Po pierwsze, to nie jest tak, że Glikowi jednak nic nie dolega i na mistrzostwa świata pojedzie zdrów jak ryba. Więzadła zostały rzeczywiście zerwane przez polskiego obrońcę, ale nie wszystkie. Część dodatkowych wciąż pracuje tak jak powinna i to dzięki nim "Glikson" znalazł się ostatecznie w 23-osobowej kadrze na MŚ 2018 w Rosji.
Po drugie, Glika czeka indywidualna praca. Nad wyjściem z kontuzji czuwa najlepszy fizjoterapeuta, jakiego dr Jacek Jaroszewski znalazł na Śląsku. Zanim obrońca wejdzie do treningu z drużyną, będzie musiał wzmacniać mięśnie poprzez samotne zajęcia. Osiem dni po odniesieniu kontuzji u Kamila Glika widać deficyt mięśniowy, lecz obserwacja progresów zawodnika wskazywać by mogła na to, że od nieszczęsnego zdarzenia minęło więcej czasu. To dowód na to, że organizm Glika regeneruje się zupełnie inaczej, niż u przeciętnego piłka.
Do treningów z drużyną Glik wejdzie w przeciągu tygodnia. A jak wyglądają jego szansę na grę podczas MŚ 2018? Wydaje się, że udział w dwóch pierwszych meczach jest niemożliwy. Jaroszewski mówił, iż istnieje duże prawdopodobieństwo, że stopera zobaczymy dopiero podczas potyczki z Japonią. Mimo wszystko Adam Nawałka zdecydował, że do Rosji pojedzie Glik, a nie Marcin Kamiński. Polski selekcjoner wie doskonale, że niemożliwe w przypadku Glika nie istnieje. Nie zdziwimy się, jeśli ujrzymy go na murawie już z Kolumbią.