Łukasz Piszczek, Borussia Dortmund

i

Autor: East News

Piszczek wbił szpilkę Lewandowskiemu? "Nie przyjąłbym oferty Bayernu"

2018-04-02 19:09

Kilka lat temu sporym echem odbiło się przejście Roberta Lewandowskiego z Borussii Dortmund do odwiecznego rywala, czyli Bayernu Monachium. Jedyny z Polaków, który pozostał w BVB - Łukasz Piszczek - przyznał, że nigdy nie miał oferty transferu od Bawarczyków, ale nawet jeśli takowa by się pojawiła, to by jej nie przyjął.

W czerwcu 2013 roku kontrakt Roberta Lewandowskiego z Borussią Dortmund wygasł i nie został przedłużony, bo Polak kilka miesięcy wcześniej dogadał się z Bayernem Monachium w sprawie transferu. Klub z Signal Iduna Park nie mógł zatrzymać "Lewego", a co gorsza nie zarobił na nim ani grosza. I choć ten przeniósł się do ekipy odwiecznego rywala, to kibice taki ruch przyjęli ze zrozumieniem i nie mieli do kapitana naszej reprezentacji większych pretensji.

Z polskiego tria, jakie wówczas grało w Borussii - poza Lewandowskim także Jakub Błaszczykowski i Łukasz Piszczek - w Dortmundzie ostał się już tylko ten ostatni. A po ostatnim "Der Klassiker", w którym Bawarczycy rozbili BVB aż 6:0, była okazja, by zadać mu kilka pytań o plany na przyszłość, ale też oferty, jakie otrzymywał w przeszłości. 32-latek nie uniknął również tematu Bayernu.

- Ani razu nie było możliwości, bym opuścił Borussię. Było kilka informacji o różnych zainteresowaniach, ale konkretów zabrakło. Wszystko kończyło się na poziomie klubu. Albo to ja nie byłem przekonany do zmiany - przyznał Piszczek w rozmowie z portalem Sport.pl. - Mówiło się m.in. o Realu. Prezes Hans-Joachim Watzke powiedział, że mam pozdrowienia od Jose Mourinho (ówczesnego trenera "Królewskich" - przyp. red.) do którego podobno nie chciałem przyjść. Ale ile w tym kurtuazji, a ile prawdy, trudno mi ocenić. Fakt jest taki, że ograliśmy Real 4:1 i poszło mi w tym meczu całkiem nieźle. Coś więc pewnie było na rzeczy, ale temat nigdy się nie rozwinął - dodał obrońca BVB.

Zapytany o możliwym transfer do Bayernu Monachium nie wahał się ani chwili - Bawarczycy nigdy się mną nie interesowali. I nie przyjąłbym takiej oferty. Gra w Borussii zawsze była dla mnie najważniejsza i dlatego tu chcę zakończyć karierę - przyznał. Czy w ten sposób wbił drobną szpileczkę Lewandowskiemu, który zamienił Dortmund na Monachium? Zapewne nic takiego nie miał na myśli, ale ci szukający spisków z pewnością odnajdą i tu jakiś ukryty przekaz.

A co z przyszłością Piszczka w Borussii i reprezentacji Polski? - Za dwa lata planuję zakończenie kariery. Ostatni mecz zagram właśnie w Dortmundzie. Niemieccy dziennikarze już o tym wiedzą, mówiłem to w kilku wywiadach. Kiedy na zgrupowaniu zapytali czy chciałbym przedłużyć kontrakt, nie miałem wątpliwości. "Jeśli będę zdrowy to tak". Odpowiedziałem bez zastanowienia - przyznał. - Kiedy ktoś pyta mnie o mistrzostwa to odpowiadam: tak, chętnie pojadę, ale najpierw muszę wytrzymać w formie do czerwca. Może to trąca banałem, ale dla mnie w tej chwili naprawdę najbardziej liczy się każdy kolejny mecz. Ostatnio powiedziałem w jakimś wywiadzie, że mistrzostwa być może będą zwieńczeniem mojej gry w reprezentacji. I wszyscy tę deklarację odebrali dosłownie. A moim zdaniem nie ma dobrych momentów na podejmowanie trudnych decyzji. Choć czasem trzeba się na to zdecydować i już. Nie chcę jednak wzbudzać kolejnych emocji. Dużo myślę o chwili, gdy będę musiał powiedzieć "dziękuję, dalej nie jadę". Ale na razie koncentruję się na mundialu. W reprezentacji chciałbym grać tyle ile się da, choć wiem, że to nie jest wyłącznie kwestia "chcenia" - dodał 32-latek.

Najnowsze