"Super Express": - Jak oceniasz grupę z Niemcami, Polską, Ukrainą i Irlandią Północną?
Lukas Podolski: - Grupa jak grupa, trzeba z niej wyjść. My jesteśmy mistrzami świata, więc w każdym meczu będziemy faworytem. Tylko że to ma swoją cenę, bo ubić mistrza chce każdy. Rywale dają z siebie dodatkowe 10 procent, byle nas ograć. Ale cel jest jasny: jedziemy do Francji po złoto.
- Cieszyłeś się, że trafiliście na Polskę, czy wolałeś nas uniknąć?
- Chyba to ja przyciągam Polskę (śmiech). Co losowanie albo turniej, to gramy przeciw sobie. Polsce życzę bardzo dobrze, więc chciałbym, żeby z grupy wyszły i Niemcy, i Polska. Kilka lat temu nikt by tak nie powiedział, ale teraz moim zdaniem Polska budzi respekt w całej Europie. Już od dwóch lat ten zespół gra bardzo dobrze. Nie, że jeden mecz dobrze, a drugi kiepsko. Grają równo, fajnie się ich ogląda. Mają potencjał, żeby wyjść z grupy i namieszać na Euro.
- Mecz Niemcy - Polska odbędzie się na Stade de France. Byłeś tam w listopadzie, gdy doszło do zamachów pod stadionem. Kiedy dowiedziałeś się, że coś jest nie tak? Słyszałeś wybuchy?
- Słyszałem. I od razu mi się to nie spodobało. Nie pomyślałem, że to race czy fajerwerki. Ale do końca meczu nie wiedzieliśmy, że to aż taki dramat. Poinformowano nas dopiero w szatni. Przyszedł prezes federacji i powiedział, co się dzieje. Ale też nie do końca, bo panował chaos, jeden mówił to, inny tamto.
- A jak to było z tym nocowaniem w szatni? Spędziliście tam całą noc czy kilka godzin?
- Całą noc. Niby można było się przespać, ale nie zmrużyłem oka. Co jakiś czas donosili nam jedzenie, francuscy piłkarze też długo tam zostali. Rano przewieziono nas na lotnisko i odlecieliśmy do Niemiec. To był jeden z najgorszych momentów w moim życiu. Byłem na stadionie, ale to wszystko z piłką nie miało nic wspólnego. Jednak gdy znów się tam pojawimy, żeby zagrać z Polską, będę się starał nie myśleć o tym koszmarze z listopada. Trzeba to wyrzucić z głowy.
- Jak oceniasz dotychczasowe występy w pierwszym sezonie w Galatasaray Stambuł?
- Jestem zadowolony. W lidze strzeliłem siedem goli, mam trzy asysty. Trafiałem również w Lidze Mistrzów. Z Yilmazem jestem najlepszym strzelcem zespołu. Ostatnio w klubie zrobili mi niespodziankę, po jednym z meczów dostałem koszulkę "200", bo strzeliłem dwusetnego gola w karierze.
- Niedawno miałeś zatarg z tamtejszymi mediami. Kopnąłeś w kamerę pod restauracją.
- Każdy, kto mnie zna, wie, że moja cierpliwość dla fotoreporterów jest bardzo duża. Mogą mnie kręcić, robić mi zdjęcia. Ale nie chcę, aby w prywatnej sytuacji filmowali moją żonę i syna. Rodzinę zawsze będę chronił. A w tym przypadku zaatakowano moich bliskich.
- W Stambule spotkałeś ostatnio Floyda Mayweathera jr.
- Jestem fanem boksu, więc bardzo się z tego spotkania ucieszyłem. Poznałem go już wcześniej, w Miami. Fajny gość, pokazał mi kilka bokserskich sztuczek, których mogę użyć w trudnej sytuacji (śmiech).
- Kilkanaście dni temu zmarł działacz Górnika, Krzysztof Maj, którego dobrze znałeś.
- To dla mnie szok. Krzysio to był złoty chłopak, znaliśmy się bodaj 9 lat. To była jedna z najgorszych informacji, jakie ostatnio do mnie dotarły. Niech spoczywa w pokoju.
- Żeby jednak nie kończyć smutno. W Kolonii otworzyłeś swój pierwszy sklep z ubraniami - Strassenkicker. Jak idzie interes?
- Bardzo dobrze. Jedni piłkarze grają w golfa, inni zbierają koszulki, a ja lubię zajmować się ubraniami. Stąd pomysł ze sklepem. Bo życie to przecież nie tylko piłka.