Galeria polskich gwiazd mundialowych pełna jest nazwisk zawodników z tamtej imprezy. I trudno się temu dziwić, skoro Jan Tomaszewski obronił wtedy dwa rzuty karne, a Grzegorz Lato sięgnął po koronę króla strzelców. I to właśnie on w rozmowie z „Super Expressem” opowiedział o kulisach niezapomnianego – z punktu widzenia polskiego kibica – turnieju. Swą grą w RFN on i jego koledzy wzbudzali wielką sympatię, co przekładało się na bardzo konkretne wyrazy uznania.
„Orły” na murawie, „Orły” przy barze - wspomnienie z Murrhardt
- Murrhardt – nasza siedziba - było małym miasteczkiem, za to z całkiem sporą liczbą barów. Kiedy zaczęliśmy lać kolejnych rywali, a potem szliśmy „przepłukać gardło”, za piwo płacić nie musieliśmy; nie było mowy o tym, by któryś z właścicieli baru wziął od nas jakiekolwiek pieniądze – wspomina Grzegorz Lato. „Orły” Kazimierza Górskiego nie tylko świetnie spisywały się więc na murawie, ale także... przy barze, na wysokich stołkach. Z jednym wyjątkiem, który miał miejsce po wygranym 2:1 meczu z Włochami, oznaczającym pierwsze miejsce w grupie (trzy wygrane).
- Po wygraniu grupy też poszliśmy w miasto – ciągnie swą opowieść napastnik o wdzięcznym pseudonimie „Bolek”. - Żadne „balety”, po prostu jedno, drugie, w końcu i trzecie piwko w barze – dodaje. Tego dnia nie wszystko jednak poszło zgodnie z planem. - Spóźniliśmy się trochę do hotelu: zamiast przyjść o 22.00, zgodnie z umową z trenerem Górskim, wróciliśmy 20 minut później – zaznacza.
Grzegorz Lato wyjaśnia, dlaczego Musiał... musiał pauzować
Owe „nocne Polaków rozmowy” przyniosły konsekwencje. Konkretnie – jednemu z „Orłów”, nieżyjącemu już Adamowi Musiałowi. - Adaś zawsze w takich chwilach był bardzo elokwentny i chciał wszystko z trenerem Górskim wyjaśnić. No i Kaziu poczuł od niego trochę piwa... - uśmiecha się Lato. W efekcie w pierwszej grze drugiej fazy mistrzostw Musiał... musiał odpokutować winę na ławce. Biało-Czerwoni co prawda wygrali ze Szwecją, ale po najsłabszym z dotychczasowych występów. I Kazimierz Górski – przecież dlatego wielki, że świetnie wyczuwał nastroje wśród podopiecznych i równie wspaniale wykorzystywał ich umiejętności – szybko rozgrzeszył wiślaka, co w efekcie dało nam medal mistrzostw! - Bo zwycięskiego składu się nie zmienia! - przypomina król strzelców MŚ'74.