„Super Express”: - Jak pan postrzega wybory nowego selekcjonera reprezentacji Polski: czy nie za długo to już trwa i wszyscy są tym zmęczeni?
Jerzy Brzęczek: - Na pewno to jest trudny wybór i trudna sytuacja. To nie jest łatwa decyzja dla prezesa i PZPN. Z drugiej strony tego czasu jest już mało, bo mamy już prawie koniec stycznia. Jeśli PZPN ma swoją ideę i rozmawiał z trenerami, to powinien podjąć tę decyzję jak najszybciej. Z przekazu medialnego wynika, że najprawdopodobniej będzie to obcokrajowiec.
- Pan jest za opcją czy zagraniczną?
- Uważam, że selekcjonerem powinien być Polak. Ale jest taka atmosfera, podważająca polskich szkoleniowców, czego tak do końca nie mogę zrozumieć. Myślę, że to nie jest obiektywne. Jeśli popatrzymy jakie wyniki osiągali selekcjonerzy - bardzo dobrzy trenerzy, żeby była jasność, z bardzo dobrymi nazwiskami - to jednak na mistrzostwach Europy zarówno Leo Beenhakker jak i Paulo Sousa zdobyli tylko po jednym punkcie. To są najgorsze wyniki. To pokazuje, że nie będzie to łatwe zadanie. Obojętnie czy to będzie obcokrajowiec czy Polak. Patrząc na atmosferę jaka jest, to czuć, że nie ma radości. Wyszliśmy z grupy na mundialu... Zawsze możemy dyskutować o wielu kwestiach. To jest dla mnie moment zastanowienia. Brak atmosfery, entuzjazmu, tej radości. A to na pewno będzie potrzebne w pracy nowego selekcjonera.
- Polscy trenerzy nie mają dobrej prasy. Wynika to z tego, w jakim stylu grali nasi piłkarze na mistrzostwach świata. Co jest ważne: styl czy wyniki?
- Oczywiście każdy selekcjoner chciałby mieć wyniki w bardzo dobrym stylu. To jest zawsze taka dyskusja. Co my rozumiemy przez styl? Musimy popatrzeć na możliwości, na nasze DNA, jak w historii polskiej piłki zawsze graliśmy na imprezach i co to nam dawało. Na ostatnim mundialu był sukces w postaci wyjścia z grupy. Każdy z nas patrzył pod względem jakości gry i oczekiwał czegoś więcej. Niemcy grali fantastycznie w ofensywie, ale nie wyszli z grupy. Belgia, która miała złotą generację, to samo. Piłka nożna wywołuje emocje, bo nigdy nie wiadomo, co się wydarzy. To jest piękne. Poza tym każdy uważa, że wie najlepiej, co trzeba zrobić. Przed meczem my trenerzy podejmujemy pewne decyzje, do których jesteśmy przekonani, ale później boisko to weryfikuje i następuje pewna reakcja.
- Reprezentant Polski Jakub Kiwior ma trafić do Arsenalu Londyn. Jak pan ocenia tego obrońcę?
- Cieszę się z tego transferu, bo chłopak robi niesamowite postępy. Nie znam go osobiście, nie rozmawiałem z nim nigdy. Ale patrząc z boku, myślę, że może to być osobowość, boiskowy przywódca. To na pewno będzie potrzebne reprezentacji Polski na newralgicznych pozycjach. Najgorszą rzeczą byłoby dla niego to, że trafi do bardzo dobrego klubu, a nie będzie w nim grał. Młody zawodnik będzie na tym tracił. Trzeba obiektywnie powiedzieć, że na mistrzostwach świata w pewnym momentach zdarzały mu się straty piłki, z których przeciwnik miał wtedy bardzo dobre sytuacje. Dlatego trzeba podchodzić do niego ze spokojem. To bardzo ciekawy zawodnik, który świetnie się rozwinął w ostatnim okresie. Zrobił szybki progres w reprezentacji. Trzymam kciuki, żeby tak dalej się rozwijał i przede wszystkim żeby grał w drużynie klubowej.