Super Express: Czy w najczarniejszych myślach przewidziałby pan taki rozwój wydarzeń w Europie, które też przełożyły się na piłkę nożną?
Jacek Gmoch: - Ludzie z mojego pokolenia znają charakter Rosjan. Mamy to we krwi i głowach, że ludziom zza wschodniej granicy nie można ufać. Nie chciałbym już dalej brnąć w politykę, ale dla mnie obecna sytuacja jest wielką porażką polityków europejskich. Nie ufali naszym politykom choćby prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu. Nie słuchali ich, a głosy o zapędach Rosji traktowali jakby były z zaświatów, albo ludzi bez wyobraźni.
- Jak pan przyjął decyzje FIFA i UEFA wykluczającą Rosjan oraz przyznanie nam walkowera w meczu barażowym?
- Nie było nad czym się zastanawiać. To było normalne, a jeśli Gianni Infantino chciał robić jakieś kombinacje i przewrotki, to było niepoważne. Nie można było już zaprzeczyć, że Rosja jest agresorem i decyzja mogłaby być jedna.
- Rosjanie nie dają za wygraną. Odwołali się do CAS, a związek weteranów piłkarskich - m.in. ze Stanisławem Czerczesowem i Rinatem Dasajewem - wysłał list do UEFA i FIFA, że nie zgadza się z ich decyzjami.
- Myślę, że to rosyjscy decydenci stoją za takimi akcjami, jak chociażby tego gimnastyka z literą Z na koszulce. Grupa tych byłych piłkarzy wypowiada się zgodnie z polityką mocarstwową Rosji. Tyle, że mocarstwo się zatrzęsło, ale politycy w Europie nie zabezpieczyli się na to.
- Co oznacza dla nas od strony sportowej decyzja o walkowerze?
- Przede wszystkim uważam, że już w grudniu, przed losowaniem baraży powinno być wykluczone, żebyśmy grali z Rosją. Albo powinna być ustalona klauzula, że w przypadku nasilającego się konfliktu miedzy Rosją a Ukrainą - już wtedy były sygnały - nie powinniśmy grać z Rosją. Tak samo, jak Ukraina nie mogła trafić na Rosjan. Nie muszę się wysilać, bo chyba wszyscy wiedzą , że w Moskwie trudno byłoby wygrać mecz, z takim politycznym tłem. Gdy wspieramy Ukrainę i Rosjanie wiedzą o tym, to Putin nie pozwoliłby, żeby w tej sytuacji politycznej jego drużyna nie pojechała do Kataru, mając jeszcze wsparcie w FIFA. Nie mówię, że na pewno zadziałałyby, ale mogłyby zadziałać pozasportowe czynniki w tym meczu.
- O ile wzrosły nasze szanse na wyjazd do Kataru po wykluczeniu Rosji?
- Mamy więcej czasu na pracę przed najważniejszym meczem i na przygotowanie pod względem taktyki, i to w praktyce podczas treningów. Selekcjoner Czesław Michniewicz prowadził reprezentację młodzieżową, więc ma bardzo dobre rozeznanie wśród młodych piłkarzy. Dokonał już selekcji i powołał kadrę, w której na wielu pozycjach młodzi będą rywalizowali ze „starymi”, co stanowi najlepszą motywację. Starzy mają przewagę pod względem doświadczenia i taktyki.
- Starzy nie rezygnują z kadry, jak choćby Grzegorz Krychowiak, który po opuszczeniu Rosji szybko znalazł klub w Grecji.
- On sam i jego doradcy stworzyli świetną możliwość, żeby przygotował się do najbliższych meczów, a mam nadzieję, że w dalszej perspektywie do finałów mistrzostw świata. W przeszłości byłem trenerem AEK Ateny i znam bardzo dobrze piłkę w Grecji, dlatego wybór Grzegorza Krychowiaka to dobry interes dla obu stron.
- Chorzów to dobre miejsce na ten najważniejszy mecz?
- Gdy byłem współpracownikiem Kazimierza Górskiego a później prowadziłem kadrę, to Chorzów był kultowym i zwycięskim miejscem dla nas. Zawsze świetna i sprzyjająca piłkarzom była publika, no może nie dla Kazia Deyny, ale zostawmy to. Cieszę się, że stadion został zmodernizowany nawet jeśli nie jest typowo piłkarski. Na nim przeżyłem piękne chwile jako piłkarz, później jako trener i mam duchową więź ze stadionem i kibicami. Zdecydowanie głosowałbym za rozegraniem tego meczu w Chorzowie.