- Każdy wynik poza porażką biorę w ciemno - stwierdził przed spotkaniem selekcjoner Franciszek Smuda, który ustawił zespół defensywnie. Przyczajeni na własnej połowie Polacy czekali na rywali, a kiedy tylko odzyskiwali piłkę, natychmiast wyprowadzali błyskawiczne kontrataki. Groźne były też wykonywane przez nich stałe fragmenty gry. Po jednym z nich, w 7. minucie, Rosjanie nie stracili gola tylko dzięki ogromnemu szczęściu.
Po dośrodkowaniu Ludovica Obraniaka Sebastian Boenisch dopadł do piłki i strzelił z kilku metrów, ale trafił w nogę bramkarza Wiaczesława Małafiejewa! Rosjanin nie miał nawet czasu na reakcję. Boenisch mógł być bohaterem, ale i tak zasłużył na wielkie brawa. Zrehabilitował się za słabszy pierwszy mecz.
Polacy rozkręcali się z minuty na minutę i po przepięknej zespołowej akcji Eugen Polanski trafił do siatki. Stadion Narodowy wypełnił okrzyk szalonej radości, którą jednak zdławił błyskawicznie arbiter liniowy, sygnalizując spalonego. Podjął dobrą decyzję.
Rosjanie długo nie mogli znaleźć recepty na mądrze broniących się Polaków. W 37. minucie znaleźli. Wykonujący rzut wolny Andriej Arszawin sprytnie wrzucił piłkę za plecy polskich obrońców, wprost na głowę wbiegającego Ałana Dżagojewa, który głową pokonał Przemysława Tytonia. Zdobywcę gola miał kryć Łukasz Piszczek, ale się zagapił. Stał jak wryty, gdy Dżagojew strzelał swojego już trzeciego gola w tym turnieju.
W tym momencie cały plan taktyczny Smudy runął i trzeba było przejść do planu B. Chcąc nie chcąc, Polacy musieli pójść na zabójczą wymianę ciosów - wymarzony scenariusz dla szybkich graczy Sbornej.
Rosyjski czołg nie rozjechał jednak biało-czerwonych. To nasi piłkarze trafili ich potężną bombą. Kiedy w 57. minucie wspaniali kibice ryknęli: "Jesteśmy z wami!", Jakub Błaszczykowski uszczęśliwił ich, strzelając przepięknie - tak mocno i precyzyjnie, że Małafiejew nie miał najmniejszych szans.
Potem była zażarta bitwa i wspaniała postawa Polaków. Podopieczni Smudy walczyli jak lwy, nie tylko broniąc wyniku, ale też bardzo groźnie atakując. Wreszcie ostatni gwizdek arbitra Wolfganga Starka - koniec!
Brawo Polacy! Ten remis smakuje jak zwycięstwo!