Robert Lewandowski był związany z Gillette od jesieni 2011 roku, a umowa była kilka razy przedłużana. Według informacji „Super Expressu” napastnik reprezentacji Polski w zamian za reklamę firmy otrzymywał około milion złotych rocznie. Czyli, jak łatwo policzyć na… braku zarostu zarobił przez kilka lat parę milionów. W kontrakcie gwiazdy kadry był zapis, że bez zgody firmy „piłkarz nie może radykalnie zmieniać swojego wyglądu”. Oczywiście, odnosiło się to głównie do zarostu i stąd właśnie „gładki” wygląd najlepszego strzelca w historii kadry przez ostatnie lata.
Teraz sytuacja jest zupełnie inna, co wyraźnie widać na twarzy Lewandowskiego, gdzie rośnie coraz bujniejszy zarost. Kibice, widząc go w akcji w trakcie ostatnich meczów, zaczęli się zastanawiać skąd taka zmiana wizerunku, a niektórzy szybko zorientowali się o co chodzi. „Czyżby skończył się kontrakt z Gillette""? – bardzo wiele takich wpisów pojawiło się w internecie. Jak się okazuje, „Lewy” ma teraz o jeden zakaz mniej, ale też na konto nie wpływa już okrągła sumka.
A co do zakazów, to napastnikowi Bayernu kilka jeszcze pozostało. W kontrakcie z monachijczykami jest na przykład zapis, że polski piłkarz nie może narażać zdrowia, uprawiając ryzykowne sporty (jazda na motorze, narty). Z kolei umowa z firmą Vistula (która ubiera też całą kadrę) nakłada na niego ograniczenie w postaci zakazu używania garniturów innych firm. Wyjątkiem są podróże służbowe z Bayernem, który jest związany z Hugo Bossem. W tej sytuacji Lewandowski jest zobowiązany nosić garnitur właśnie tej firmy.