Już pierwsza wizyta na strzelnicy zakończyła się zawahaniem przed czwartym strzałem i stratą karnej minuty. Podobnie było na drugim strzelaniu. W dalszej części biegu Sikora już się nie mylił, ale tego dnia nawet z jednym niecelnym strzałem medalu by nie zdobył.
Przeczytaj koniecznie: Vancouver: Sikora przestrzelił szansę na medal
- Pierwsze strzelanie było nerwowe, nie tak to sobie wyobrażałem - komentuje Sikora. - Za dużo było emocji, za mało skupienia. Po drugim pudle wiedziałem, że na medal nie ma szans. Walczyłem jeszcze o dobre miejsce i kwalifikację do niedzielnego biegu masowego. Nie najlepiej czułem się też, startując na trasę z numerem jeden, przed wszystkimi - dodaje pan Tomek, który pierwszy numer startowy wylosował.
Przed Sikorą w niedzielę ostatni występ w igrzyskach, bieg na 15 km ze startu wspólnego. Może przypomni sobie, jak cztery lata temu, tuż przed końcem igrzysk w Turynie, kiepski nastrój zamienił na łzy radości po srebrze na tym dystansie. Teraz staje przed ostatnią w karierze szansą na olimpijski krążek.
- Oby to był dobry występ - mówi Sikora.