W finale Wschodu spotkali się w tym roku finaliści z 2008 czyli Columbus Crew i New York Red Bulls. W pierwszym spotkaniu w Ohio górą byli gospodarze, którzy strzelili bramkę na początku i w samej końcówce. W Nowym Jorku wiedziano, że aby zachować szansę na awans trzeba "uwolnić" Bradley Wright-Phillipsa i Lloyda Sama, którzy byli zupełnie niewidoczni w Columbus.
"Wierzymy w swoje umiejętności, ale nie rzucimy się na nich od samego początku, bo to może się dla nas źle skończyć. Musimy zagrać mądrze i konsekwentnie. 90 minut to sporo czasu." - tak zapowiadał starcie Amerykanin z polskim paszportem Mateusz MIazga, który w pierwszym meczu był jednym z zaledwie dwóch piłkarzy Byków z celnym strzałem na bramkę. I faktycznie chłopcy Jesse Marscha, którzy znani są z wysokiego pressingu weszli w mecz jakby z zaciągniętym hamulcem. Mijały minuty a zamiast szturmu na bramkę Steve'a Clarka komplet widzów na Red Bull Arena oglądał mizerię w wykonaniu swoich pupili. Na tle nerwowo i mozolnie grających gospodarzy gracze Columbus prezentowali się świetnie. Atakowali rywala już na jego połowie i zmuszali Byki do błędów. Po jednym z nich w doskonałej sytuacji znalazł się Ethan Finlay, ale najlepszy golkiper w lidze Luis Robles obronił strzał gracza z Ohio.
W ekipie Gregga Berhaltera wyróżnialil się środkowi pomocnicy: ruchlilwy Federico Higuain oraz mocny jak tur Tony Tchani oraz cała prawa strona, gdzie oprócz Finley'a grał Harrison Afful i Will Trapp. Ta piątka swobodnie rozgrywała piłkę i stwarzała sytuacje najlepszemu strzelcowi Crew Kei'owi Kamarze. Reprezentant Sierra Leone miał w pierwszej części trzy wyborne okazje, ale dwukrotnie znowu na przeszkodzie stanął świetnie dysponowany Robles. Red Bulls tymczasem kontynuowali grę w chodzonego i pierwszy celny strzał na bramkę zanotowali dopiero w 45.min, kiedy Clark ze spokojem wyłapał uderzenie głową BWP.
W drugiej części gra nie uległa zmianie. Red Bull wyglądali na oszołomionych pewnością siebie Columbus, którzy wciąż z łatwością rozbijali ich akcji ofensywnych. Znowu zawodził Sam, który zupełnie nie radził sobie z Waylonem Francisem, słabo grali Felipe i Mike Grella. Tego ostatniego w 62.min zastąpił Gonzalo Veron, ale i on po chwili bezradnie rozkładał ręce po kolejnym nieudanym zagraniu.
W końcówce Marsch postawił wszystko na jedną kartę i wprowadził Anatole Abanga za Kemara Lawrence'a i Shauna Wright-Phillipsa za Felipe. Kilkakrotnie w polu karnym dochodziło do gorących sytuacji, ale wciąż utrzymywał się wynik bezbramkowy. Największe emocje czekały na nas w doliczonym czasie gry. W 93.min grający "na szpicy" Miazga wygrał górną piłkę w polu karnym i trafiła ona do Sama, który przedłużył ją w stronę Abanga. Ten ubiegł Clarka i wpakował głową piłkę do siatki. Tej bramki nie widziała ponad połowa kibiców Red Bulls, którzy od 80.min zaczęli ostentacyjnie opuczczać stadion.
Może to zabrzmi niewiarygodnie, ale te cztery minuty doliczonego czasu gry były najlepszym okresem Red Bulls w całym dwumeczu. Chwilę po zdobyciu bramki Byki ze zdwojoną energią rzuciły na Crew, którzy dosłownie trzymali się brzytwy. Aż strach pomyśleć, co byłoby gdyby Red Bulls tak zagrali od początku. I co niesamowite zdołali sobie stworzyć jeszcze jedną stuprocentową okazję do wyrównania strat. W 95.min zakotłowało się na przedpolu bramki Clarka, ale strzał głową BWP trafił jednak w słupek.
"Tak blisko, tak daleko." - w ten oto sposób krótko i dosadnie podsumował mecz zdruzgotany Miazga, który rozegrał naprawdę dobre zawody. Nie tylko dla niego było to udany sezon, który przecież rozpoczął się od tąpnięcia w postaci zwolnienia Mike'a Petke. Zdobycie Supporters Shield, indywidualne wyróżnienia dla Trenera Roku (Marsch) i Bramkarza Roku (Robles), dwójka piłkarzy (Robles i Dax McCarty) w Jedenastce Roku, wyelliminowanie DC United w półfinałach Wschodu - to wszystko pokazuje, że w tej grupie jest potencjał i że w przyszłość na Red Bull Arena można wybiegać z optymizmem.
Byki czeka teraz kilkutygodniowa przerwa, a Crew, którzy legitymują się lepszym bilansem w sezonie zasadniczym niż Portland, podejmą Timbers w niedzielnym finale MLS Cup. Ciężko w tej parze upatrywać faworyta, bo Columbus gra świetnie na MAPFRE Stadium, a Timbers to jedna z najlepiej spisujących się ekip z dala od domu. Finał rządzi się także własnymi prawami, dlatego każde rozstrzygnięcie - rzecz jasna za wyjątkiem remisu - jest prawdopodobne.
Awans Portland, Dallas za burtą
Timbers przepustki do finału uzyskali po zwycięskim dwumeczu z FC Dallas. Gracze Caleba Portera jechali do Teksasu z zamiarem obronienia zaliczki 3:1 z pierwszego spotkania na Providence Park. Do przerwy gra była wyrównana i choć oba zespoły miały ku temu okazje bramki nie padły. W 54.min Fanendo Adi wykorzystał dobre podanie Diego Valeriego i w tym momencie gospodarze potrzebowali aż trzech goli, aby wyrównać straty. Kiedy między 68. i 73.min do siatki trafili Ryan Hollingshead i Blas Perez wydawało się, że nie jest to rzecz niemożliwa do wykonania. Ale mimo ambitnej postawy więcej goli dla graczy Oscara Parejy już nie padło i ich przygoda z MLS playoffs zakończyła się w finale Zachodu. W doliczonym czasie gry po kolejnej asyście Valeriego Gonzaleza pokonał jeszcze Lucas Melano i to ekipa gości - jako pierwszy reprezentant regionu Cascadia - zagra za tydzień o MLS Cup.
Tomek Moczerniuk
Ramka
MLS Playoffs:
New York Red Bulls - Columbus Crew 1:0 (Abang 90'). W pierwszym meczu 0:2. Awans: Crew.
FC Dallas - Portland Timbers 2:2 (Hollingshead 68' Perez 73' - Adi 54' Melano 90'). W pierwszym meczu: 1:3. Awans: Timbers.
MLS Cup Final:
6 grudzień 2015, 16:00
MAPFRE Stadium, Columbus, Ohio
Columbus Crew - Portland Timbers
Mistrz nie dla Miazgi i Red Bulls Goście nie pękli, Crew i Timbers w finale!
W całej historii MLS tylko dwie drużyny zdołały odrobić stratę dwóch bramek z pierwszego meczu w fazie playoffs. Przed niedzielnymi finałami wydawało się, że przynajmniej jednej ekipie gospodarzy uda się ta sztuka, bo zarówno Red Bulls jak i Dallas miały najlepszy bilans gier u siebie w całej lidze. Było blisko, ale o MLS Cup w najbliższą niedzielę ostatecznie zagrają Portland Timbers i Columbus Crew.