Dobrze, ale nie do końca

2005-01-07 18:43

Sven Hannawald cierpi na syndrom wypalenia, a Adam Małysz zaczyna przejawiać oznaki choroby, którą nazwałbym syndromem Filipowskiego.

Przypomnę, że Grzegorz Filipowski był łyżwiarzem figurowym, który podczas treningów skakał takie kombinacje, że był mistrzem świata. Kiedy przychodziło do zawodów, to bęc na lód.

Małysz też staje się mistrzem treningów. A jak przychodzi do zawodów, to - cytując telewizyjnych sprawozdawców - belka jest nie ta, mgła się rozrzedza, aura sprzyja tylko rywalom ("wiatereczek mieli taki, że tylko wyśnić"), orzeł za bardzo chciał, a wtedy najgorzej wychodziÉ Z Filipowskim było podobnie. Na zawodach usztywniał się i nie pokazywał tego, co naprawdę umie. Bo talent miał wielki.

Mika Kojonkoski powiedział, że Adam ma większe możliwości niż chęć zwyciężania. To znaczy, że nie rzuca się na zwycięstwa jak wygłodniały lew na zwierzynę. W tym sezonie jakby zadowalał się tym, co zostaje po uczcie Ahonena. Dopiero na sugestię telewizyjnego dziennikarza, dlaczego wygląda na zadowolonego, skoro zaledwie o 0,2 punktu przegrał miejsce na podium Turnieju Czterech Skoczni, odpowiedział, że tak naprawdę to jest wściekły.

Z Małyszem zawsze było tak, że nikt dokładnie nie wiedział, dlaczego skacze tak dobrze albo tak źle. Dlatego jeszcze poczekajmy, jeszcze się nie spieszmyÉ Może przestanie chorować na syndrom Filipowskiego.

Czy Małysz zachorował na syndrom Filipowskiego? Jego byli trenerzy uważają, że nie. Po prostu Małysz nie jest w szczytowej formie.

Pavel Mikeska, trener polskiej reprezentacji w latach 1994-99:

- Jak forma jest, to zawodnik poleci daleko. A kiedy jej nie ma i zawodnik za bardzo chce, wówczas brakuje mu luzu i jakoś nie wychodzi. To jest problem Małysza i Jandy.

Adam także źle ląduje, ale to wynik tego, że nie leci daleko i brakuje mu czasu, aby porządnie złożyć się do lądowania.

Tylko w biegach narciarskich można zacisnąć zęby i ostro walczyć. W skokach albo idzie, albo nie. Potrzeba po prostu czasu i spokoju. Na zmiany techniki tej zimy jest za późno.

Jan Szturc, wujek i pierwszy trener MaŁysza:

- Adam chyba jeszcze nie jest w szczytowej formie. Lądowanie trzeba dopracować, bo z tego powodu przegrał miejsce na podium w Turnieju. Zaś niedokładne wstrzelanie się w moment odbicia wynika z tego, że chłopak jest chyba spięty psychicznie.

Od początku sezonu Adam nie miał wytchnienia od stresu. Wydaje mi się, że powinien zrezygnować na jakiś czas ze startów, aby potem z nową motywacją przystąpić do walki.

Puchar Świata jest już dla niego przegrany, powinien się skoncentrować na mistrzostwach świata.

Najnowsze