Ojciec Roberta Lewandowskiego jakiego nie znaliście! [TYLKO U NAS]

2015-05-23 8:44

Krzysztof Lewandowski (+49 l.), który zmarł dziesięć lat temu, pozostaje w sercach wielu osób. W rozmowie z "Super Expressem" tatę Roberta Lewandowskiego (27 l.) wspomina jego wieloletni kolega z maty i przyjaciel, Wojciech Borowiak (63 l.). - Krzyśka nie dało się nie lubić. Świetnie prowadził swojego syna, który jest dzisiaj piłkarską gwiazdą - mówi trener judo, który wychował mistrza olimpijskiego Pawła Nastulę.

Borowiak z wielkim sentymentem wspomina Roberta Lewandowskiego. - Nasze rodziny często się spotykały. Pamiętam chudziutkiego Roberta, biegającego za piłką. "Bobek", jak go nazywaliśmy, nawet przy stole trzymał ją pod pachą - opowiada Borowiak, trener AZS AWF Warszawa.

LEWANDOWSKI: BŁASZCZYKOWSKI MOŻE BYĆ BARDZO POTRZEBNY

Przyjaźń taty "Lewego" z Borowiakiem rozpoczęła się 30 lat temu na studiach na warszawskim AWF. - Należeliśmy do zgranej paczki, w której znajdowało się wielu utytułowanych judoków. Czas spędzaliśmy głównie na sportowo. Często się bawiliśmy. Krzysiek lubił imprezy i towarzystwo. Jak to w czasach studenckich, zdarzały się balangi. Raczej nie szukaliśmy zwady, mimo, że trenowaliśmy sporty walki. Tym bardziej Krzysiek, który był bardzo ugodowy. Ale jak już ktoś do nas zaczynał, kończył na tym źle - wspomina.

- W każdą niedzielę graliśmy w piłkę. Krzysiek był zakochany w tym sporcie. Imponował wyszkoleniem technicznym. Koncentrował się na rozgrywaniu piłki, a nie jak syn, na zdobywaniu goli. Trenował trochę w Hutniku Warszawa. Był fanem Legii, która nie poznała się na talencie Roberta. Nie widzieli przed nim perspektyw, dlatego przeszedł do Znicza Pruszków - opowiada.

ROBERT LEWANDOWSKI Z ŻONĄ BŁYSZCZELI W WARSZAWIE!

- Krzyśka nie dało się nie lubić. Był ciepłą, wesołą, a zarazem spokojną osobą. Do wszystkiego podchodził z optymizmem. Cieszył się powodzeniem u kobiet. Z kolei za jego żoną Iwoną, też studentką AWF, oglądało się wielu facetów. Byli rozpoznawalni na uczelni – on perspektywiczny judoka, ona siatkarka pierwszoligowego AZS AWF Warszawa (później także reprezentantka kraju red.). Krzysiek kompletnie stracił dla niej głowę. To Iwona, czyli energiczna i żywiołowa osoba, dominowała w tym związku - komentuje.

Gwiazda Bayernu Monachium swoją przygodę ze sportem zaczęła od treningów judo u taty. Dopiero kilkanaście miesięcy później ojciec zaprowadził ośmioletniego syna na pierwszy trening piłkarski Varsovii. - Jako trener judo wiedział, że to dobrze ukształtuje jego koordynacje i poprawi motorykę. Efekty treningów widzieliśmy w listopadowym meczu Ligi Mistrzów z City. Wówczas Robert niczym wytrawny judoka rzucił na ziemię potężnego Vincenta Kompany'ego - mówi z satysfakcją.

CEZARY KUCHARSKI W TOP10 AGENTÓW PIŁKARSKICH

- Dla "Bobka" był jak menedżer. Mówił mi: „Musi odpuścić judo. Tylko się potłucze. On będzie piłkarzem. W judo nie ma przyszłości”. Krzysiek ślepo w niego wierzył i od początku wiedział, że syn będzie wielkim zawodnikiem. Szkoda tylko, że nie dożył największych sukcesów Roberta - dodaje.

Pod koniec życia chorował na nowotwór. Zmarł w wieku 49 lat z powodu wylewu. - Robert po wielu golach unosi ręce w górę, dedykując je tacie. Te gesty są szczere. W wieku 16 lat dostał ciężki cios od życia, tracąc ojca, który był jego najwierniejszym fanem - kończy Borowiak.

Najnowsze