Majdan robi furorę w Chinach, Doda nieznana

2008-08-09 4:00

Od dziś zaczyna się jazda po bandzie, bieganie bez opamiętania od stadionu do hali w poszukiwaniu olimpijskich medali Polaków. Wykorzystując więc ostatnią chwilę luzu, wybrałem się z fotoreporterem "SE" i zamieszkałym od lat w Pekinie kolegą Jankiem Żdżarskim do chińskiej knajpy na pekińskim starym mieście.

Janek właśnie wydał książkę o Chinach - "Chiny 431 km/godz." Tytuł nawiązuje do maksymalnej szybkości, z jaką jeździ magnetyczny pociąg Maglev z biznesowej części Szanghaju na lotnisko. Według niego z taką samą szybkością zmieniają się Chiny.

Ale w knajpce Luogu (Bęben i Dzwon) wszystko po staremu. Jedzenie pyszne i tanie. Za 4 superdania (między innymi krewetki i... udka żab gigantów) plus kilka piw zapłaciliśmy w sumie 198 yuanów, czyli około 63 złotych.

Chińczycy w knajpie przeważnie młodzi - tacy yuppies. Zwróciłem uwagę, że przed wyjściem zawsze krzyczeli "Majdan!" Czyżby tutaj też dotarła sława Radka? - zacząłem się zastanawiać. - MajDan to po prostu rachunek - wyjaśnił mi Janek.

Zacząłem się wsłuchiwać, czy przypadkiem Chińczycy nie będą krzyczeć "DoDa". Okazało się jednak, że Doda - w przeciwieństwie do Majdana - w Pekinie jest zupełnie nieznana.

Najnowsze