Kilka dni temu Bielik został wypożyczony przez Arsenal do Birmingham, gdzie ma się ogrywać do końca sezonu. "Kanonierzy" wiążą duże nadzieje z Polakiem i nie chcieli słyszeć o jego sprzedaży, w grę wchodziło tylko oddanie go na krótki czas. Piłkarz ma spokojnie nabrać doświadczenia w Championship, przy czym słowo "spokojnie" pada nieprzypadkowo. Bielik może skupić się na piłce, bo jest zabezpieczony i sportowo (podpisał nowy, pięcioletni kontrakt z Arsenalem), i finansowo, gdyż dostał ogromną podwyżkę. Wróćmy jednak do początków.
Z naszych informacji wynika, że grający w juniorach Lecha Bielik zarabiał... niecały tysiąc złotych miesięcznie. W lipcu 2014 roku przeszedł do Legii, która zagwarantowała mu 6 tys. zł miesięcznie.
Transfer na Łazienkowską okazał się awansem i sportowym (szybko wskoczył do kadry pierwszej drużyny), i finansowym. To był jednak dopiero początek. Ledwie pół roku później Cezary Kucharski wytransferował wychowanka Górnika Konin do Arsenalu, który zapłacił Legii około 2 mln euro. Mistrz Polski, który pozyskał go z Lecha za 50 tys. zł, dostał więc za Bielika około 170 razy więcej niż za niego zapłacił.
Dużo zyskał też sam Bielik. Jego pierwszy kontrakt z Arsenalem był na poziomie 150 tys. funtów. Arsene Wenger był na tyle zadowolony z postępów Polaka (jeszcze w październiku 2015 roku Polak zadebiutował w pierwszym zespole, w meczu Pucharu Ligi Angielskiej), że zadecydował o podpisaniu z nim nowego kontraktu.
Obecna umowa gwarantuje Bielikowi około 700 tys. funtów rocznie, czyli jakieś 3,5 mln zł za sezon. To 300 razy więcej niż miał w Lechu i 50 razy więcej niż w Legii!
A perspektywy? Wojciech Szczęsny, który szedł podobną drogą, również w wieku 19 lat został przez Arsenal wypożyczony, do trzecioligowego Brentford. Ograł się, wrócił do Londynu i zrobił wielką karierę. Oby z Bielikiem było tak samo.