W minionych dniach nie tylko polscy fani żyli komunikatem Wojciecha Szczęsnego, który postanowił zakończyć chlubną karierę boiskową, okraszoną klubowymi triumfami z Arsenalem i Juventusem oraz 84 meczami reprezentacyjnymi. Siłą rzeczy „Szczeny” zabrakło w pełnej niespodzianek kadrze, powołanej przez selekcjonera na mecze w Glasgow i Osijeku.
Nie tylko Wojciech Szczęsny. Kolejny bramkarz reprezentacji Polski zakończył karierę
Jak się okazuje, legendarny już golkiper nie jest jedynym przedstawicielem tego boiskowego fachu z reprezentacyjną przeszłością, który zdecydował się na życiową zmianę. Koniec kariery „na dniach” staje się także udziałem Bartosza Białkowskiego. 37-letni bramkarz, który ledwie po siedmiu grach ligowych w barwach Górnika Zabrze ponad 18 lat temu ruszył „na saksy” na Wyspy Brytyjskie, nie odnowi kontraktu z Millwall, w którym spędził pięć ostatnich sezonów. I zawiesi ostatecznie buty na kołku, a rękawice odłoży na półkę!
Klubowe CV Białkowskiego jest generalnie imponujące, choć przez 18 lat gry w Anglii nie dane mu było zagrać w Premier League. Zaliczył za to 350 (z barażami) gier w Championship League oraz prawie 100 w League One, czyli „piętro niżej”. Poza Millwall, strzegł także bramki Ipswich Town, Notts County, Southampton i Barnsley.
Bartosz Białkowski był na mistrzostwach świata. I to dwukrotnie!
Wisienką na torcie w reprezentacyjnej karierze Bartosza Białkowskiego był może nie tyle jedyny występ w narodowym zespole (marzec 2018, 0:1 z Nigerią), co obecność w kadrze na finały MŚ 2018 w Rosji – obok Wojciecha Szczęsnego i Łukasza Fabiańskiego. Nie miał wtedy oczywiście szans na wybiegnięcie na murawę, ale warto pamiętać, że ma na koncie gry mundialowe. Tyle że… jedenaście lat wcześniej, w rywalizacji w czempionacie globu drużyn U-20 w Kanadzie.
Wydało się, co Wojciech Szczęsny będzie robił na emeryturze. Kompletne zaskoczenie, myślicie, że się sprawdzi?
Bronił wtedy polskiej bramki w zwycięskim 1:0 meczu z Brazylią (!), ale puścił też sześć goli (1:6) w potyczce z Amerykanami (hat-trick Freddy’ego Adu). Nie zatrzymał też Argentyńczyków (1:3), ale tutaj też bramki strzelali mu wielcy: Sergio Aguero (dwie) i Angel di Maria.