Kwietniowe mecze eliminacji do mistrzostw świata kobiet to dla naszej reprezentacji prawdziwy koszmar. W piątek 6 kwietnia Polki grały na swoim terenie z Albanią, ale w ich składzie zabrakło aż sześciu zawodniczek. Był to wynik... błędu pracownika PZPN odpowiedzialnego za zgłoszenia piłkarek. Okazało się bowiem, że do centrali wysłał nie ten dokument, co trzeba. Ale jeszcze większy skandal wybuchł w poniedziałek.
Kadra tego dnia wylatywała na Wyspy Brytyjskie na bardzo ważne spotkanie eliminacyjne ze Szkocją. Niestety po raz kolejny okazało się, że panie nie mogą być traktowane na równi z panami. PZPN bowiem zamiast wynająć czarter, który bezproblemowo dostarczyłby nasze zawodniczki na miejsce, wykupił im miejsca... w tanich liniach lotniczych. I niestety lot był bardzo mocno opóźniony - reprezentacja wyleciała z Polski ponad siedem godzin później, niż pierwotnie zakładano. W tej sytuacji warto dodać, że podopieczni Adama Nawałki, którzy kilkanaście dni temu grali towarzysko z Nigerią i Koreą Południową, z Wrocławia do Katowic polecieli właśnie czarterem. Mimo, że miasta te dzieli ledwie 200 kilometrów, czyli ok. dwóch godzin jazdy samochodem (w tym przypadku autokarem).
Nic więc dziwnego, że sprawa ta wywołała prawdziwą burzę. Same zawodniczki starały się do tego podchodzić z przymrużeniem oka, ale fakt jest taki, że z powodu fatalnej decyzji związku ominął je oficjalny trening przed wtorkowym meczem ze Szkocją. Co gorsza przedstawiciele PZPN zupełnie nie poczuwają się do odpowiedzialności - PZPN jeszcze nie ustala siatki połączeń komercyjnych lotów i nie ma wpływu na opóźnienia samolotów - stwierdził rzecznik prasowy związku, Jakub Kwiatkowski. Tym samym wpisał się w narrację, że PZPN jest odpowiada tylko za to, co dobre. Bo wszystko, co złe, to nie oni.
Najwięcej kontrowersji wywołał oczywiście wpis na Twitterze prezesa Zbigniewa Bońka, który przegapił okazję, by po prostu na całą sprawę spuścić zasłonę milczenia. I naraził się na kolejne gromy ze strony kibiców - Potrenują jutro rano... Dla wszystkich było jasne, że to najlepsze, najszybsze i najwygodniejsze połączenie z Bydgoszczy. Pewnych rzeczy nie da się przewidzieć... Kiedyś leciałem całą noc, aby zagrać dzień po dniu. Nie płaczemy, tylko walczymy - skomentował całą sprawę.
To o tyle zastanawiające, że jeszcze kilkanaście dni temu prezes apelował do polskich klubów, by te chętniej inwestowały w żeńskie drużyny i o nie dbały. A na argument o małej opłacalności tej dyscypliny przyznał, że nie wszystko ma podłoże finansowe, bo "są też inne wartości". Najwyraźniej jednak w PZPN obowiązują pod tym względem podwójne standardy.
To nie pierwsza tego typu przygoda Polek w eliminacjach MŚ. Do Albanii leciały czarterem, ale z międzylądowaniem z Bułgarii, a ostatecznie samolot musiały opuścić... w Czarnogórze. Stamtąd czekała je jeszcze kilkugodzinna podróż autokarem. Wtedy też nie udało im się zdążyć na oficjalny trening przedmeczowy.