Polki w grupie zmierzą się jeszcze z Japonią i Niemcami, a awans do drugiej rundy wywalczą trzy zespoły. Widać więc, że w praktyce to zadanie już można uznać za wykonane. Podczas „skandynawskiego” mundialu (gospodarzami są: Norwegia, Dania i Szwecja) nasze dziewczyny będą chciały nawiązać do 2013 i 2015 r., kiedy zajmowały czwarte miejsca. Realnym celem jest jednak wskoczenie do dziesiątki, a najlepiej do ósemki, bo to otwiera szanse na wzięcie udziału w kwalifikacjach olimpijskich.
Kadra zrobiła postęp
Kapitan kadry Monika Kobylińska przed turniejem przekonywała, że Polki czują się mocne i chcą pokazać, że nie odstają od czołówki. Dodawała, że jest przekonana, iż w ostatnich latach kadra zrobiła postęp.
Dowiedzieliśmy się, co robi dzisiaj Sławomir Szmal. Taka fucha to prawdziwe marzenie
– Jesteśmy w innym, lepszym miejscu niż byłyśmy jeszcze cztery lata temu. Jest wiele zawodniczek, które zebrały doświadczenie w kadrze i to powinno zaprocentować. Zespół nie jest już w budowie, przyszedł czas pokazać, co jesteśmy warte – mówiła pani kapitan.
– Mecze z Japonią i Niemcami będą wyrównane i tak naprawdę każdy z trzech zespołów może powalczyć o pierwsze miejsce – uważa Kobylińska. – Kluczowa będzie nasza obrona. To punkt, na którym się skupiamy i już w poprzednich meczach pokazywałyśmy, że wychodzi nam to dobrze – podsumowała.
Mecz Polska – Japonia odbędzie się w sobotę 2 grudnia o 20.30, a dwa dni później o tej samej porze podopieczne trenera Arne Senstada zagrają z Niemkami.