Super Express: - Można by powiedzieć „ale jaja” o meczu w Kiszyniowie, gdyby nie tragiczny dla nas wynik. Co pan na to?
Paweł Kryszałowicz: - Takiego blamażu nie było od lat, a pewnie i od dekad.
- Pańskie pokolenie takiej plamy nie dało…
- 1:1 w Erewanie zremisowaliśmy. Ale Armenia chyba jednak była o półkę wyżej niż Mołdawia obecnie.
- Zna pan zapach szatni i zwyczaje w niej panujące. Co się – pańskim zdaniem – zdarzyło w polskiej szatni w przerwie meczu?
- Trudno mi powiedzieć… Inna rzecz, że – wbrew opiniom ekspertów w telewizyjnym studio, wygłaszanym w przerwie meczu – nasza gra w pierwszej połowie wcale nie zasługiwała na te wszystkie „ochy” i „achy”. Do 12 minuty, i golu po stałym fragmencie gry, nie zrobiliśmy przecież żadnej wartej zapamiętania akcji! Niskie ustawienie rywali w obronie skutecznie torpedowało wszystkie nasze ofensywne zapędy. Dopiero przy 1:0 zaczęliśmy grać troszkę swobodniej, a dopiero po drugim trafieniu widziałem koncert, z dwiema-trzema okazjami. I to chyba za bardzo uspokoiło drużynę. A pozwolenie rywalowi teoretycznie leżącemu na deskach na podniesienie się, na złapanie wiatru w żagle, zwykle kończy się źle.
- No dobra; ale stracić trzy gole w meczu z Mołdawią?!
- Trudno się temu dziwić, skoro nasi obrońcy nie zrobili niczego, żeby zapobiec utracie tych goli. Dobra, błędy się zdarzają; Piotr Zieliński mógł stracić piłkę. Nawet Tomasz Kędziora mógł ją stracić, ale jeszcze są pozostali koledzy w linii defensywnej. Gdzie byli? Nie wiem…
- A gdzie był Wojciech Szczęsny?
- Wyłapał wszystko – a nawet więcej niż wszystko – w meczu z Niemcami, a tutaj nie miał szans przynajmniej przy dwóch pierwszych golach. Trzeci był wynikiem szoku, w który wpadli wszyscy: jedenastu chłopa na murawie i miliony przed telewizorami.
- No to co teraz: zmieniamy drużynę? A może tylko samą linię obrony?
- Zaraz zaraz, nie tak szybko. Ostatnimi czasy – również na życzenie mediów – zmienialiśmy selekcjonerów jak rękawiczki. Wyrzuciliśmy nawet trenera, który osiągnął wynik, jakiego nie mieliśmy od 36 lat. „Bo nie było stylu…” - narzekaliście. To ja pytam: „A dzisiaj jest styl?”. Za Polaka Michniewicza w meczach grupowych na mundialu może i piękna nie było, ale było wyjście z grupy. A już przeciwko Francji, kiedy cel minimum został osiągnięty, zagraliśmy dużo bardziej otwarty futbol. Trzeba było wtedy dobrze przemyśleć dalsze kroki. A u nas pochopnie pogoniono chłopa; ci, co podejmują decyzję, nabrali się na powszechną krytykę za styl i za sprawy organizacyjne. I co? Teraz nie mamy ani stylu, ani wyniku!
- Ale ludzie na boisku są w większości ci sami!
- No to może niektórych już w niej być nie powinno?
- Dochodzimy do sedna sprawy! Pan by kogoś pożegnał?
- Nie będę się nad nikim znęcać, zawinił cały zespół. Robert miał coś do strzelenia, Milik miał coś do strzelenia, i Sebastian Szymański. Nie obarczajmy jednej osoby. A może źle zostały przetłumaczone słowa Fernando Santosa do chłopaków, co mają robić na boisku?
- Zawiodła komunikacja?
- Nie wiem. Mam nadzieję, że to tylko taki smutny żart mi wyszedł… Tak naprawdę żaden z reprezentantów nie ma żadnej wymówki. To są piłkarze grający w porządnych klubach i powinni sobie dać radę, nawet jeśli nie zrozumieli portugalskiego. Powinni tylko zostawiać trochę więcej zdrowia w meczu reprezentacji. Mołdawianie wygrali tym, co potrafią: walką, zaangażowaniem. A widział pan naszego wykonującego wślizg?
- Za mało walki, za dużo gwiazdorstwa?
- Może to za mocne sformułowanie. Po prostu nasi chcieli grać w piłkę, a zapomnieli, że z takim przeciwnikiem trzeba walczyć, włożyć trochę zwykłego zaangażowania. Walka nie została podjęta.
- Bo – jak powiedział Jan Bednarek przed kamerami – po 45 minutach wszyscy byli już na wakacjach. Takie myślenie jest dopuszczalne? Panu się kiedykolwiek zdarzyło?
- Nigdy nie myślałem w tych kategoriach. Mecz reprezentacji jest najważniejszy od pierwszego do ostatniego – powtarzam: ostatniego! - gwizdka. Dobra, może i termin nie był najszczęśliwszy; wszyscy już odpoczywają, a chłopaki jeszcze musieli zasuwać. Ale występ w reprezentacji to zaszczyt i tak, jak zrobili to zawodnicy w drugiej połowie w Kiszyniowie, potraktować go nie wolno!
- A co zrobić z tymi, którzy właśnie „tak” go potraktowali?
- To już rola selekcjonera, żeby zmotywować ponownie tych chłopaków do pracy.
- Tego selekcjonera?
- Dobre pytanie! Znając polskie realia, po takim meczu o punkty selekcjoner Polak zostałby zwolniony już w samolocie do kraju.
- Chce pan powiedzieć, że czekał pan na taki komunikat???
- Nie. Mleko już się rozlało. Ktoś zatrudnił tego trenera, przeznaczył na to ogromne pieniądze. Niech teraz ten uznany trener próbuje wyjść z tego kryzysu, niech to mleko posprząta. Może trzeba zmienić trzon tej reprezentacji? Niech się młodzi uczą, a za rok czy dwa będzie trochę lepiej.
- Awansujemy na EURO 2024?
- Ścieżka jest tak ułożona, że na pewno awansujemy. Czesi nam uciekli, już ich nie dogonimy, ale drugie miejsce będzie nasze. Innego scenariusza sobie nie wyobrażam.
- Kto powinien był w drugiej połowie tupnąć nogą, zebrać zespół do kupy?
- Wydaje mi się, że liderzy tego zespołu.
- Lewandowski?
- Nie zwalajmy wszystkiego na Roberta. Mam na myśli wszystkich starszych, doświadczonych graczy.
- Zielińskiego? Milika?
- A ile meczów w reprezentacji rozegrał na przykład Sebastian Szymański?
- Prawie ćwierć setki.
- No to też już nie jest nowicjuszem. A taki Bednarek grał 50. mecz. No i gdzie oni wszyscy byli we wtorek? Od nich wymagać możemy więcej niż od ludzi grających trzeci, piąty czy ósmy mecz w kadrze.
- Nie brak głosów, że Robert Lewandowski powinien stracić opaskę. Choćby dlatego, że szerokim łukiem minął kamery. Co pan na to?
- Być może powinno się to rozważyć. Opaska kapitańska zobowiązuje do czegoś więcej. Kapitan odpowiada za zespół nie tylko sportowo na boisku, ale również mentalnie poza nim. Powinien i na boisku, i w szatni być głosem motywującym, wspierającym kolegów. Jest od tego, by w trudnych momentach krzyknąć, zmobilizować zespół. A Robert w tej roli obecnie spisuje się słabo. Ma jakiś kryzys. Oczywiście również jemu przydarzyć się może obniżka formy, słabszy mecz – w sporcie to rzecz normalna. Ale jako kapitan powinien jako pierwszy wyjść, stanąć przed kamerą, porozmawiać z mediami, które przecież reprezentują kibiców. Krótko mówiąc: wziąć na swe barki ciężar tej klęski.
- Liderzy nie udźwignęli meczu. Czyli potrzebna rewolucja w kadrze?
- Już się zaczęła. Ale rewolucja to ofiary, po drugie – potrzebuje czasu. A my go nie mamy, bo uciekają nam punkty w eliminacjach. No i na dodatek jesteśmy społeczeństwem, które wyników chce zaraz, natychmiast.
- Reasumując?
- Żałuję zwolnienia Czesława Michniewicza. Trzeba mu było dać pracować dalej. Bo on coraz lepiej poznawał chłopaków, znał mentalność każdego z nich z osobna i jako zespołu. I pewnie styl tej kadry by się zmienił, na bardziej przyjazny dla oka. Ale Michniewicza już nie ma. Jest trener z Portugalii, który przyszedł ze swoim sztabem. Niech się męczy, niech kombinuje, niech szuka sposobu, jak wyjść z tego impasu.