Takiej inauguracji eliminacji mistrzostw świata nie spodziewałby się nawet największy mruk, pesymista, polski kibic Tottenhamu, Wojciech Kowalczyk ani kochający grzmoty Jan Tomaszewski. Reprezentacja Polski z Litwą wygrała po niezwykłych męczarniach, po golu Lewandowskiego z udziałem rykoszetu, poprzeczki i pozytywnej weryfikacji VAR w jednym.
– Nie wiem czy jest sens analizować ten mecz – powiedział Robert Lewandowski na starcie rozmowy z dziennikarzami w strefie mieszanej. – Patrząc przez pryzmat historii naszych eliminacji, tych przeciwników, których będzie musieli eliminować, to nieważne z kim będziemy grali, to do każdego przeciwnika trzeba podejść z szacunkiem. Podejście mentalne jest kluczowe. Zdarzały się już mecze, gdzie męczyliśmy się z rywalami teoretycznie słabszymi i strzelaliśmy im gola w 90. minucie. Tylko od nas zależy, czy te "męczarnie" będą, czy nie. Gdybyśmy strzelili gola szybciej, to ten mecz też inaczej by wyglądał. A zespół Litwy też miał plan. Wcale nie grał dużo długich piłek. Trzeba szybko reagować na boisku, nie czekać na przerwę, by coś usłyszeć – dodawał "Lewy".
"Brakowało tempa"
Kapitan kadry wprost zaczepił kolegów z drużyny, nie pierwszy raz wymagając od nich jeszcze większego brania odpowiedzialności w trudnych momentach, których w meczu z Litwą (nieoczekiwanie) nie brakowało. – Wiele elementów nie funkcjonowało, albo mogło działać lepiej. Czas, by - niezależnie od tego co usłyszymy - brać odpowiedzialność na siebie. Mamy zawodników, którzy grają wiele lat w tej kadrze i to jest ich czas. Począwszy od rozegrania, to są rzeczy, które będą pomagały całej drużynie i będą napędzały nas nawzajem – podkreślił Lewandowski.
Zdaniem napastnika Barcelony, polscy piłkarze w konfrontacji z Litwą grali przede wszystkim zbyt daleko od siebie. – Przeciwnik grał defensywnie, a ja miałem wrażenie, że jest nas mało w polu karnym przeciwnika. Te linie między obroną i atakiem... byliśmy daleko od siebie. Brakowało pozycji do szybszego zagrania, czasem trzeba było przyjmować piłkę na dwa kontakty. Brakowało tempa. Jak jesteśmy bliżej pola karnego i atakujemy większą liczbą graczy, to jest więcej opcji. W pierwszej połowie miałem wrażenie, że przerzucamy piłkę z jednej strony do drugiej. Jest dwóch napastników i tak naprawdę jest trochę za mało gry. By zrobić miejsce koledze, zagrać 2 na 1, zagrać prostopadłą piłkę. Z punktu taktycznego mógłbym mówić i mówić, ale chodzi o to byśmy zaczęli grać. To dla nas wyzwanie – podsumował polski napastnik.
ZOBACZ: Polska – Litwa. Kapitan zrobił swoje, ale o zachwyty trudno. Tak oceniliśmy Biało-Czerwonych