„Super Express”: - Niedawno rozmawialiśmy o znakomitym występie Piotra Zielińskiego przeciwko Juventusowi w Serie A. Mówił pan wtedy o możliwości gry tego piłkarza w roli „szóstki”. Jak się panu podobała jego wrześniowa gra na tej pozycji w kadrze?
Marek Koźmiński: - Nie jest to zapewne jego wymarzona rola. Ale z racji umiejętności i doświadczenia spisał się dobrze. Pamiętajmy, że wielu świetnych ofensywnych zawodników w miarę upływu lat i kariery „cofało się” na murawie. Dobrym przykładem jest choćby Andrea Pirlo. Natomiast selekcjoner uznał, że jednak szkoda Piotra w tym miejscu boiska, tak nisko grającego. Na dziś Zielek na „ósemce” może dać kadrze dużo więcej.
- Myśli pan, że ten spokój w Interze, demonstrowany w ostatnich tygodniach, jest w jakiś sposób skorelowany z październikową kadrą? Dwa gole, opaska kapitańska – mocny kop mentalny…
- Emocje zawsze wpływają na zawodnika. Dobre znaki w kadrze - wspomniane bramki, rola kapitana – na pewno były istotne dla Piotrka. Już samo granie „od deski do deski” w kadrze – tak, pamiętam o kontuzji z Chorwacją – dało mu też strasznie potrzebne ogranie boiskowe, którego na początku przygody z Interem mogło mu brakować. Nie grając, samym treningiem się wszystkiego nie zrobi.
„Jesteśmy na etapie zmiany generacji w kadrze”. Jakub Kamiński odważnie o swojej piłkarskiej przyszłości, ma wielkie marzenie [ROZMOWA SE]
- Nicola Zalewski by się z panem nie zgodził…
- Jestem gotów założyć się o duże pieniądze, że jeżeli Nicola Zalewski nie zacznie grać regularnie w Romie, w marcu będzie w dużo słabszej dyspozycji, niż w ostatnich dwóch okienkach reprezentacyjnych. On jest swego rodzaju fenomenem, zaprzecza w pewnym stopniu regule, o której mówiłem. Ale nie ma siły, żeby po zawodniku, który nie gra przez dłuższy czas, nie było widać braku ogrania, braku czucia piłki, braku meczowego rytmu. Wróćmy w tym kontekście jeszcze na chwilę do Piotrka. Jego uraz – na szczęście drobny – w meczu z Chorwacją był, moim zdaniem, wynikiem braku regularnej gry; zbyt małej liczby minut na murawie. Zawodnik nie był przygotowany, by grać pełne spotkanie co trzy dni. W wieku 22 lat może by to się nie zdarzyło, ale w wieku 30 – miało prawo.
Marek Koźmiński mocno zafrasowany polską reprezentacją
- Mamy w kadrze „Lewego” – lidera strzelców LaLiga. Mamy Zielińskiego, zbierającego komplementy w Interze. A reprezentacja walczy o utrzymanie w najwyższej dywizji Ligi Narodów….
- A w ilu się gra w piłkę nożną?
- W jedenastu oczywiście.
- No widzi pan. Więc my mamy fenomenalnego napastnika, znakomitego rozgrywającego. Mamy też jeszcze bardzo dobrych bramkarzy. Może jeszcze na jednej-dwóch pozycjach znalazłoby się graczy bliskich poziomu międzynarodowego i…. chyba tyle tych naszych atutów, co nie?
- Przede wszystkim obrońców nie mamy.
- No nie mamy… Przez 30 lat polska reprezentacja z defensywą problemu nie miała. Ale teraz jedno pokolenie się skończyło, a nie ma następnego. Ci, którzy mieli przejąć pałeczkę, nie prezentują potrzebnego poziomu. Nie ma się czego wstydzić, ale trzeba mieć świadomość, że te realia się nie zmienią w ciągu roku czy dwóch.
- Ale to nie jest tylko kwestia niegrania w klubie – jak choćby w przypadku Jakuba Kiwiora? Raczej tego, że to nie te umiejętności, jeśli dobrze pana rozumiem?
- Odpowiem pytaniem na pytanie: czy po dwudziestu kilku meczach Kiwiora w reprezentacji ma pan wrażenie, że to jest naprawdę solidny obrońca na międzynarodowym poziomie?
- Jeśli tak jest, to zbyt rzadko to prezentuje.
- Ano widzi pan. Na europejskim poziomie była jedynie kwota jego transferu do Arsenalu. Takich przykładów mamy w polskiej piłce więcej, nie tylko wśród obrońców. Weźmy Krzyśka Piątka. Zaj...isty transfer za duże pieniądze do Milanu. I co dalej? Może nie całkiem „nic”, ale na pewno za mało. Teraz identyczna sytuacja ma miejsce z Kiwiorem. Nie skreślam go bynajmniej. Ale musi pójść jak najszybciej do klubu, w którym będzie grał od dechy do dechy.
- Od dechy do dechy gra Bednarek.
- Ale to nie jest chłopak, który będzie szefem tej reprezentacji, jej linii defensywnej.
Były reprezentant jasno wskazał słabości Biało-Czerwonych. O to Marcin Baszczyński martwi się bardzo poważnie [ROZMOWA SE]
- Włoska piłka, wychowująca zwykle rewelacyjnych obrońców, też nam na razie nie wykreowała następców Kamila Glika. Sebastian Walukiewicz – fajny chłopak, ale na razie jeden-dwa dobre mecze zagrał w kadrze.
- Miał kiedyś świetny początek reprezentacyjny: zagrał fenomenalnie przeciwko Włochom. A potem – choć wciąż nie odbieram mu miana „ciekawego chłopaka” - już tylko długi zjazd… Kamil Piątkowski wygląda nieźle, ale… przecież to nie są zawodnicy 20-letni, o których powiemy: „dobrze rokują”. Mają po kilka lat więcej i nie powinni „dobrze rokować”, tylko regularnie grać w kadrze na odpowiednio wysokim poziomie.
- Paweł Dawidowicz z tej obrony już nam się skreślił?
- Dla mnie nie, ale… będzie ciężko, by wrócił bez obciążenia i zagrał dobrze.
Marek Koźmiński ma konkretny wniosek do selekcjonera
- No tośmy już z pięć nazwisk stoperów wymienili, a pan przy każdym stawia znak zapytania. To co robić: szukać zupełnie nowych?
- Nie, bo nie ma ich skąd brać. Michał nie powinien już eksperymentować, bo i tak już za dużo tych eksperymentów przeprowadził. Musi szyć z tego, co ma.
- Trójką stoperów z tyłu?
- Hm… Chyba tak, choć przy tym sposobie gry trzeba mieć jakiegoś megakozaka na „szóstce” albo dwóch mniejszych kozaków przed obrońcami. A tu też jesteśmy słabi…
- No to zakończymy pozytywnym dla kibiców tematem. Do bramki mamy dwóch solidnych kandydatów. Mogą bronić na zmianę – jak dotąd, czy jednak trzeba wybrać „jedynkę”?
- Nie. Selekcjoner musi dokonać wyboru. Żonglowanie na tej pozycji nigdy drużynie nie służy. Natomiast faktem jest, że ma trener Probierz twardy orzech do zgryzienia.