W niedzielnym konkursie w Sapporo Aleksander Zniszczoł zajął 17. miejsce, czyli najlepsze, jakie uzyskał w tym sezonie. Za jego plecami znaleźli się m.in. koledzy z kadry Kamil Stoch i Paweł Wąsek czy zajmujący 4. miejsce w klasyfikacji generalnej Stefan Kraft. Sam zawodnik, który wcześniej w tym sezonie zmagał się z różnymi problemami, przyznał, że taki występ był mu bardzo potrzebny. Przy okazji jednak bardzo mocno ocenił swoją obecną sytuację.
Aleksander Zniszczoł nie gryzie się w język. Odpowiedział hejterom
Żelazną trójkę w reprezentacji Polski wciąż stanowią Kamil Stoch, Piotr Żyła i Dawid Kubacki. W konkursach drużynowych potrzeba jednak czterech zawodników i obecnie rolę tego czwartego pełni Paweł Wąsek, który jednak w ostatnim czasie może stracić miejsce w zespole na konkursy drużynowe – już w Zakopanem lepiej od niego w kwalifikacjach prezentował się Aleksander Zniszczoł, a teraz wyprzedził on Wąska w niedzielnym konkursie w Sapporo. Obecnie Zniszczoł zajmuje 39. miejsce w klasyfikacji generalnej z 26 punktami (Wąsek jest 26. z 122 punktami na koncie).
W rozmowie z portalem skijumping.pl 28-letni zawodnik stwierdził, że skoczkowie narciarscy muszę być odporni na krytykę, której spada na nich bardzo dużo. – Skoczkowie muszą być cierpliwi i twardzi. Niejeden mnie podziwia za cierpliwość. Za to, że inni próbują mnie złamać, a ja się nie daję i nadal trwam w tym bagnie. Że nie raz dostałem kopa w cztery litery i dalej tutaj jestem – powiedział Zniszczoł.
Przyznał też, że taki wynik, jak w Sapporo, był mu bardzo potrzebny. – Chciałem mieć potwierdzenie tej zimy, że potrafię skakać. Czy potrzebowałem tego? Tak – dodał polski zawodnik, który przyznał, że nie załamuje się z powodu nieprzychylnych komentarzy i dzięki temu wciąż jest w stanie rywalizować w Pucharze Świata.