- Grałem w trampkarzach Lechii już ponad rok, kiedy do drużyny dołączył Krzysiek. Gdy dziś sięgam pamięcią do tamtych czasów i widzę chudego jak patyk chłopaka, nigdy bym nie przypuszczał, że Piątek zrobi taką karierę. Chyba nikt wtedy się tego nie spodziewał. Choć jedno trzeba mu oddać – od małego miał to „coś”. Pod bramką rywali piłka go szukała. A on strzelał gole – opowiada Jan Czuwara.
Piątka od pierwszego treningu ustawiano w ataku, a Janek był przez trenerów rzucany po całym boisku. – Raz grałem w obronie, raz w pomocy albo w ataku. Poszedłem do Lechii za starszym o cztery lata bratem Wojtkiem. Wybrał piłkę, ja od razu w jego ślady. Kiedy Wojtek ostatecznie zdecydował się na ręczną, to i ja połknąłem bakcyla. Zresztą, co tu ukrywać, w Lechii trenerzy mieli do mnie pretensje, że za mało biegam i za dużo ważę. To ułatwiło mi decyzję o zmianie dyscypliny. Krzysiek był konsekwentny i został przy futbolu. A nie miał łatwo, bo codziennie musiał dojeżdżać na zajęcia do Dzierżoniowa z Niemczy. Po treningu od razu się pakował i do domu. Dlatego nie byliśmy jakimiś wielkimi przyjaciółmi. Ot, kolega z drużyny. W szatni Krzysiek lubił pożartować. Z opowieści chłopaków, którzy chodzili z nim do szkoły słyszałem, że w pewnym momencie sprawiał jakieś problemy. Ale szybko wrócił na ziemię – wspomina skrzydłowy Górnika.
Czuwara zdradza, że w Lechii napastnika Genoi nazywano „Bania”. – Ale nie dlatego, że miał słabe stopnie w szkole - bańki, tylko bo od małego wiele bramek zdobywał głową. Strzelał z bańki, jak wtedy mówiliśmy – śmieje się Janek, który w gimnazjum Lechię zamienił na Żagiew Dzierżoniów.Tam trenerzy odkryli u niego smykałkę do szczypiorniaka.
Obaj sportowcy spotkali się później jeszcze w Zagłębiu Lubin. Teraz kontakt między nimi nieco się urwał, ale Jan zapewnia, że śledzi poczynania Krzyśka. - Życzę mu aby trafił jak najlepiej z wyborem klubu. Szczerze „Bani” kibicuję. Nie zazdroszczę Krzyśkowi, bo wiem ile wysiłku go kosztowało, by znaleźć się w tym miejscu, w którym jest. W piłkę gra zdecydowanie więcej ludzi niż w ręczną, dlatego też myślę, że było mu nieco trudniej przebić się wyżej przez „sito selekcyjne” – mówi Czuwara, z którego Dzierżoniów też może być dumny. Skrzydłowy Górnika Zabrze w dziewiętnastu meczach w reprezentacji Polski rzucił 35 goli i pokazuje się z tak dobrej strony, że interesują się nim drużyny ze ścisłego topu.