrzostwa świata 1994 i mistrzostwa Europy 1996. Roy Hodgson - wówczas selekcjoner Szwajcarów, dzisiaj opiekun kadry Anglii - mógł triumfować. 1/8 finału mundialu, wygrane kwalifikacje do turniej kontynentalny, rekordowo wysokie miejsce zespołu w rankingu FIFA - to musiało robić wrażenie. Tym bardziej, że na rynku pojawił się wówczas prawdziwy szaleniec. Massimo Moratti przywitał się ze stanowiskiem prezydenta Interu Mediolan w bardzo nietypowy sposób. Kupując wszystko co się akurat ruszało. W tym właśnie Hodgsona.
Ostatnie lata? Szwajcaria błysnęła na mundialu w 2006 roku (awans po dwunastu latach przerwy). W czterech meczach nie straciła gola, a odpadła dopiero w serii jedenastek z Ukrainą. Cztery lata później już w meczu otwarcia pokonała ówczesnych mistrzów Europy - zarazem przyszłych mistrzów świata - Hiszpanów, a największym rozczarowaniem okazały się występy Helwetów podczas Euro 2008. W trakcie których mieli na swoich stadionach walczyć o medal, a z których wylecieli z hukiem już po dwóch pierwszych spotkaniach. Inaczej być nie mogło, skoro już w spotkaniu otwarcia kontuzji doznał najlepszy snajper kadry Szwajcarii w historii. Alexander Frei przez dekadę zdobył dla drużyny narodowej 42 gole.
Starty | Największe sukcesy | |
Mistrzostwa świata | 10 | Ćwierćfinały (1934, 1938, 1954) |
Mistrzostwa Europy | 3 | Faza grupowa (1996, 2004, 2008) |