- Jeśli nie będą w nas rzucać butelkami, nie będzie się z czego napić - skomentował wydarzenia w Saint Etienne na gorąco sam zainteresowany. Inni byli mniej zachwyceni. Wśród polskich dziennikarzy podniosło się larum. Podobnie jak w obozie rywali, gdzie najłagodniejsze komentarze wskazywały na brak szacunku. Te mniej dyplomatyczne podchodziły pod rękoczyny. Wściekł się miedzy innymi selekcjoner Vladimir Petković. Na szczęście zimną krew zachował polski sztab szkoleniowy i to on zapobiegł bójce już w tunelu prowadzącym do szatni.
Shaqiri, o czym już pisaliśmy, wskazał na brak profesjonalizmu polskich piłkarzy. Inni majaczyli coś o skandalu. I faktycznie. Skandal był. Bo trudno zaakceptować sytuację, w której kibice przegranego zespołu postanowiają zrobić krzywdę zwycięzcom, bo ci popsuli im zabawę. Tym bardziej, jeśli jesteś Szwajcarem i w każdej dziedzinie życia próbujesz indoktrynować sąsiadów, że twój styl życia jest najlepszy.
Innymi słowy, słoma z butów wyszła. Ale Helwetom. W tym selekcjonerowi Petkoviciowi, chwalącemu się na lewo i prawo, ile to języków obcych nie opanował. A Szczęsny? Jak to Szczęsny, Legionista. Kiedyś Wojciech Kowalczyk w podobny sposób prowokował fanów Lecha Poznań. Wielkopolanie rzucali zapalniczkami, "Kowal" poprosił jeszcze o fajkę.